Wyrok zapadł 11 kwietnia w południe przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. Oprócz kary pozbawienia wolności bez zawieszenia, Krzysztof O. przez dziewięć lat ma zakaz pracy w instytucjach używających broni palnej. Matce postrzelonego Cezarego W. ma zapłacić 30 tys. zadośćuczynienia. Wyrok nie jest prawomocny. Obrona, która chciała uniewinnienia prawdopodobnie złoży apelację. Prokuratura wnioskowała o 4 lata więzienia i też może zaskarżyć wyrok.
ZOBACZ:
- Czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku. Ale apelacja jest bardzo prawdopodobna - mówił mec. Paweł Hałaczkiewicz, obrońca Krzysztofa O.
Wina nieumyślna
Policjant został skazany za przekroczenie uprawnień i niezasadne użycie broni.
- Kara jest na tyle dotkliwa i surowa, aby oskarżony i inne osoby, które mają uprawnienia do używani broni, nie postępowały w przyszłości tak lekkomyślnie narażając obywateli. W tej sprawie nie było bezpośredniego zagrożenia dla życia oskarżonego i innych osób. Policjant strzelił jeden raz na oślep, zakładając, że nie trafi w kierowcę. Stało się inaczej - wyjaśniała sędzia Ewa Borucka.
Sąd badał też, czy zachowanie oskarżonego nie było zabójstwem. Przyjęcia takiej kwalifikacji domagał się oskarżyciel posiłkowy, czyli matka zastrzelonego Cezarego W.
- Nie dopatrzyliśmy się tu zabójstwa, jak chciał oskarżyciel posiłkowy. Nie ma dowodów, że policjant godził się na to, że może zabić pokrzywdzonego. Jego wina była nieumyślna - tłumaczyła sędzia Borucka.
Jak do tego doszło
Do tragedii doszło w sierpniu 2016 r. w Szczecinie na ulicy Motorowej. Krzysztof O. zamiast patrolować ulice w innym rejonie miasta, ruszył za kierowcą, który dwa dni wcześniej nie zatrzymał się do kontroli drogowej i był poszukiwany, bo nie zgłosił się do więzienia po przerwie w karze. Z ustaleń prokuratury, których sąd nie zakwestionował wynika, że policjant postanowił na własną rękę ścigać Cezarego W. w służbowym radiowozie.
- Powinien sprawę zakończyć na notatce o tym, że kierowca nie zatrzymał się do kontroli. A poszukiwaniem kierowcy powinni się zająć policjanci z komisariatu w Dąbiu - mówił w sądzie Dariusz Z., zwierzchnik Krzysztofa O.
Oskarżony twierdzi, że gdy już dogonił Cezarego W. oddał strzał ostrzegawczy, a dopiero potem strzelił w kierunku auta, bo kierowca chciał go potrącić, gdy udało mu się wyjechać z błota.
- Chybiłem. Auto zaczęło jechać chwilę i zatrzymało się na ogrodzeniu. Kierowca mocno krwawił - mówił były już policjant.
Sąd nie uwierzył, że Cezary W. chciał policjanta rozjechać. Łusek po nabojach nigdy nie znaleziono.
Śmiertelne postrzelenie w Żydowcach. Koniec procesu byłego policjanta w sprawie śmiertelnego postrzału
Przypominamy. Czytaj więcej:
WIDEO: "Kur..., kogo bronicie?!". Bardzo nerwowo w Żydowcach. Wizja lokalna po śmiertelnym postrzale
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?