Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wściekły pies w domu w Mieszałkach

Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Po raz pierwszy od wielu lat w regionie, wykryto wściekliznę u zwierzęcia domowego.

Przez kilka dni rodzina z Mieszałek w gminie Grzmiąca, w powiecie szczecineckim, mieszkała pod jednym dachem razem z chorym psem. Mimo że zwierzę zachowywało się dziwnie, domownicy nie reagowali.

- Brytan dwa dni był uwiązany w korytarzu. My wchodziliśmy do domu oknem. Myśleliśmy, że może się uspokoi. Od małego był z nami. Nikomu wcześniej krzywdy nie zrobił - wspomina ze smutkiem Kinga Borowska.

Pies został uśpiony i zbadany. Lekarze weterynarii potwierdzili diagnozę - czworonóg był zarażony wirusem wścieklizny.

Na trzech drogach wjazdowych do Mieszałek, wsi położonej kilka kilometrów od Grzmiącej w powiecie szczecineckim, ustawiono wczoraj tablice z napisem "Teren zapowietrzony - wścieklizna!". Pracownicy sanepidu i weterynarii są tu codziennie.

Podobnie jak policjanci, którzy sprawdzają, czy wszyscy zaszczepili swoje psy przeciwko wściekliźnie.

- Brytan był szczepiony we wrześniu. Trzy lata chował się w domu. Nawet spał z nami. Nie biegał samopas, nie pogryzł się z innymi psami - zapewnia właścicielka. W telefonie komórkowym przechowuje zdjęcia dorodnego owczarka niemieckiego. Spokojny pies kilka dni temu zaczął się zachowywać agresywnie.

- Rzucił się na mnie i ugryzł w ramię - kobieta pokazuje miejsce na ręce, gdzie wbiły się kły zwierzęcia. Od tej pory trzymali psa na dworze, ale i tam wyrwał łańcuch i rzucił się na jej byłego męża. - Zdołaliśmy go uwiązać za łańcuch do balustrady schodów w sieni. Baliśmy się go, ale myślałam, że się uspokoi. Jadł i pił, ale rzucał się na nas. Strasznie się zmienił w tym czasie - opowiada Kinga Borowska. Kiedy po kilku dniach poszła na opatrzenie rany do lekarza rodzinnego, ten natychmiast powiadomił inspektorów sanitarnych, ci zaś weterynarzy. Dwoje dorosłych i troje ich dzieci, które miały kontakt z psem musi zostać zaszczepionych.

Takiego przypadku nie zanotowano na tym terenie od kilkunastu lat. Odkąd jest rozrzucana szczepionka dla lisów - głównych roznosicieli wścieklizny.

- Nasi pracownicy przeprowadzili wywiad w tej miejscowości. Sprawdzili, kto mógł mieć kontakt z zarażonym zwierzęciem. Wszyscy są pod opieką - uspokaja Andrzej Grobelny, dyrektor powiatowej stacji sanepidu w Szczecinku. - Wścieklizną można się zarazić po ugryzieniu albo poprzez kontakt ze śliną zwierzęcia - tłumaczy.

Rodzina trafiła do szpitala. Tam została poddana badaniom specjalistycznym i szczepieniom profilaktycznym. Zdaniem medyków, ludziom nie zagraża niebezpieczeństwo. Okoliczności zdarzenia wyjaśniają: powiatowy lekarz weterynarii i szczecinecki sanepid. Ciągle jest sprawdzane, czy kontakt z psem miały też inne osoby.

- Jak wiadomo, przeniesienie wirusa może nastąpić nie tylko przez pokąsanie, ale też poprzez ślinę zarażonego zwierzęcia - mówi Andrzej Grobelny, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Szczecinku.

Epidemiolodzy nie chcą wyrokować skąd u psa wirus śmiertelnej choroby. Prawdopodobnie czworonóg zakaził się po kontakcie z chorą dziką zwierzyną.

Wścieklizna jest chorobą nieuleczalną i zawsze śmiertelną. Jedyny ratunek to jak najszybciej podać szczepionkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński