Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast karty SIM i iPada dostawał słone rachunki

Anna Miszczyk [email protected]
- Orange twierdził, że sprzęt do mnie dotarł i działa. I wystawiali mi faktury - mówi Marek Muzyczka
- Orange twierdził, że sprzęt do mnie dotarł i działa. I wystawiali mi faktury - mówi Marek Muzyczka Anna Miszczyk
Świnoujście. Orange Polska skusiła mieszkańca Świnoujścia do zamówienia internetu. W ofercie był też tablet. Klient podpisał umowę, ale obiecanego sprzętu nie dostał. Za to go straszono. Pomogła dopiero nasza interwencja.

Marek Muzyczka prowadzi w Świnoujściu lombard. W październiku ubiegłego roku konsultant Orange Polska namówił go do skorzystania z oferty promocyjnej: podłączenia do internetu.

- Obiecano mi także iPad - opowiada pan Marek. - W październiku przyjechał kurier z umową do podpisania. Zdziwiłem się, że bez sprzętu, ale zapewniano mnie, że wkrótce go otrzymam.
No i się zaczęło

Jeszcze tego samego miesiąca świnoujścianin dostał fakturę do zapłacenia. Oprócz opłat za telefon (z którego już wcześniej pan Marek korzystał) widniała na niej kwota za internet.

- No i się zaczęło - mówi pan Marek. - Dzwoniłem do konsultantów i mówiłem, że dotychczas nie mam ani karty SIM, która pozwala na podłączenie się do internetu, ani iPada, na którym miałem korzystać z internetu. Według konsultantów, sprzęt do mnie dotarł i już nawet mają informacje, że karta SIM działa. Myślałem, że może ktoś ukradł ten sprzęt i pracuje na nim na moje konto. Skontaktowałem się więc z firmą kurierską, by to wyjaśnić. Byli chętni. Tylko potrzebowali numeru faktury wysłanego do mnie sprzętu. W Orange Polska nie chcieli mi tego numeru podać.

Zaczęły się pisemne reklamacje, rozmowy telefoniczne z przedstawicielami Orange Polska.
- Powoływałem się na wcześniej nagrane rozmowy (przecież informują, że je nagrywają), ale twierdzili, że trudno je odtworzyć. Usłyszałem, że jest im przykro, ale nadal mam płacić - opowiada świnoujścianin.

Wynajął adwokata

Pan Marek przestał regulować w całości faktury. Płacił tylko za połączenia telefoniczne. I wynajął adwokata. Wtedy zablokowano mu telefon do firmy.

- To źle o mnie świadczyło - przyznaje. - Klient mógł się chcieć ze mną skontaktować, zapytać o rzeczy pozostawione w lombardzie, a tu w słuchawce głucho. Za telefon płaciłem co miesiąc 300-400 złotych. Od grudnia nie mogłem z niego korzystać. I jeszcze zaczęli mnie szantażować, że trafię na listę dłużników, a właśnie chciałem wziąć kredyt. Mógłbym dla świętego spokoju Orange zapłacić, ale skoro nie korzystam z usługi, dlaczego mam to robić?

Świnoujścianin mówi, że skontaktował się z policją. Nie wykluczano, że mogło dojść do kradzieży sprzętu i impulsów. Ale brakowało dokumentacji z Orange Polska, by rozwikłać sprawę.

Przyznali, że nie wysłali

Po pomoc zwrócił się do naszej gazety. Napisaliśmy do Orange Polska prośbę o wyjaśnienie sytuacji. Dotychczas nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Kilka dni temu skontaktował się za to z nami pan Marek.
- Dzięki wam, po czterech i pół miesiąca udało się załatwić sprawę - mówi szczęśliwy. - Właśnie uruchomili mi firmowy telefon. Byłem zaskoczony, bo klient do mnie zadzwonił. I dzwonili z Orange z przeprosinami. Mówili, że przesłuchali nagrania. Sprawdzili wszystko i okazało się, że ten sprzęt nie został do mnie nigdy wysłany. Faktury mam mieć anulowane. Okazało się też, że iPada nie miałem dostać. Jedynie kartę SIM. Postanowiłem zrezygnować w ogóle z tej promocji i mieć spokój. Tyle miesięcy się z nimi użerałem. W nocy nie mogłem spać, bo bałem się, że poblokują mnie i nie będę miał kredytu. Jeszcze raz dziękuję, że mi pomogliście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński