Do zbrodni doszło po pijackiej libacji. Prawdopodobnym sprawcą jest mężczyzna, który już odsiadywał wyrok za zabójstwo.
- Pomyślałem, że śpi pijana albo nie ma jej w domu - mówił Jan Ł. kiedy zbliżając się do mieszkania słyszał ujadanie psów. - Psy wtedy tak się zachowują. Drzwi nie były zamknięte. Zapaliłem światło. Leżała na tapczanie, twarzą do kanapy. Chciałem ją podnieść. Już nie żyła.
Bił, bo piła!
55-letni Jan Ł. i dwa lata młodsza od niego Irena Ż. żyli w konkubinacie. Mieszkali w kamienicy przy ul. Wojska Polskiego w Policach.
- Od lat słyszałem z za ściany awantury, kłócili się - mówi jeden z sąsiadów.
- Często była posiniaczona - potwierdza sąsiadka. - Kiedyś opowiadała mi, że Jan połamał jej żebra, a on tłumaczył to tym, że chce, aby przestała pić.
- Kłócił się z konkubiną, rękoczyny były, nie podobało mu się, że ona pije z innymi, bo on nie pił - dodaje kolejna sąsiadka.
Mieszkanie Ireny Ż., było jednym z miejsc libacji, zwłaszcza kiedy jej konkuben był w pracy. Pijatyki odbywały się też często w mieszkaniu Henia. Miał kawalerkę w tej samej kamienicy, w klatce obok. Zdaniem sąsiadów, Henio był w zażyłych stosunkach z Ireną Ż.
- Często widywałam go w naszej klatce - mówi sąsiadka. - Do nikogo innego nie chodził, tylko do Ireny.
Feralny dzień
W środę Henia również widziano w klatce schodowej nr 6 przy ul. Wojska Polskiego.
- Szedł do Ireny po godz. 13 - mówi jedna z mieszkanek kamienicy.
Po raz ostatni sąsiedzi widzieli Irenę Ż. tego dnia w towarzystwie dwóch mężczyzn ok. godz. 17. Jednym z nich był Henryk M.
Konkubin Ireny, Jan Ł. pracuje w Szczecinie. Zapewnia, że w Policach był ok. godz. 20. Zanim ruszył do domu, udał się na działkę w pobliżu ul. Wojska Polskiego, by nakarmić psy. W sumie ma ich 12 - na działce 4, resztę w mieszkaniu.
Zbliżając się do domu słyszał ujadanie psów. Nie zdziwił się.
- Zawsze się tak zachowują, kiedy Irena śpi pijana albo nie ma jej w domu - mówił potem funkcjonariuszom policji. W mieszkaniu dokonał makabrycznego odkrycia.
Po śladach
Wszystko bezspornie wskazywało na zabójstwo. Ślady krwi zaprowadziły policjantów do mieszkania Henryka M., w sąsiedniej klatce budynku.
- Musieliśmy wywarzyć drzwi, by dostać się do środka - mówi podinsp. Bogdan Jankowski p.o. komendanta policji w Policach . - W zdewastowanej kawalarce, bez prądu, gazu, światła było dwóch mężczyzn: właściciel, 52-letni Henryk M. oraz 66-letni Robert G. Ten pierwszy pod połą marynarki ukrywał nóż. Ślady krwi wskazują, że to jest najprawdopodobniej narzędzie zbrodni. Takiego noża brakowało w komplecie, który zabezpieczono w mieszkaniu denatki.
Henryka M. miał też plamy krwi na odzieży, dłoniach i obuwiu. Znaleziono przy nim również zakrwawioną chustkę, którą prawdopodobnie zabójca wycierał nóż.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?