Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawał na polowaniu

Anna Starosta, 7 stycznia 2006 r.
- Polowanie chcieliśmy dokończyć choćby z szacunku dla zmarłego... - powiedział nam jeden z duńskich myśliwych.
- Polowanie chcieliśmy dokończyć choćby z szacunku dla zmarłego... - powiedział nam jeden z duńskich myśliwych. Sławek Ryfczyński
Duński myśliwy zmarł na atak serca w trakcie polowania w lesie na wyspie Uznam, pomiędzy ulicą Karsiborską a Zalewem Szczecińskim.

Duńczycy przyjechali do Świnoujścia na trzydniowe polowanie. Krótko po śmierci jednego z mężczyzn pojawiły się informacje, że został postrzelony.

Okazały się niepotwierdzonymi plotkami.

- Pacjent zmarł wskutek nagłego zatrzymania krążenia - powiedziała nam dyspozytorska pogotowia ratunkowego w Świnoujściu.

Prokurator odstąpił od wszczęcia dochodzenia.

- Jeśli nie ma udziału osób trzecich i znana jest tożsamość zmarłego, to prokuratura i policja nie mają tu nic do roboty - powiedział Włodzimierz Cetner, Prokurator Rejonowy w Świnoujściu.

Upadł na stanowisku

Do dramatu doszło w czwartek, podczas drugiego dnia polowania. Koło godz. 16. jeden z myśliwych zauważył, że stojący niedaleko niego na stanowisku kolega (już z bronią), nagle upadł na ziemię i nie wstaje. Natychmiast zaalarmował pozostałych. Polowanie przerwano.

- W grupie myśliwych był lekarz, który od razu rozpoczął reanimację - opowiada świnoujski leśniczy i przewodniczący koła łowieckiego "Dzik", które było organizatorem polowania, Zbigniew Kimel. - W międzyczasie zadzwoniliśmy po policję i pogotowie. Niestety mężczyzny nie udało się uratować.

Strzelali dalej

Wczoraj, nie zważając na śmierć kolegi, myśliwi kontynuowali polowanie.

- Wykupione mieli trzy dni - opowiada inny myśliwy. - To polowanie dewizowe, za duże pieniądze. Mają pozwolenie na odstrzał piętnastu dzików i dziesięciu saren.

Przez dwa pierwsze dni ustrzelili 8 dzików i 5 saren. W piątek rano odegrano na myśliwskiej sygnałówce "Dasz bór", była honorowa salwa w powietrze i ... myśliwi poszli polować.

- Nie znamy się bliżej - opowiadał nam jeden z Duńczyków. - Przyjeżdżamy tutaj, tak jak się jedzie na wycieczkę organizowaną przez biuro turystyczne.

Gdy przyjechaliśmy na miejsce na samochodach leżały już martwe zwierzęta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński