„Z woleja”: Gmoch w piekarni czyli od Argentyny 1978 do Kataru 2022

Ryszard Czarnecki
Człowiek wielu talentów - były piłkarz i trener piłkarski, teoretyk i analityk futbolu, inżynier, działacz sportowy i polonijny, a także publicysta oraz ekspert i komentator telewizyjny. Jacek Gmoch
Człowiek wielu talentów - były piłkarz i trener piłkarski, teoretyk i analityk futbolu, inżynier, działacz sportowy i polonijny, a także publicysta oraz ekspert i komentator telewizyjny. Jacek Gmoch Sylwia Dąbrowa
Właśnie wróciłem z Filadelfii, a więc z miasta, gdzie narodziły się Stany Zjednoczone Ameryki. To tu Jerzy Waszyngton, Beniamin Franklin i inni ogłosi słynną Deklarację Niepodległości, a następnie uderzyli w dzwon, który… natychmiast pękł. Filadelfia to miasto sportu – pięć sportów zespołowych ma tu kluby w ligach zawodowych: piłka nożna, koszykówka, baseball, futbol amerykański i hokej. Akurat gdy byłem, rozgrywano serię finałową o tytuł w lidze baseballa, gdzie miejscowi „Phils” walczyli z Houston.

Ów pojedynek składający się z siedmiu meczów miał zdecydować, czy Filadelfia po dziewięciu chudszych latach wróci na tron. Charakterystyczne, że w zawodowych ligach amerykańskich (czy też północno-amerykańskich) walczy się nie o tytuł mistrza USA, czy nawet kontynentu, ale o… tytuł mistrza globu. Jankesi uważają, że są pępkiem świata i nie muszą z innymi kontynentami uzgadniać tego megalomańskiego tytułu. Uważają, że skoro taka NBA czy NFL są najmocniejsze na świecie, mają największe budżety i największą promocję, to ex definitione można założyć, że grają o tytuł najlepszego klubu na globie. Szkoda, że nie w galaktyce...

Swoją drogą Polska - o czym wie każdy, kto interesuje się sportem - ma najsilniejszą żużlową ligę świata z bajecznymi kontraktami dla zawodników, niebywałym budżetem i reklamą - ale nam skromnym Polakom, nieśmiałym Sarmatom do głowy nie przyszło, aby ogłosić, że Betard Sparta Wrocław, Motor Lublin czy kluby z Gorzowa lub Leszna biją się o tytuł klubowego mistrza świata.

W Filadelfii jest też polski klub piłkarski: Polish Eagles czyli Polskie Orły, założony przez żołnierza armii gen. Andersa, pana Suchodolskiego, przez parędziesiąt lat też jego prezesa. Przed ponad trzema dekadami była to najlepsza amatorska drużyna w całym stanie Pensylwania - który zresztą nazywa się od nazwiska Williama Penna, przedsiębiorcy i filantropa. Polacy zdobywali tytuł mistrza stanu i stanowy puchar, opierając swój sukces na permanentnym ściąganiu z Polski starszych piłkarzy z pierwszej ligi (późniejszej Ekstraklasy) czy nawet drugiej, którzy lata świetności w polskim ligowym futbolu mieli może za sobą, ale na Amerykę byli jak znalazł.

Na co dzień pracowali parę godzin np. w polskiej piekarni u głównego sponsora klubu, czy w innych polskich firmach, ale też trenowali i wygrywali. Mało kto wie, że w owej piekarni dorabiał, trochę udzielając się w Polskim Orle były piłkarz warszawskiej Legii Jacek Gmoch. To właśnie w Filadelfii zastać go miała wiadomość, że obejmuje schedę po Kazimierzu Górskim i zostaje selekcjonerem reprezentacji Polski! Gmoch odbył więc drogę z Ameryki Północnej do Polski i z Polski i do Ameryki Południowej, gdzie pojechał z drużyną na mundial w 1978 roku.

Biało-Czerwoni uważani byli wtedy za jednego z faworytów, podobno mieliśmy najmocniejszą „pakę” w historii, ale skończyło się w przedziale miejsc pięć-osiem; choć na inauguracje MŚ bezbramkowo zremisowaliśmy z ówczesnym mistrzem świata Niemcami Zachodnimi.

„A imię jego czterdzieści i cztery…” - wołał Adam Mickiewicz. Właśnie mija równo 44 lata od tamtych mistrzostw w Ameryce Łacińskiej i przed nami oryginalny, bo listopadowo-grudniowy mundial w Katarze. Jest o nim już głośno ze względów, niestety, poza piłkarskich. W debacie, która toczy się często w mediach w ogóle niezwiązanych ze sportem, futbolu jest jak na lekarstwo, a hipokryzji - ocean. Można oczywiście walić w Katar jak w bęben, ale to nie krasnoludki i sierotka Marysia przyznały państwu szejków prawo organizacji MŚ 2022. Może rozliczymy tych, którzy za tym głosowali? Wiem: to jest trudniejsze...

W związku z katarskim mundialem FIFA zleciła wyprodukowanie serii krótkich dwudziestoparominutowych filmów dokumentalnych o poszczególnych reprezentacjach i najwybitniejszych piłkarzach, którzy zameldują się na Półwyspie Arabskim w drugiej połowie listopada.

Właśnie jeden z takich filmów oglądałem. Poświęcony był Robertowi Lewandowskiemu oraz reprezentacji Ekwadoru, która w eliminacjach MŚ strzeliła - co podkreślają autorzy owego anglojęzycznego dokumentu - tyle samo bramek, co Argentyna Leo Messiego, a przed trzema laty zdobyła tytuł mistrza Ameryki Południowej U-19. Życie pokaże czy Moises Caisedo, Alexander Dominguez i ich koledzy wyjdą z bardzo silnej grupy, ale mnie szczerze mówiąc, znacznie bardziej obchodzi los Biało-Czerwonych. „Wiara góry przenosi” - trzeba wierzyć, że będzie przepięknie…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

MKOL dopuszcza Rosjan do startów, są jednak warunki

Materiał oryginalny: „Z woleja”: Gmoch w piekarni czyli od Argentyny 1978 do Kataru 2022 - Sportowy24

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński
Dodaj ogłoszenie