Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawsze, ilekroć uśmiechasz się do swojego brata i wyciągasz do niego ręce, jest Boże Narodzenie

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Jarosław Rahn wigilię dla potrzebujących organizuje już ponad dwadzieścia lat. Joanna Główczewska, szefowa MOPS w Bytowie podziękowała przedsiębiorcy za pomoc bezdomnym i samotnym
Jarosław Rahn wigilię dla potrzebujących organizuje już ponad dwadzieścia lat. Joanna Główczewska, szefowa MOPS w Bytowie podziękowała przedsiębiorcy za pomoc bezdomnym i samotnym Sylwia Lis
To chwila w której mogą poczuć ciepło. Jedni takie normalne, ciepło ogrzanego pomieszczenia. Inni metafizyczne wynikające z bliskości drugiego człowieka. Bezdomni i samotni mieli swoją wigilię w Bytowie. Po raz kolejny zorganizował ją Jarosław Rahn właściciel miejscowej restauracji.

Do „Jasia Kowalskiego” przychodzą od lat. To spotkanie jest dwudziestym którymś. Którym? Sam Rahn gubi się w wyliczeniach.

- Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że pierwsza wigilia w Jasiu odbyła się w roku 1998 lub 1999 - mówi właściciel „Jasia Kowalskiego”. - Już wcześniej wspieraliśmy wigilijne spotkania, poprzez wykonanie i przekazanie świątecznych potraw na wigilię, która odbywała się w bibliotece miejskiej na zamku w Bytowie, z inicjatywy właściciela Depeche Bar, wolontariuszy Caritasu oraz pracowników biblioteki. Chciałbym podkreślić rolę moich pracowników, którzy kolację wigilijną przygotowywali w czasie wolnym od pracy. Spotkanie wigilijne się rozrosło, inicjator wigilii, zakończył działalność gastronomiczną, więc zaproponowałem, żeby spotkać się w Jasiu. Zaczynaliśmy w czasie, kiedy pomoc osobom potrzebującym była pozainstytucjonalna. Dzisiaj to zaangażowanie pracowników MOPS-u, Caritasu, bytowskich parafii i pracowników naszej restauracji. Na pierwszej „Jasiowej” wigilii zadeklarowałem, że będę organizował te spotkania tak długo jak będzie istniała taka potrzeba i do czasu jak długo będę właścicielem restauracji. Pyta pani dlaczego to robię, bo czuję taką potrzebę, bo widzę, że dla osób samotnych to spotkanie jest ważne, bo w życiu dobrze mi się poukładało - mówi. Koło nas wciąż przechodzą kolejne osoby.

Ci, który na co dzień nie mają nic - założyli koszule, przygotowane przez pracowników opieki społecznej, inni którzy niemal nie trzeźwieją postarali się, aby choć przez chwilę bez alkoholu poczuć magię świąt i niezwykłą atmosferę. Przy dźwiękach kolęd podzielili się opłatkiem. Na twarzach przeplatały się uśmiech i łzy.

- Jestem bardzo wzruszony - mówi bezdomny Marian. - Trochę nie pasujemy do tego miejsca, są białe obrusy i piękna zastawa. Już dawno nie jadłem takich pyszności. Rodzinną wigilię miałem chyba ze sto lat temu. Jest barszcz z pasztecikami, wiele potraw z ryb, ciasto i oczywiście pierogi. Chciałbym w swoim i kolegów imieniu podziękować właścicielowi restauracji, że co roku tak nas przyjmuje, nie wiem dlaczego to robi, ale to jest bardzo miłe.

Tomasz Strojk ma 45 lat. Od roku jest bezdomny. Gdy jest bardzo zimno, schronienia szuka w noclegowni.

- W życiu różnie bywa, raz jest gorzej, a raz lepiej - mimo wszystko pan Tomasz jest niesamowicie pogodnym człowiekiem. - Nie narzekam, sam nigdy nie spodziewałem się, że wyląduję na ulicy. Myślę, że każdemu może się to przytrafić. Jakiś czas temu rozstałem się z partnerką, wyrzuciła mnie z domu i nie mam gdzie się podziać. Święty nie byłem, mam rodziców, ale póki co nie chcą mnie widzieć. A tu jest jak w prawdziwym domu. Jest ryba po grecku, karp smażony, a wszystko podane na porcelanowych talerzach, nie jakichś plastikowych. Są świeczki i opłatek, nawet podzieliłem się nim i złożyłem życzenia samemu burmistrzowi, to miłe, że do nas przyszedł, nie brzydził się nas i zjadł z nami kolację. Łzy po policzkach mi spłynęły, gdy usłyszałem kolędy.

Inni zaczęli płakać już wcześniej.

- Zawsze, ilekroć uśmiechasz się do swojego brata i wyciągasz do niego ręce, jest Boże Narodzenie. Zawsze, kiedy milkniesz, aby wysłuchać, jest Boże Narodzenie. Zawsze, kiedy rezygnujesz z zasad, które jak żelazna obręcz uciskają ludzi w ich jest Boże Narodzenie. Zawsze, kiedy dajesz odrobinę nadziei „więźniom”, tym, którzy są przytłoczeni ciężarem fizycznego, moralnego i duchowego ubóstwa, jest Boże Narodzenie - słowa Matki Teresy z Kalkuty do siedemdziesięciu osób wypowiedziała Joanna Główczewska, szefowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Tak rozpoczęło się spotkanie, które dla wielu było pierwszym od bardzo dawna.

- 17 lat nie byłem na wigilii - Jerzy Mielewczyk usiadł naprzeciwko mnie. Był bardzo podekscytowany i szczęśliwy. - Nie mam meldunku, dopiero od roku mieszkam z rodzicami. Wcześniej miałem zakaz zbliżania się do nich.

- Jak do tego doszło? - dopytuję.

- Powiedziałem kilka słów za dużo, nawet nie wiedziałem, że to karalne. Uznano, że są to groźby i dostałem zakaz. Teraz bardzo żałuję tych słów i tego co, się stało. Rodzice mi wybaczyli i przyjęli mnie do siebie. Mam dzieci, ale nie chcę im robić problemów. Trochę dziwnie i nieswojo się tu czuję, bo od wielu lat wigilie spędzałem sam, odważyłem się i tu przyszedłem. Jest bardzo miło i mam z kim podzielić się opłatkiem.

Są też jednak tacy którzy ośmieli się wcześniej i już kolejny raz przyszli na opłatkowe spotkanie. - To moja 13 wigilia w Jasiu - uśmiecha się pani Gertruda. - Pierwszy raz przyszłam tutaj dzięki koledze, kolega zmarł, a ja wciąż tu przychodzę. Dlaczego? Bo jest cudowna atmosfera, wszyscy się o nas troszczą, a poczęstunek jest wyśmienity.

Pani Gertruda mieszka sama, dawniej w bytowskiej szkole uczyła historii. - Z własnego wyboru Wigilię spędzam samotnie w domu - mówi kobieta. - Chyba jestem wyjątkiem, że podjęłam taką decyzję. Dopiero w pierwszy dzień świąt odwiedzam dzieci. Tak się stało, gdy zmarła moja mama. Lubię tę ciszę, spokój i atmosferę, która panuje 24 grudnia. To mój czas na wspomnienia, na powrót myślami do rodziców, rodzeństwa i mojego dzieciństwa.

Niemal co roku na spotkanie do Jasia Kowalskiego przychodzi też burmistrz Bytowa, ten z którym opłatkiem dzielił się pan Tomasz.
- W tym czasie w wielu miejscach odbywa się wiele spotkań świątecznych - mówi Ryszard Sylka, burmistrz Bytowa. - To jest wyjątkowe i nigdy go nie omijam. To ważne dla mnie spotkanie. Relacje między dzisiejszymi gośćmi spotkania, a urzędem w zasadzie są systematyczne, niekoniecznie bezpośrednio ze mną, ale z całym sztabem ludzi, miejskim ośrodkiem pomocy społecznej. Chciałbym jednak podkreślić, że tam zawsze znajdziecie pomoc i możecie na nas liczyć. Bytowska wigilia jest jedną z nielicznych organizowanych przez prywatną osobę, a nie instytucję.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zawsze, ilekroć uśmiechasz się do swojego brata i wyciągasz do niego ręce, jest Boże Narodzenie - Plus Głos Koszaliński

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński