Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystraszony przez spikera

Krzysztof Dziedzic, 17 marca 2004 r.
Maciej Maciejewski chętnie prowadzi mecze w Szczecińskiej Amatorskiej Lidze Piłki Siatkowej.
Maciej Maciejewski chętnie prowadzi mecze w Szczecińskiej Amatorskiej Lidze Piłki Siatkowej. Andrzej Szkocki
- Kiedyś podczas meczu siatkarek Zawiszy w Sulechowie gwizdnąłem, że piłka uderzyła w sufit, ale tak nie było. Zrobiła się afera: po spotkaniu działacze musieli mnie bronić przed kibicami, gdy szliśmy do samochodu - to jedna z sytuacji jaka spotkała szczecińskiego arbitra siatkarskiego Macieja Maciejewskiego, który od czterech sezonów sędziuje najważniejsze mecze kobiet w Polsce.

Maciej Maciejewski znany jest w Szczecinie przede wszystkim jako syn Zbigniewa Maciejewskiego, byłego I-ligowego arbitra, prezesa Okręgowego Związku Siatkówki w Szczecinie, obecnie szefa Szczecińskiej Amatorskiej Ligi Piłki Siatkowej. Senior Maciejewski często zabierał juniora na mecze i zaszczepił mu miłość do siatkówki.

- Sędziowałem razem z nim, pisałem protokoły - wspomina Maciej. - Na tyle mnie to wciągnęło, że w wieku 13 przestałem grać w piłkę nożną i koszykówkę, a zająłem się "sitem". Grywałem w reprezentacji szkoły, a gdy skończyłem 15 lat zrobiłem kurs młodzieżowego sędziego.

Mój starszy brat

Potem kariera sędziowska potoczyła się szybko: druga klasa sędziowska, pierwsza, awans na sędziego szczebla centralnego. Obecnie jest arbitrem klasy państwowej i pozostaje mu tylko do zdobycia tytuł sędziego międzynarodowego. Prowadzi w ekstraklasie mecze najlepszych drużyn kobiecych: Nafty Piła ze Stalą Bielsko, czy Nafty z Winiarami Kalisz. - Trzeba przyznać, że było mi łatwiej piąć się po szczeblach kariery niż ojcu. Choćby dlatego, że w Szczecinie jako jego syn byłem dobrze znany - uważa.

Ale poza Szczecinem ludzie związani z siatkówką nie zawsze wiedzieli jaki jest stopień pokrewieństwa pomiędzy obu Maciejewskimi, więc często pozwalali sobie na żart. - Ojciec namawiał spikerów, żeby przedstawiać nas jako... braci. Sędzia Maciej Maciejewski i jego starszy brat Zbigniew - Maciej kiwa głową, jakby jeszcze do dziś nie mógł się nadziwić, że ktoś w to uwierzył...
W karierze przytrafiło się Maciejowi kilka ciekawych sytuacji.

- Najtrudniejsze chwile przeżyłem w Sulechowie, podczas meczu Zawiszy - opowiada. - Po zagraniu jednej z siatkarek gospodyń uznałem, że piłka dotknęła sufitu. Potem wszyscy mi mówili (nie tylko przedstawiciele gospodarzy), że piłka wleciała w niszę pod sufitem, ale go nie dotknęła, czyli popełniłem błąd. I zaczęło się zamieszanie.

Na mecze Zawiszy przyjeżdża sporo kibiców żużlowych z Zielonej Góry, znanych z wielkiego temperamentu. Zrobiła się afera - już nawet nie pamiętam, czy Zawisza przegrał, czy wygrał. W każdym razie po meczu działacze musieli nas asekurować, gdy szliśmy do samochodów.

Problem z kartami

Innym razem presję na jego poczynaniach wywarł... spiker. - Sędziowałem piąty, decydujący mecz, o awans do II ligi pomiędzy Orłem Międzyrzecz a Chełmcem Wałbrzych - wspomina. - Problem w tym, że tego meczu prawdopodobnie by nie było, gdyby nie... karty zdrowia zawodników Orła. Po dwóch pierwszych meczach w Międzyrzeczu było 1:1.

W następną sobotę i niedzielę miały się odbyć dwa mecze w Wałbrzychu. Ale w czwartek przestała obowiązywać ważność kart zdrowia siatkarzy Orła. Nie zdołali ich przedłużyć na czas i sędzia nie dopuścił zawodników z Międzyrzecza do sobotniego meczu, odgwizdując walkower. Niedzielne spotkanie odbyło się. Orzeł wygrał gładko 3:0, doprowadzając do piątego meczu. Spiker dobitnie przypomniał to całe zamieszanie i ustawił kibicom wrogo w stosunku do mnie. Na szczęście Orzeł wygrał decydujące spotkanie 3:1 i awansował.

Innym razem Maciej Maciejewski miał problem z asystującą mu panią sędzią. - To był mecz ekstraklasy. Pani sędzia powinna być gotowa 60 minut przed meczem. Na trzy minuty przed rozpoczęciem spotkania jeszcze jej nie było i musiałem pełnić dwie funkcje. Do hali weszła na dwie minuty przed pierwszym gwizdkiem. Na szczęście była już gotowa - uśmiecha się.

Woli mężczyzn

Co sprawia mu największą trudność w sędziowaniu? - Wyrobienie celownika co do czystości odbić, czy odbicie było pojedyncze (czyli czyste), czy też podwójne - wyjaśnia. - Myślę, że należy to oceniać w zależności od poziomu zespołów. Inaczej trzeba na to spojrzeć, gdy grają dziewczyny z ekstraklasy, a inaczej gdy z SALPS-u.

Sędziuje mecze kobiet i mężczyzn. Które bardziej woli prowadzić? - Mężczyzn - twierdzi zdecydowanie. - Gra jest szybsza, występuje mniejsza ilość błędów. Siatkarze wymuszają dużą koncentrację. Trzeba być czujnym cały czas. U kobiet często jest duża różnica poziomu. Wtedy niewiele się na boisku dzieje i zdarza mi się rozluźnić uwagę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński