Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamordował 18-latkę w ciąży. Bo się zdenerwował

Mariusz Parkitny [email protected]
- Gdybym wiedział, ze Sylwia żyje, to bym jej nie rzucał do Odry - mówił Dominik K. (na zdjęciu podczas wtorkowej rozprawy)
- Gdybym wiedział, ze Sylwia żyje, to bym jej nie rzucał do Odry - mówił Dominik K. (na zdjęciu podczas wtorkowej rozprawy) Sebastian Wołosz
- Nic nie byłem wart na wolności - mówi jeden z oskarżonych o zabójstwo 18-letniej Sylwii. - Mówiła, że jest w ciąży. Gdy usłyszałem o tej zdradzie zdenerwowałem się - dodał. Jest sądzony razem z matką i byłem kumplem.

Niewysoki, szczupły, mimo młodego wieku wyraziste, ostre rysy twarzy. Podobał się dziewczynom.

- Dużo się ich wokół mnie kręciło - przyzna na jednym z przesłuchań. Nie wygląda na skruszonego.

Sylwię poznał jesienią 2011 r. w Szczecinie. 18-letnia, drobna dziewczyna bardzo mu się spodobała. Zostali parą. Trzy miesiące potem spacerowicz zauważył ciało młodej kobiety przy kanale Odry na ul. Grobli (północna część Szczecina). Sylwia miała poderżnięte gardło i ślady uderzeń na ciele.

Dominik K.

Gdy 15 grudnia ub.r. policja dostała zgłoszenie o zwłokach nad Odrą, 18-letni Dominik K. siedział u nowej dziewczyny w Dobrej. Powiedział jej, że prawdopodobnie zabił swoją byłą. Był z nim kolega - 18-letni Michał J. Buszował po internecie sprawdzając, czy są już jakieś informacje o zabójstwie. Były. Niedługo potem do mieszkania dziewczyny Dominika wpada policja i zatrzymuje obu chłopaków.

W swoim dotychczasowym życiu Dominik K. zdążył już nieźle narozrabiać. Rzucił zawodówkę, bo nie chciało mu się uczyć. Dwa razy pracował - po miesiąc w Remondisie i zakładach mięsnych. Dzień po zabójstwie miał zacząć z Michałem J. roznosić ulotki.

- Stałej roboty nikt nie chce mi dać. Byłem na utrzymaniu rodziców - żalił się po zatrzymaniu.
Dużo pił. Dwa razy wysyłali go na terapię. Żadnej nie skończył. Często mówił, że ze sobą skończy. Dwa razy był już karany. Dawał się we znaki rodzicom tak bardzo, że matka powie o nim: - Ten czubek, ciął się. Niech radzi sobie sam. Jest dorosły. Nie odpowiadam za to co robi - mówiła Mariola K.

W procesie jest oskarżona o pomoc synowi w zacieraniu śladów zabójstwa.

Tuż po zatrzymaniu, 15 grudnia, Dominik K. chętnie opowiada policjantom jak zabił. Deklaruje się nawet, że pokażę to na miejscu. Dlatego przed północą przesłuchanie w komisariacie zostaje przerwane i pod eskortą podejrzany jedzie na miejsce zbrodni. Pokazuje jak dusił Sylwię, jak poderżnął jej gardło, jak z kolegą wlekli ją za nogi, aby wrzucić do Odry. - Ja sam wrzucałem - broni Michała J.

Z wizji lokalnej wracają po północy i w komisariacie kontynuują przesłuchanie.

Michał J.

Poznali się z Dominikiem pół roku przed zabójstwem Sylwii. W kawiarence internetowej. Dobrze im się gadało, więc szybko zostali kumplami. Ich ulubionym zajęciem było picie.

Dominik imponował 19-letniemu Michałowi. Bo był przystojniejszy, bardziej wygadany, miał powodzenie u dziewczyn. Na kompleks Michała prawdopodobnie wpływ miało to, że niedosłyszy i przez to dość niewyraźnie mówi. Jest też poważnie chory na serce. Przed zatrzymaniem uczył się w zawodówce na kucharza. Po ojcu pobierał rentę. Ok. 1 tys. zł miesięcznie.

Dzień przed zabójstwem wysłał Dominikowi sms: "Co robisz?" Dominik też się nudził, więc umówili się na wódkę. W ciągu kilku godzin wypili ponad litr. Spotkali Sylwię. W tramwaju wywołali awanturę. Trafili na komisariat. Po przesłuchaniu zostali zwolnieni. Potem znów spotkali się na ul. Wiszesława.

Zabójstwo

Z pierwszego przesłuchania Dominika po zabójstwie: "Usiadł z Sylwią na ławce w parku. Zaczęli rozmawiać. Dziewczyna potwierdziła mu, że gdy byli parą zdradziła go z innym chłopakiem. - Chciała do mnie wrócić, ale ja już nie chciałem. Mówiła, że jest w ciąży. Gdy usłyszałem o tej zdradzie zdenerwowałem się. Uderzyłem ją w twarz".

Potem były kolejne ciosy, podduszanie, rzucenie dziewczyny na ziemię i podtapianie w dużej kałuży. W tym czasie Michał stał dalej, ale widział co się dzieje.

- Daj mi coś ostrego - krzyknął do niego.

Michał wyjął z kosza na śmieci butelkę. Nie wiadomo, czy była już rozbita. Podał Dominikowi, który poderżnął Sylwii gardło. Był w zimowych rękawiczkach. Gdy dziewczyna przestała oddychać wpadli w panikę .Wrócili do mieszkania Dominika, które jest nieopodal parku.

Rodzicom powiedział, że chyba zabił dziewczynę. Matka dała mu gumowe rękawiczki, aby nie było śladów na miejscu zbrodni. Obaj wróci na miejsce zabójstwa. Sylwia leżała w tym samym miejscu, gdzie ją zostawili.

- Wziąłem ją za nogi i ciągnąłem w kierunku rzeki. Nie dałem jednak rady. Pomógł mi Michał, ale to ja sam wrzuciłem ją do Odry - powie na przesłuchaniu.

Potem wrócili do domu, a matka Dominika wyprała im brudne rzeczy.

Mariola K. zaprzecza, że pomogła synowi zacierać ślady zabójstwa. - Nie uwierzyłam mu. On sam wziął te rękawiczki - mówiła.

Zanim podejrzani zostali zatrzymani, kilku znajomym opowiedzieli co zrobili.

18-letni Dominik siedział u nowej dziewczyny w Dobrej. Powiedział jej, że prawdopodobnie zabił swoją byłą. Był z nim kolega - 18-letni Michał, który buszował po internecie sprawdzając, czy są już jakieś informacje o zabójstwie

Wersje

Taką wersję Domink K. powtarzał podczas sześciu pierwszych przesłuchań. Na siódmym zmienił zdanie. Dziś twierdzi, że jest niewinny, a winą obciąża Michała.

- Widziałem jak klękał przy Sylwii i miał przy sobie jakiś pręt. Ja jej nie zabiłem. Miałem dużo dziewczyn, nie skrzywdziłbym kobiety - wyjaśniał.

Ale Michał J. twierdzi, że to nieprawda. Na żądanie Dominika podał mu rozbitą butelkę, którą ten podciął szyję ofierze.

Po ich przyjaźni nie ma już śladu. Teraz nawzajem zarzucają na siebie winę.

- Przestałem go bronić, gdy dowiedziałem się, że w więzieniu nadaje na mnie. A ja wziąłem winę na siebie, bo na wolności i tak nie czekałoby mnie nic dobrego - mówi Dominik K.

- A kiedy zdążyliście uzgodnić ta wersję - pytał sędzia Grzegorz Kasicki.

- W drodze do mojej dziewczyny, w której domu nas zatrzymano - odpowiedział Dominik K.

To interesujący wątek, bo obaj mężczyźni byli w tym czasie po wypiciu dużej ilości alkoholu i może dziwić, że w tak krótkim czasie udało im się ustalić wszystkie szczegóły wyjaśnień.

- Ja się go bałem - odpowiada 19-letni Michał J. - Ja podałem Dominikowi mu ta butelkę, bo mi rozkazał. Ale nie pomagałem mu wrzucać Sylwii do rzeki - mówi.

Jego przesłuchanie przed sądem było bardzo trudne, bo co chwilę zmieniał zdanie. Twierdził nawet, że do zeznań przymusili go policjanci.

Matka

Proces całej trójki zaczął się w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. Oskarżeni siedzą od roku w areszcie. Mariola K. odpowiada z wolnej stopy. Broni się przed obciążającymi zeznaniami syna.

- Nie uwierzyłam, gdy zaczął mówić, że kogoś zabił. On był pijany. Mąż spał. To było tak niewiarygodne, że nie uwierzyliśmy mu. Inaczej byśmy zawiadomili pomoc. Ja im nie dałam tych rękawiczek. Dominik wziął je sam. Poszłam spać, rano z mężem szliśmy do pracy. Nie wyprałam im też tych brudnych rzeczy - mówi Mariola K.

W trakcie rozprawy prawie na siebie nie patrzyli.

Na następnej rozprawie sąd zacznie przesłuchiwać świadków. Oskarżonym, którym prokurator zarzucił zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, grozi dożywocie, Marioli K.- pięć lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński