Komisja rewizyjna rady miasta, która od kilku miesięcy kontrolowała inwestycję na Wyspie Grodzkiej, praktycznie nic nie ustaliła. Stwierdziła jedynie, że były usterki w wykonaniu, ale że je naprawiono. To, że ta naprawa kosztowała miasto 230 tys. zł i że trzeba było założyć monitoring osiadania wyspy za 32,7 tys. zł, na to komisja nie zwróciła uwagi.
Podobnie nie zainteresował jej temat, kto odpowiada personalnie za zły nadzór nad wykonaniem, jak również, kto ponosi odpowiedzialność za przyjęcie projektu.
Tego projektu, który według ekspertyzy zleconej przez miasto wykazał błędy projektowe i w konsekwencji czego miasto żąda dziś od projektanta odszkodowania w wysokości 3,3 mln zł.
Co intrygujące, komisja nawet nie poprosiła projektanta o wyjaśnienia, ustosunkowanie się do zarzutów i nie zaprosiła go na swoje posiedzenie, choć wiadomo, że tenże nie zgadza się z zarzutami miasta.
W lipcu projektant odmówił zapłaty żądanej kwoty, co - zdaniem wiceprezydenta Michała Przepiery - zakończy tę sprawę w sądzie.
- Nie próbowaliśmy zaprosić projektanta, bo miasto wobec niego wyszło z roszczeniami - tłumaczy stanowisko komisji jej przewodniczący, Henryk Jerzyk.
Komisja nie wnikała w szczegóły inwestycji, bo jak twierdzi przewodniczący: - Błędy zrobił projektant, oparliśmy się o ekspertyzę, a byłoby zupełnie inaczej, gdyby nie dochodzenie prokuratury.
Do prokuratury sprawę oddała radna niezależna, Małgorzata Jacyna-Witt.
Może nie ma to znaczenia, ale na posiedzenie rady nie przyszli radni PiS, a pojawili się jedynie PO i niezależni.
Szczecin: Budowa portu jachtowego fuszerką? Wyspa się zapada. Profesor Meyer miał rację
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
