Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyspa Pucka w "Sprawie dla reportera" (zdjęcia)

Marek Rudnicki
Na spotkanie przyszło ponad 200 mieszkańców wyspy. Polały się łzy, były złorzeczenia pod adresem władz miasta.
Na spotkanie przyszło ponad 200 mieszkańców wyspy. Polały się łzy, były złorzeczenia pod adresem władz miasta. Marcin Bielecki
Mieszkańcy Wyspy Puckiej od prawie 20 lat domagają się ustanowienia prawa własności ziemi, którą uprawiają.
Elzbieta Jaworowicz w SzczecinieNa Wyspie Puckiej realizowano program "Sprawa dla reportera".

Elżbieta Jaworowicz w Szczecinie

Dopiero poprzednia rada miasta podjęła w tej sprawie uchwałę. Wydawało się, że gehenna mieszkańców wyspy wreszcie się skończy. Jednak nowy prezydent miasta, Piotr Krzystek, odmówił jej realizacji.

Na Wyspę Pucką przyjechała wczoraj z ekipą telewizyjną Elżbieta Jaworowicz, autorka znanego programu interwencyjnego "Sprawa dla reportera". Do zainteresowania się problemami mieszkańców tej części Szczecina skłoniły ją artykuły, które publikowaliśmy w "Głosie".

- My z Lwowa... - rozpłakała się i nie potrafiła dokończyć zdania Maria Jasińska.

- Ta ziemia jest dla nas święta, bo tu przyjechali nasi rodzice po wojnie - przekonywał Bogumił Świątek, opowiadając historię swojej rodziny. - To miała być ziemia obiecana, a okazała się przeklęta przez urzędników.

Wszyscy to słyszeliśmy

Na spotkanie przyszło ponad 200 mieszkańców wyspy. Kobiety płakały, a mężczyźni nie mogąc się powstrzymać klęli.

- Na jednym ze spotkań pan wiceprezydent Beniamin Chochulski rzucił nam w twarz, że nikogo się nie boi i "ma w dupie nas i dziennikarzy" - opowiada mężczyzna zaciskając nerwowo dłonie.

- Pan chyba przesadza, tak powiedział? - Jaworowicz nie może uwierzyć.

- Tak było, wszyscy to słyszeliśmy - odpowiada chór głosów. - Tak cały czas nas traktują.

- Ojciec był w AK, dziesięć lat spędził zesłany na Sybir, a później tu przyjechaliśmy - opowiada Andrzej Kropopek. - Od samego początku wszystkie władze traktowały nas jak zło konieczne. Spółdzielniom lekką rączką ziemię rozdawały i ustanawiały dla nich wieczyste. A nas traktowano jak trędowatych. Teraz zmuszają nas do podpisania umowy, która zezwoli miastu wyrzucić nas z ziemi i z domów w ciągu 15 dni.

- Czwarte już pokolenie jest na tej ziemi i czwarte umiera ze strachu, że pewnego dnia jak, w stanie wojennym, załomocą w drzwi i wyrzucą, bo tak postanowił sobie jakiś urzędnik - podpowiada Elżbieta Flis.

To naprawdę niemożliwe

Mieszkańcy wyspy zebrali pod obywatelskim wnioskiem o realizację uchwały poprzedniej rady około 800 podpisów. Teraz tylko czekają, by go złożyć w radzie. Nie wierzą jednak, że to coś zmieni, bo "prezydenckie lobby ma większość w radzie".

- To będzie wyrok na nas - mówi Dariusz Badura. - Wydany w imię prawa, jak kiedyś na Aborygenów w Australii.

- Przecież to niemożliwe, wy tę ziemię uprawiacie - dziwiła się Jaworowicz.

- A możliwy jest podział działek w poprzek domów? - pytał Bogumił Świątek. - Oni za nic nas mają, bo planują tę ziemię dobrze sprzedać. Naszym kosztem.

- Już Niemcy wiedzieli, że tu nie można inwestować ze względu na podłoże geologiczne - wyjaśniał wątpliwości Bartłomiej Toszek z Zachodniopomorskiej Izby Rolniczej.

- Chciałem z Anglii wrócić na ojcowiznę, ale widzę, że to niemożliwe - mówi Kamil Flis, który wyjechał do pracy na wyspy. - W kraju, w którym niszczy się tradycję i tworzących ją ludzi, nie da się żyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński