Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójca z UB. Felieton Instytutu Pamięci Narodowej

Daniel Piekaruś
archiwum IPN/nadesłane
W powojennej Polsce wyroki kary śmierci zapadały nader często. Archiwa IPN pełne są akt sądowych zawierających zapis ostatnich, dramatycznych chwil życia żołnierzy podziemia niepodległościowego, którzy mimo przelanej za Ojczyznę krwi, nie zasłużyli na akt łaski ze strony prezydenta Bolesława Bieruta. „Rysą” na bezwzględnym wizerunku systemu komunistycznego były procesy, w których oskarżano członków partii lub funkcjonariuszy urzędu bezpieczeństwa. Wówczas mimo ewidentnych zarzutów kryminalnych zapadały stosunkowo łagodne wyroki lub dochodziło do wyjątkowych ułaskawień, nawet za najcięższe przestępstwa.

Szczególnie podwójne standardy zastosowano w sprawie Władysława Bałabuszka, funkcjonariusza UB z Krasnegostawu, który w krótkim czasie z karnego bezpieczniaka przerodził się w bezwzględnego zabójcę. Mimo, że w okresie okupacji przez krótką chwilę był członkiem BCh, to już w 1943 r. współorganizował placówkę GL oraz zakładał lokalną komórkę PPR, będąc jednocześnie informatorem partyzantki sowieckiej.

Jako sprawdzony towarzysz został zastępcą kierownika sekcji do Walki z Bandytyzmem, powołanej do likwidacji antykomunistycznej partyzantki. Po roku służby był pozytywnie ocieniany przez swoich przełożonych, którzy widzieli w nim „karnego, zdyscyplinowanego służbistę”.

Strzał z przyłożenia

Przemiana Bałabuszka nastąpiła 20 marca 1946 r., kiedy do Krasnegostawu przyjechało trzech przedstawicieli bloku partii demokratycznych w celu nadzorowania zbiórki świadczeń rzeczowych. Jednym z delegatów był członek PPR Stanisław Parzymies, który będąc w stanie nietrzeźwym zaczął wymachiwać pistoletem twierdząc, że wszystkich wystrzela. Delegacja udała się do miejscowej piwiarni, gdzie Zygmunt Kwiecień odebrał koledze pistolet i postanowił razem ze Stanisławem Staniszewskim odprowadzić awanturującego się Parzymiesa na kwaterę. W tym samym czasie na miejsce zajścia dotarło dwóch funkcjonariuszy UB, aresztując Kwietnia oraz Staniszewskiego, po czym oficer śledczy Stanisław Dawidiuk odprowadził ich do siedziby urzędu. Przy pijanym Parzymiesie znajdującym się w obrębie klatki schodowej budynku został tylko Bałabuszek, który bez przyczyny go zastrzelił.

Podczas przesłuchania funkcjonariusz przyznał się w całości do popełnionego czynu stwierdzając, że zrobił to w obawie o własne życie. Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom funkcjonariusza, ponieważ obciążyły go zeznania dwóch towarzyszy denata. Oskarżenia były tym mocniejsze, że padały z ust aktywistów partyjnych. W toku procesu bezsprzecznie ustalono, że „oskarżony wszedł do sieni omawianego domu i tam z posiadanego pistoletu służbowego marki TT strzelił do siedzącego widocznie na schodach Parzymiesa Stefana, skoro kierunek lotu kuli wszedł przez twarz, szyję i kręgosłup szyjny denata. Skutkiem przestępczego działania oskarżonego była natychmiastowa śmierć”.

W imieniu honoru rodziny

Pomimo trwającego postępowania wyjaśniającego już 18 czerwca 1946 r. Bałabuszek dokonał kolejnego zabójstwa, tym razem funkcjonariusza MO. Dzień wcześniej, dwaj milicjanci, Grzegorz Kniaziuk i Jan Kraśnicki, jadąc furmanką z Franciszkowa do Anielpola zauważyli na drodze uzbrojonego mężczyznę, który mimo wezwania do zatrzymania się, zaczął uciekać. W wyniku interwencji Kniaziuk postrzelił delikwenta, którym okazał się członek ORMO Wacław Hawryluk, prywatnie szwagier Bałabuszka. Rannego odtransportowano do szpitala powiatowego w Krasnymstawie. Następnego dnia po tym zdarzeniu, Kniaziuk postanowił wrócić furmanką do posterunku MO w Kraśniczynie, gdzie pełnił służbę. W trakcie przejeżdżania przez miasto dosiadł się do niego Bałabuszek, który zaczął robić mu wymówki w związku z postrzeleniem i aresztowaniem jego szwagra. Miedzy funkcjonariuszami doszło do szarpaniny, w wyniku której Bałabuszek wyjął pistolet służbowy i z bliskiej odległości strzelił milicjantowi w skroń.

Ubek przed sądem

Dwa dni później Bałabuszek został aresztowany. Pomimo oskarżenia o popełnienie dwóch morderstw nie zamierzał dobrowolnie poddać się karze. W nocy z 21 na 22 czerwca wraz z dwoma współwięźniami uszkodził mur celi i zbiegł. Następnego dnia został zwolniony ze służby. Ukrywał się aż do ogłoszenia amnestii, kiedy to formalnie ujawnił się 15 marca 1947 r. Wówczas został ponownie zatrzymany i osadzony w więzieniu na Zamku w Lublinie.

Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie 5 marca 1948 r. wydał wyrok skazujący Władysława Bałabuszka na karę śmierci oraz utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze, wraz z przepadkiem całego mienia na rzecz Skarbu Państwa. Ponadto w obu przypadkach wykazano, że zabójstwa zostały popełnione z pełną premedytacją.

W dniu 25 marca 1948 r. Najwyższy Sąd Wojskowy w Warszawie utrzymał wyrok pierwszej instancji stwierdzając, że Bałabuszek „popełnił stosunkowo w krótkim okresie czasu dwa zabójstwa, w sposób wskazujący na to, iż zabójstwo ludzi traktuje jako rzecz zwyczajną, (…) przez swój pociąg stały do popełniania zabójstw stał się osobnikiem nie rokującym nadziei poprawy i groźnym dla społeczeństwa”.

Pomimo wszystko byłemu funkcjonariuszowi „sprzyjało szczęście”. W kwietniu 1948 r. na usilne prośby żony skazanego, Bolesław Bierut skorzystał z prawa łaski zmieniając karę śmierci na wyrok dożywotniego więzienia. Na mocy ustawy amnestyjnej wyrok zmniejszono do 12 lat pozbawienia wolności, a następnie ze względu na zły stan zdrowia Bałabuszek został warunkowo zwolniony z więzienia już 29 listopada 1954 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zabójca z UB. Felieton Instytutu Pamięci Narodowej - Kurier Lubelski

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński