MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Lisowski z Pogoni: Szczecińska twierdza pozostaje nie do zdobycia

Jakub Lisowski
Wojciech Lisowski
Wojciech Lisowski pogonszczecin.pl/Tomasz Wawruszczak
Na pewno jesteśmy zadowoleni z dorobku punktowego w domu. Wiemy, że musimy więcej punktów przywozić z wyjazdów, bo to też jest bardzo ważne w rozrachunku końcowym - mówi Wojciech Lisowski, obrońca Pogoni Szczecin.

Po meczu z Lechem, a przed Śląskiem dużo było zastanawiania się, kto zagra na środku obrony Pogoni, jak duże są Twoje szanse. Ostatecznie trener Robert Kolendowicz wybrał Linusa Wahlqvista i Leo Borgesa. Jak przyjąłeś decyzję szkoleniowca?
Wojciech Lisowski: Rozmawiałem z trenerem i wiem, że miał różne opcje na mecz ze Śląskiem, a ostatecznie wybrał Linusa. Ja przede wszystkim chcę, by nasz zespół wygrywał, a przy okazji chcę pokazywać swoją jakość na boisku i to, że też jestem bardzo ważną postacią zespołu. Wydaje mi się, że po wejściu na boisko to udowodniłem. Trener podejmuje decyzje, które są dobre dla zespołu i w niedzielę tak wybrał. Wygraliśmy i to jest najważniejsze.

Trener trafił, a czy Ty miałeś dużo satysfakcji po tym spotkaniu czy jednak też trochę żalu, bo liczyłeś na występ od pierwszej minuty?
Mam bardzo dużo satysfakcji po tym spotkaniu. Chcę by dziennikarze nie odbierali teraz mnie, że jestem zły na trenera w związku z jego decyzjami. Dla mnie najważniejsze jest to, byśmy wygrywali. Ja wiem, że w sporcie drużynowym ciężko często jest zaakceptować, że ktoś gra, a inni tylko są w rezerwie, ale jest nas 25 a może grać tylko 11. Dla mnie taka sytuacja to nic nowego, bo moja przygoda z piłką już długo trwa. Teraz jestem u siebie w domu, gram w ukochanym klubie i najważniejsze jest to, byśmy wygrywali. Inne sprawy są drugorzędne. Jak dostanę 5 minut czy 90 minut to na boisku zrobię wszystko, by zespół na tym zyskał. Na treningu też tak podchodzę - jeśli nawet nie mogę przekonać trenera, to spróbuję tak przygotować chłopaków, by poradzili sobie w meczach.

Trener na pomeczowej konferencji prasowej mówił, że byłeś zły na wybory personalne w obronie, ale po sportowemu przyjąłeś te informacje.
Na pewno nie chodziłem obrażony. Jest we mnie sportowa złość, bo przecież rywalizujemy między obrońcami o miejsca w podstawowym składzie. W Poznaniu Benedyk Zech dostał czerwoną kartkę, a ja byłem na ławce rezerwowych. Myślałem, że wejdę, ale trener wybrał inaczej. Szanuję jego decyzję i o tym porozmawialiśmy w tygodniu. Przedstawiliśmy swoje poglądy, swoje argumenty, trener przedstawił mi to, jak widzi obraz tej sytuacji i ja to przyjąłem do siebie. Rozumiem jego punkt widzenia. Uważam, że warto wymieniać się swoimi spostrzeżeniami, bo często są do podjęcia trudne decyzje na które brakuje czasu. Tak było w Poznaniu. Ze Śląskiem zagrałem w końcówce, musiałem zrobić swoje, pomóc w zwycięstwie, więc miałem sporą satysfakcję.

Te minuty na boisku to dodatkowy kop energii, by w czasie ligowej przerwy jeszcze mocniej powalczyć o miejsce w "11"?
Walczę na każdym treningu. To nie jest tak, że jestem tylko dalekim rezerwowym. Wiem, że jestem tak postrzegany, padają pytania, po co jestem w Pogoni, ale ja mam całkiem inny odbiór sytuacji i drużyna też do tego inaczej podchodzi. Czuję się ważną postacią Pogoni, a bez względu na ilość minut to robię swoje, akceptuje wybory, a najważniejsze są zwycięstwa. Jak trener mi powie, że mam iść do ataku to też się dopasuję. Jak trzeba będzie stanąć na bramce - stanę. Ze Śląskiem na środku grał Linus, a ja wszedłem na prawą stronę. Finalnie wszystko się udało, ale gdyby było inaczej to pewnie media miałyby pożywkę. To był jednak fajny mecz do oglądania, duża ilość sytuacji, dużo bramek, a najważniejsze i tak jest nasze zwycięstwo.

Spodziewałeś się takiego widowiska ze Śląskiem?
Śląsk jest w trudnej sytuacji jeśli spojrzymy na jego punktowanie w lidze, ale też wiedzieliśmy, że to jest naprawdę dobry zespół. Mają już za sobą przygodę pucharową i też pamiętamy, jak ciężko było wrócić do gry w Polsce. W meczu z nami udało im się odgryźć, wynik na chwilę wisiał na szali, ale nasza ofensywa - z Kamilem i "Kulu" na czele - zrobiła swoje. Świetną zmianę dał Alex Gorgon, szalał Wahan Biczachczjan, który zanotował dwie świetne asysty. To pozwoliło dalej ich rozbrajać i ostatecznie zdobyć trzy punkty. Szczecińska twierdza pozostaje nie do zdobycia.

Przerwa na kadrę to okazja do pierwszych porównań. Zadowoleni z dorobku?
Na pewno jesteśmy zadowoleni z dorobku punktowego w domu. Wiemy, że musimy więcej punktów przywozić z wyjazdów, bo to też jest bardzo ważne w rozrachunku końcowym. Ktoś kiedyś mówił, że trzeba wygrywać u siebie i remisować na wyjazdach. Chyba to już tak nie działa, ale średnia punktów na poziomie 2 daje miejsce w czołówce. Uważam, że stać nasz zespół, by wyglądać w ofensywie na tyle dobrze, by punktować z taką regularnością jak w domu.

Jaką Pogoń zobaczymy po przerwie?
Głodną gry. Zaraz wpadniemy w wir grania co trzy dni, więc i na to trzeba się przygotować. Mam nadzieję, że wrócą do nas chłopaki po kontuzjach, a my mamy też podążać wytyczoną ścieżką. I mam nadzieję, że będzie to nadal tak samo mocno wyglądało, jak wyglądaliśmy w meczu ze Śląskiem.

Rozmawiał Jakub Lisowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kolejny cios w PKOL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński