Po raz pierwszy w historii rybołówstwa bałtyckiego nie będzie tzw. śledziowych żniw. Rybacy są załamani. Choć łowią też inne ryby, to jednak śledź jest dla nich najważniejszym źródłem dochodu. Tylko w świnoujskiej bazie stoi 30 jednostek. Rybacy mówią, że 2 tysiące ton są w stanie sami złowić.
- A co z pozostałymi rybakami? - pyta świnoujski rybak Leszek Baran. - Z Dziwnowa, Międzyzdrojów, tymi co łowią na Zalewie?
Na zachodnim Bałtyku sezon na śledzia trwa od marca do maja. Wtedy ryba wpływa z Morza Północnego na tarło do Zatoki Pomorskiej. Unijne limity na ilość połowów spadają od 2008 roku. Wtedy było to jeszcze ponad 6 tys. ton. Rok później już tylko 3566 ton, a teraz zaledwie 2058.
Rybacy dodają, że skoro ubiegłoroczny limit został przełowiony, to było jasne, że w tym rok rząd powinien zadbać o większy.
- Dlaczego polski rząd, minister rolnictwa nic nie robią? - pyta świnoujski rybak Zbigniew
Kwiecień. - Inne kraje mogą łowić, dlaczego nam każe się stać w porcie i nie pozwala zarabiać?
Niektórzy mówili, że coraz niższe limity na śledzie dla Polaków, to efekt działań rządu niemieckiego.
- To ich rybacy pierwsi łowią śledzie wpływające do Bałtyku z Morza Północnego - mówili świnoujscy rybacy. - W Sassnitz mają potężną przetwórnię mączki rybnej. Na potęgę łowią więc śledzie. A żeby w ogóle jakaś ryba dotarła na tarło, no to Unia ogranicza nam połowy. Tym bardziej, że nasz rząd się temu nie przeciwstawia.
Zakaz najbardziej dotknął tych rybaków, którzy nie załapali się w losowaniu na połów dorsza. Zgodnie z przepisami, żeby dostać dotację, muszą stać w porcie przez 120 dni w roku.
- W kwietniu minister każe nam stać w porcie, ale tego miesiąca nie zalicza się do tych 120 dni - mówią świnoujscy rybacy.
Wczoraj do rybaków ze Świnoujścia i okolic przyjechali ich koledzy z innych polskich portów. Ich jednak zakaz połowu tak bardzo nie dotknął, bo nastawieni są na inną rybę. Ale jak mówili, chcą zamanifestować jedność wszystkich polskich rybaków.
- Dziś jesteśmy tu, żeby was poprzeć w sprawie śledzia - mówił Jerzy Wysoczański z Ustki. - Jutro to my możemy potrzebować waszego wsparcia w sprawie dorsza.
Ich zdaniem, ryby w Bałtyku jest dużo, w przeciwieństwie do tego, co twierdzą urzędnicy Unii.
- Wszystkie kraje, które łowią w Bałtyku oszukują Unię - mówili. - Podają takie dane, jakie Unia wyznaczyła limity, a łowią i tak dużo, dużo więcej. Tyle, że oni mają za sobą swoje rządy. A my jesteśmy sami.
Spotkanie rybaków zorganizował europoseł Marek Gróbarczyk z PiS. Zapowiedział, że jego partia wystąpi o odwołanie ministra rolnictwa. Liczy, że wniosek znajdzie poparcie wśród posłów PSL i SLD.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?