Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrócili do Szczecina, by zrealizować najlepszy na świecie (dosłownie) pomysł. Kim są Aleksandra i Marcin Czajkiewicz?

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
FOTO DIANA KASHEL, IG: @hungry_di_photographer, @hungry_di_ MAKE UP LIWIA WÓJCICKA, IG: @lw_makeu STUDIO STUDIO TO.DO, ul. Piastów 22/3, Szczecin, IG: @studio_to.doGOŚCINNIE buldog angielski Ralph
FOTO DIANA KASHEL, IG: @hungry_di_photographer, @hungry_di_ MAKE UP LIWIA WÓJCICKA, IG: @lw_makeu STUDIO STUDIO TO.DO, ul. Piastów 22/3, Szczecin, IG: @studio_to.doGOŚCINNIE buldog angielski Ralph FOTO DIANA KASHEL
Wrócili do Szczecina z Warszawy po cichu, ale za to z pomysłem. Pomysłem, który po niespełna dwóch latach od realizacji okazał się najlepszym na świecie. Dosłownie, bo wraz z początkiem roku wygrali prestiżowy World Gin Awards. Tytuł przyniósł nie tylko zaszczyt i nowe kontakty, ale złamał też kilka stereotypów, jak choćby ten, że sukces można odnieść tylko w wielkim mieście. Mówimy oczywiście o Aleksandrze i Marcinie Czajkiewiczach, twórcach Heritage Magnolia Gin.

Obejrzałam wasze zdjęcia, którymi przedstawiliście się już prawie dwa lata temu, wracając do Szczecina z Warszawy i pomyślałam - trochę lata 20., trochę Nowy Jork, może trochę jak z powieści Fitzgeralda… Ale zdaje się, że inspiracji szukaliście na Kresach?

M. - Łączymy światy. Z jednej strony czerpiemy inspiracje z Kresów Wschodnich, skąd pochodzą nasi przodkowie - okolice Wilna, Grodna czy jak w przypadku Oli Lwowa. Z drugiej strony fascynuje nas secesja, jej wpływy widoczne w architekturze Szczecina. Lata 20. na pewno są dla nas ważne. Rzeczywiście można tu pomyśleć o „Wielkim Gatsbym”. Myślę, że wynika to z pewnego poczucia nostalgii za usłyszanymi historiami i wspomnieniami o naszych pradziadkach, którzy mieszkali w zupełnie innym świecie. Dochodzi to tego też spójność komunikacji, na której bardzo nam zależy. Nad pomysłem na nas pracowaliśmy 18 miesięcy. Tyle nam zajęło ustalenie, jaką konkretnie historię chcemy opowiedzieć. Tak powstało Heritage - czyli dziedzictwo.

Na ile to wy, a na ile wypracowany wizerunek? Czy na co dzień też jesteście tacy eleganccy, czy pozwalacie sobie na dresy i Netflix?

O. - Nasz codzienny styl jest dość eklektyczny. Widać to po naszym mieszkaniu. Lubimy vintage, kraty, wyraziste kolory, oryginalne meble i dodatki. Ale w domu jest i gramofon, i PlayStation. Na sportowo też się nosimy. Więc to nie tak, że zawsze wybieram szpilki - zwłaszcza kiedy jestem w destylarni (uśmiech).

M. - Prezentowany wizerunek na pewno jest nam bliski i chcemy, aby uzupełniał brand, ale to nie tak, że zamykamy się wyłącznie na niego. Sam interesuje się streetwearem. Ostatnio było losowanie limitowanej serii butów Nike Tiffany - nie brałem w nim udziału, ale wciąż jestem na bieżąco, chętnie wyszukuję takie smaczki. Więc, tak jak Ola mówi, eklektyzm to słowo, które chyba najlepiej nas opisuje.

Z wykształcenia jesteście mikrobiolożką i archeologiem. Jak zdobyta wiedza się wam przydaje?

- M. - Cóż nie zostałem drugim Indianą Jonesem, ale nie mogę powiedzieć, że zdobyta wiedza jest nieprzydatna. Archeologia
to mocno interdyscyplinarny kierunek, którego elementy można wykorzystać praktycznie w każdej dziedzinie życia. Po studiach
zacząłem działać w digital marketingu i nawet tam mi to pomogło. Umiejętność organizacji pracy, robienia researchu, pewna dociekliwość - to wszystko jest bardzo cenne. Myślę też, że widać to właśnie w kreacji naszej marki.

O. - Z mikrobiologią „prościej” o wyjaśnienie, bo ta mocno przydaje się podczas pracy z ginem. Mam tu na myśli znajomość i rozumienie zachodzących procesów chemicznych czy łączenie smaków. Dzięki studiom na pewno było mi to wszystko łatwiej przyswoić i opanować niż Marcinowi. Choć na efekt końcowy wpływa nie tylko zdobyta wiedza, ale po prostu moje preferencje smakowe. Od początku zakładaliśmy, że to, co zaprezentujemy innym, musi najpierw smakować nam.

FOTO DIANA KASHEL, IG: @hungry_di_photographer, @hungry_di_ MAKE UP LIWIA WÓJCICKA, IG: @lw_makeu STUDIO STUDIO TO.DO, ul. Piastów 22/3, Szczecin, IG:
FOTO DIANA KASHEL, IG: @hungry_di_photographer, @hungry_di_ MAKE UP LIWIA WÓJCICKA, IG: @lw_makeu
STUDIO STUDIO TO.DO, ul. Piastów 22/3, Szczecin, IG: @studio_to.do
GOŚCINNIE buldog angielski Ralph FOTO DIANA KASHEL

Uporządkujmy to trochę, ze Szczecina wyjechaliście do Warszawy, po to, żeby wrócić i stworzyć własny biznes. Wydawałoby się, że powinno być na odwrót, że to Warszawa jest drzwiami do światowych sukcesów.

M. - Cieszę się, że udowodniliśmy, że można być młodą marką z mniejszego miasta i zdobyć pozycję nr 1. na świecie. Patrząc na Szczecin z biznesowego punktu widzenia, na pewno może być lepiej. Warszawa jest większym rynkiem, firmy mają większy dostęp do klientów, zarobki są wyższe, przez co i konsumenta stać na więcej, jest więcej koktajlbarów i restauracji, życie wygląda tam po prostu inaczej i prywatnie myślę, że to niesamowite miejsce. Ale to Szczecin jest naszym domem. I mimo, że spędziliśmy w Warszawie 6 lat, zdobyliśmy ogromne doświadczenie, pracując dla świetnych firm, to jednak nie wyobrażaliśmy sobie, że moglibyśmy rozpocząć tam biznes.

O. - Myślę, że gdybyśmy zostali, nie stworzylibyśmy takiego produktu. Mocno inspirujemy się Szczecinem, atmosferą, jaka tu panuje, architekturą… Nawet nasza etykieta zyskała taki sam kolor, jaki ma kamienica, którą widzimy z okien naszego mieszkania. Projektując, czerpaliśmy z tego, co tu najpiękniejsze ze słynnych budynków przy św. Wojciecha, ze sklepienia poczty na Dworcowej, z magnolii. Gdybyśmy zostali w Warszawie, dziś opowiadalibyśmy zupełnie inną historię.

Czy miasto identyfikuje się z wami tak mocno, jak wy identyfikujecie się z miastem?

M. - Na pewno mogłoby być lepiej, ale rozumiemy, że jesteśmy młodą marką. Istniejemy dopiero od 1,5 roku. W naszej branży to tyle, co nic. Pracujemy dużo i mocno wierzymy, że stworzyliśmy projekt, który postawi Szczecin na piedestale. Cały czas jasno komunikujemy, skąd inspiracja magnoliami skąd ta te architektoniczne nawiązania na etykiecie. Nie zliczę, ile osób już napisało do nas, że dzięki nam postanowiło tu przyjechać, bo wzbudziliśmy ich ciekawość. Naszym marzeniem jest otworzenie własnej rzemieślniczej destylarni w regionie, ale potrzeba na to olbrzymich środków. Jesteśmy niezależni, nie mamy ani inwestora, ani sponsora, ani nawet bogatego wujka, nie mówiąc o znajomościach w instytucjach, dzięki którym może z większą sprawnością potrafilibyśmy zabiegać o fundusze. Byłoby wspaniale, gdyby ktoś z miasta powiedział, dogadajmy się - tu jest na co dzień nieużywana przestrzeń, zagospodarujcie ją, zróbcie destylarnię, pokażcie swoją kreatywność, ale w zamian wpuszczajcie wycieczki, zapraszajcie turystów, organizujcie wydarzenia. Na zachodzie tak to działa, niestety, nie u nas. Choć wierzymy, że kiedyś tak będzie. Ale to nie tak, że chcemy usiąść i narzekać, bo w Szczecinie działają wspaniałe firmy, z którymi pracujemy, sklepy, bary, restauracje czy instytucje kultury. Jesteśmy zachwyceni współpracą z Willą Lentza. Wspólnie zrobiliśmy świetny projekt Heritage Willa Gin, czyli gin, który jest dostępny wyłącznie w Willi Lentza. Wierzymy, że to początek, że będzie tego więcej.

Skoro jesteśmy przy sukcesach, to nie odkładajmy tego na koniec rozmowy i powiedzmy wprost - robicie najlepszy na świecie gin wg komisji World Gin Award. A przecież, tak jak wspomnieliście, minęły ledwo 2 lata, kiedy pojawiliście się na rynku. Jak to możliwe?

O. - Tytuł został przyznany w drodze tzw. degustacji w ciemno podczas najważniejszego dla nas, jako twórców, międzynarodowego konkursu w Londynie, który powołano do profesjonalnej oceny ginów. Do konkursu może zgłosić się każdy i dlatego w tym roku wpłynęły tysiące zgłoszeń. To, czym ten konkurs się wyróżnia, to właśnie degustacja w ciemno - komisja nie zna marek, które ocenia. Pod uwagę bierze się smak, zapach, konsystencję, barwę, a następnie przyznaje punkty. Najpierw wygraliśmy w kategorii - najlepszy gin współczesny z Polski, następnie przeszliśmy do grona międzynarodowych laureatów, by z nimi powalczyć o tytuł najlepszego ginu na świecie. Zasady były te same, a konkurencja jeszcze silniejsza, ale zrobiliśmy to! Jesteśmy z tego naprawdę dumni.

FOTO DIANA KASHEL, IG: @hungry_di_photographer, @hungry_di_ MAKE UP LIWIA WÓJCICKA, IG: @lw_makeu STUDIO STUDIO TO.DO, ul. Piastów 22/3, Szczecin, IG:
FOTO DIANA KASHEL, IG: @hungry_di_photographer, @hungry_di_ MAKE UP LIWIA WÓJCICKA, IG: @lw_makeu
STUDIO STUDIO TO.DO, ul. Piastów 22/3, Szczecin, IG: @studio_to.do
GOŚCINNIE buldog angielski Ralph FOTO DIANA KASHEL

Mieliście przeczucie, że to właśnie wy możecie być najlepsi?

M. - Do Londynu poleciałem osobiście. Przyznam nawet, że pomyślałem sobie wtedy, że skoro gala odbywała się w przepięknym Waldorf-Astoria Hotel, w sercu miasta, to będzie wspaniała okazja, by zwiedzić to miejsce, spróbować jedzenia i poznać nowe osoby. Nagroda była gdzieś na końcu moich oczekiwań - o ile była tam w ogóle (uśmiech). Wyróżnienie krajowe okazało się dla nas ogromnym sukcesem, dlatego kiedy usłyszałem ze sceny naszą nazwę przy głównej konkurencji, zupełnie to do mnie nie dotarło. Byłem i chyba nadal trochę jestem w szoku (śmiech). Oczywiście dla nas osobiście nasz gin ma najlepszy na świecie smak, bo stworzyliśmy go pod swój gust, ale że inni też tak czują - to ogromny komplement.

Pamiętam też taki moment gali, może trochę niezręczny, kiedy wszyscy uczestnicy czekali na wyniki, jedząc obiad. Rozmawiałem
wtedy z ubiegłorocznym laureatem z Nowej Zelandii, przyznał, że to wyróżnienie miało duży wpływ na rozwój jego marki i w tym roku mocno liczy na powtórkę. Odpowiedziałem, że ja nie mam żadnych oczekiwań, ale cieszę się, że mogę poznać tyle nowych osób. Kiedy szedłem odebrać statuetkę na scenę, czułem na sobie spojrzenia nowych kolegów (śmiech).

Czy konkurs rzeczywiście otworzył wam drzwi na nowe światowe rynki?

M. - Zadziało się szaleństwo. Nasz post z informacją o nagrodzie szybko stał się wiralem. Otrzymaliśmy steki gratulacji, setki wiadomości i setki zapytań. Ludzie potrafią zadzwonić z prośbą, by pokierować ich do sklepu, gdzie można kupić gin. W trzy dni sprzedaliśmy trzymiesięczny zapas i musieliśmy zmieniać swoje plany, aby wrócić na produkcję i zrobić nowe partie. Jesteśmy naprawdę wdzięczni za każde dobre słowo i każdą kupioną butelkę, za promocję, jaką otrzymaliśmy od mediów. Czujemy prawdziwą wdzięczność za to zainteresowanie, bo to, co robimy, robimy z pasji. Cieszymy się, że zauważają nas nie tylko wielkie konkursy, ale też po prostu normalni ludzie.

Brand, który stworzyliście, jest niezwykle elegancki i trochę też filmowy, a to sprawia, że chcemy wierzyć, że i wasza praca
tak wygląda, że jest jak w serialu „Peaky Blinders”. Ale w rzeczywistości tak chyba nie jest? Czy może macie już za sobą armię ludzi?

O. - Jesteśmy tylko my. Wszystko robimy we dwoje i pracy jest dużo. Sezon wakacyjny i świąteczny to najintensywniejszy czas. Sami stworzyliśmy recepturę i tylko my ją znamy. Do destylarni jeździmy pod Poznań. Sami ucieramy jałowiec, sami ustawiamy cały alembik, destylujemy przez 18 godzin, pilnujemy temperatur, tak jak sami naklejamy etykiety i ręcznie je numerujemy.
Czy jest to filmowe? Hmmm (uśmiech).

FOTO DIANA KASHEL, IG: @hungry_di_photographer, @hungry_di_ MAKE UP LIWIA WÓJCICKA, IG: @lw_makeu STUDIO STUDIO TO.DO, ul. Piastów 22/3, Szczecin, IG:
FOTO DIANA KASHEL, IG: @hungry_di_photographer, @hungry_di_ MAKE UP LIWIA WÓJCICKA, IG: @lw_makeu
STUDIO STUDIO TO.DO, ul. Piastów 22/3, Szczecin, IG: @studio_to.do
GOŚCINNIE buldog angielski Ralph FOTO DIANA KASHEL

Waszym sercem, sercem waszego produktu stała się magnolia. Skąd ona się tu wzięła? Nie powinien być to jałowiec?

O. - Znaleźliśmy tylko dwa giny na świecie, które mają w swojej recepturze magnolię - jeden pochodzi z Hongkongu, drugi z Missisipi. Do nich dołączył trzeci - nasz. Magnolia, jako element historii i symbol krajobrazu Szczecina stał się dla nas fantastycznym wyróżnikiem i musimy się przyznać, że stało się to jeszcze, zanim sami spróbowaliśmy, czy to na pewno dobry pomysł (uśmiech). Jeszcze przed testami Marcin ogłosił w mediach społecznościowych, że nasz gin będzie miał w sobie magnolię, wiedzieliśmy, że jeśli nam nie wyjdzie, to ryzyko związane z wycofaniem się z planu jest niewielkie, ale udało się.

M. - Sama magnolia zawsze była gdzieś obok nas. Pierwszy kontakt z jej kulinarną odmianą miałem w Chinach w 2011 roku. Mój ojciec pracował tam przy budowie statków, a ja mogłem poznać chińską kulturę, w tym kulturę picia herbaty. W tym kontekście magnolia jest bardzo ważna, bo to jeden z najpopularniejszych dodatków do naparów. Więc kiedy zaczęliśmy myśleć o ginie, to inspiracja sama nas znalazła. Poza tym magnolia dla nas to też łącznik pokoleń. W Szczecinie zasadzili ją jeszcze Niemcy. Jej piękne kwiaty przywitały naszych pradziadków i każde kolejne pokolenie, jakie się tu pojawia. Chcąc to podkreślić, w zeszłym roku zorganizowaliśmy Festiwal Magnolii - zaprosiliśmy restauracje i koktajl bary, które przygotowały menu z uwzględnieniem smaku czy formy kwiatów. Efekt był niesamowity. Teraz robimy go w całej Polsce. Chcielibyśmy, aby ten składnik zyskał na popularności, bo jest naprawdę niesamowity.

Powiedzcie tylko, chociaż to może naiwne pytanie, ale my chyba teraz nie mówimy o magnoliach, które kwitną w Szczecinie wiosną?

O. - Mówimy o odmianie herbacianej (uśmiech). Pozyskujemy ją z Chin, bo niestety nie rośnie w naszym klimacie. Wybraliśmy ją ze względu na kwiatowe aromaty - czyli to, na czym zależało nam najmocniej.

M. - Drzewa i krzewy, które rosną w Polsce i są symbolem Szczecina, to odmiany ozdobne. Mają swoje aromaty, ale nie są wykorzystywane w kuchni. Chińska odmiana ma bardzo bogatą treść, Chińczycy twierdzą nawet, że zawiera wszystkie pięć smaków. Na pewno jest to trudny w destylacji składnik. Na rynku też niełatwo go zdobyć, na dostawy czeka się długo. Dlatego cieszymy się, że nam udało się pozyskać zaufanego dostawcę i liczymy, że coraz więcej osób będzie przekonywać się do tego smaku.

Czyli nie polecacie zrywać kwiatów magnolii, kiedy zaczną kwitnąć w Szczecinie.

O. - Cieszmy nimi oko. Uchwyćmy je w pamięci lub na zdjęciu, a jeśli kogoś najdzie ochota na degustację, to zapraszam do nas (uśmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński