Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o drzewa

Krzysztof Flasiński, Paweł Kreja, 24 marca 2006 r.
W Ostromicach grupa mieszkańców wsi wycięła drzewa znajdujące się na podwórku szkoły. Zrobiliśmy to dla bezpieczeństwa naszych dzieci - tłumaczą. Czy dla bezpieczeństwa, to się okaże, ale na pewno bez zezwolenia - odpowiadają urzędnicy.

Decyzję o wycięciu drzew podjęli rodzice dzieci uczących się w szkole podstawowej w Ostromicach. Już w listopadzie zeszłego roku wysłali do Urzędu Miasta w Wolinie prośbę o zezwolenie na usunięcie drzew.

- Zagrażały życiu naszych dzieci. Rosną na placu zabaw przed szkołą. Na przerwach i po lekcjach uczniowie przychodzą tu i bawią się. Musieliśmy coś z nimi zrobić. Były niebezpieczne, ale wszystko chcieliśmy załatwić zgodnie z prawem - tłumaczy Ryszard Rybarczyk z Ostromic. - Byli o tym przekonani wszyscy - rada rodziców, rada sołecka, stowarzyszenie prowadzące szkołę.

Zezwolenie było, ale na co

Ryszard Rybarczyk tłumaczy, że wreszcie otrzymali z urzędu zezwolenie na usunięcie konarów najbardziej zagrażających odłamaniem. Wycięli więc konary zgodnie z zezwoleniem, jak tłumaczą, w dobrej wierze.

Teraz okazało się, że rodzice źle zrozumieli zezwolenie. Usłyszeli, że wycięli trzy drzewa. Uważają jednak, że to nieprawda, ponieważ usunęli konary wyrastające z jednego korzenia. A jeśli coś wyrasta z jednego korzenia, to jest to jedno drzewo, a nie trzy osobne - argumentują.

Wycinkę zauważył jeden z mieszkańców wsi przez okno swojego domu.

- Zobaczyłem dwie osoby ścinające dęby. Jedną z nich rozpoznałem, był to radny gminy Ryszard Rybarczyk. Zapytałem ich, na jakiej podstawie dokonują wycinki tych drzew. Radny powiedział mi, że mają na to pozwolenie i że działa tylko społecznie - mówi mieszkaniec Ostromic Zdzisław Przygoda.

Urzędnicy nie wiedzą

Pan Zdzisław postanowił zadzwonić do Urzędu Miasta w Wolinie i upewnić się czy rzeczywiście jest pozwolenie. Urzędniczka oświadczyła, że żadnego pozwolenia nie wydawała.

- Bardzo się zdziwiłem. Postanowiłem jeszcze raz wyjść na dwór i wyjaśnić całą sprawę. Tam Ryszard Rybarczyk powiedział mi, że pozwolenie jest. Tylko, dlaczego mi go nie pokazał? - dodaje.

Także urzędnicy Starostwa Powiatowego w Kamieniu Pomorskim odpowiedzieli Zdzisławowi Przygodzie, że o żadnym pozwoleniu nic nie wiedzą.

Osoby wycinające drzewa nie ukrywają, że w sprawie odegrały swoją rolę też emocje.

- Czy naprawdę musieliśmy czekać, aż dojdzie do tragedii. Gdyby zdarzyło się nieszczęście i gałąź spadłaby na dziecko, wtedy wszyscy krzyczeliby "dlaczego nic nie robiliście, dlaczego czekaliście i patrzyliście bezczynnie, jesteście winni tragedii" - podkreśla Ryszard Rybarczyk.

Policja, leśnicy i sąd

O całej sprawie została powiadomiona policja i straż leśna. Po oględzinach i mierzeniu drzew, wszczęto postępowanie administracyjne.

Teraz urzędnicy będą sprawdzali, ile drzew wycięli rodzice w Ostromicach i w jakim były one stanie.

- Były to zdrowe drzewa. Nie rozumiałem, dlaczego je wycinano - mówi Zdzisław Przygoda.

- Były chore, spróchniałe już od korzeni - odpowiada Ryszard Rybarczyk. - Drewno leży zabezpieczone. Można je przebadać.

Sprawę prawdopodobnie oceni sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński