Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZCH Police: Chemiczna psychoza. Kilka tysięcy osób już drży o pracę

Piotr Jasina
W tym roku po 6 miesiącach spółka straciła na sprzedaży 22 mln zł.
W tym roku po 6 miesiącach spółka straciła na sprzedaży 22 mln zł. Fot. Archiwum
W przyszłym tygodniu główny właściciel zakładów, minister skarbu zdecyduje o losie spółki. W firmie panuje atmosfera niepewności.

- Ludzie boją się o pracę - mówi Władysław Romańczuk, pracownik Polic z 35-letnim stażem, w większości na stanowiskach kierowniczych. Właśnie zamierza korzystać z programu dobrowolnych odejść.

- Chciałem dopracować do emerytury, brakuje mi 3 lat - mówi. - Ale boję się zwolnień grupowych. Krążą już nieformalne listy. Poza tym projekt nowego układu zbiorowego pracy jest dla nas niekorzystny. Nie ma na co czekać.

Kapitał zakładowy spółki wynosi 750 mln zł. Zarząd w piątek ogłosił, że suma strat przekroczyła jedną trzecią tej kwoty. Dlatego za kilka dni, najpierw Rada Nadzorcza zdecyduje, czy Police mają nadal istnieć, a potem musi się wypowiedzieć właściciel, minister skarbu. Według naszej wiedzy, straty spółki przekroczyły już 560 mln zł. W tym roku po 6 miesiącach spółka straciła na sprzedaży 22 mln zł, do tego trzeba doliczyć zapewne kolejne miliony z drugiej połowy roku (dane nie zostały jeszcze przedstawione).

Zbigniew Miklewicz, prezes Polic przekonuje, że program naprawczy to jedyna szansa dla istnienia spółki. Będzie takie stanowisko przedstawiał radzie. Ale o tym słyszymy od dawna.Tymczasem pętla finansowa się zaciska. Spółka nie zarabia, a musi spłacać długi za gaz, 14 mln zł co kwartał. Do tego dochodzą koszty bieżące działalności. Musi też przedstawić program restrukturyzacji, by zamienić 150 mln zł pomocy publicznej na 5-letni kredyt.

Zarząd co rusz zmienia decyzje. Prezes Polic Zbigniew Miklewicz od początku roku zapewniał, że zwolni ze spółki matki 600 osób, ale w okresie 4 lat. Od kilku dni wiceprezes Irenusz Marciniak, który ma restrukturyzować firmę, informuje, że zwalniać będą do końca przyszłego roku.

Krzysztof Zieliński, szef związkowej Solidarności, nie był zaskoczony sytuacją finansową. Zapewniał jednak, że właściciel zezwoli dalej działać spółce. Ale ludzie już nie wytrzymują.

- Panuje psychoza strachu - mówi pan Andrzej z 15-letnim stażem, nie chce zdradzić nazwiska. - Czekamy, kiedy to wszystko walnie. Nawozy teraz sprzedają się na pniu, a ciągle mamy straty. Wszyscy obawiają się zwolnień grupowych. Dlatego ci co mogą, tak chętnie deklarują skorzystanie z programu dobrowolnych odjeść.

Wnioski można składać od 1 września. Już wpłynęło ich ponoć 60. Zarząd zakładał, że z programu skorzysta niespełna 100 osób. Kierowany jest tylko do zatrudnionych na podstawie umów o pracę na czas nieokreślony. Program będzie realizowany do końca roku. Odszkodowania wyniosą sześciokrotność pensji podstawowej. Oprócz tego zarząd gwarantuje dodatkowo od jednej do trzech pensji w zależności od stażu pracy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński