Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Maciej Stolarczyk: To było szalone pół roku, mocno energetyczne

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
– Trzeba było być cały czas mocno zmobilizowanym, czujnym, ale jeśli dzisiaj miałbym jeszcze raz podjąć decyzję, czy w to wszystko wejść, to nie zastanawiałbym się ani chwili. Naprawdę warto było – mówi trener Wisły Kraków Maciej Stolarczyk.

– Jak patrzy Pan na ostatnie pół roku, to jaką drogę przeszedł Maciej Stolarczyk?
– Z opiniami to różnie bywa, a stare piłkarskie powiedzenie głosi, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. Jeśli miałbym jednak dzisiaj dokonywać podsumowania ostatniego półrocza, to przede wszystkim dziękuję pani prezes, że zdecydowała się mnie zatrudnić. Wiem, że to była trudna i odważna decyzja. To był trudny okres dla klubu, dla drużyny. Okres, w którym trzeba było wykazać się nie tylko na polu czysto sportowym, ale również charakterologicznym. Myślę, że mój sztab i ta drużyna sprostali zadaniu.

– To była najbardziej szalone pół roku w pańskiej karierze trenerskiej i piłkarskiej?
– Na pewno to było szalone pół roku, mocno energetyczne. Trzeba było być cały czas mocno zmobilizowanym, czujnym, ale jeśli dzisiaj miałbym jeszcze raz podjąć decyzję, czy w to wszystko wejść, to nie zastanawiałbym się ani chwili. Naprawdę warto było!

– Jest opinia, słuszna moim zdaniem, że gdyby nie Pan i dyrektor sportowy Arkadiusz Głowacki, to nie udałoby się tego wszystkiego utrzymać przez całą jesień, a problemy w klubie sprawiłyby, że ta drużyna po prostu by się rozsypała.
– Miło jest słyszeć takie opinie, bo ostatnio byliśmy na klubowej wigilii i dostaliśmy dużą aprobatę całego wiślackiego środowiska. To są budujące momenty, tego nie da się zapomnieć. Nie wiem, jakby to wyglądało, gdyby nas tutaj z Arkiem i pozostałymi członkami sztabu nie było. Jeśli jednak naszą pracą mogliśmy Wiśle pomóc, to ja osobiście z tego powodu odczuwam satysfakcję.

– Skradliście też serca kibiców swoją postawą. Fani jasno pokazali swoim dopingiem, oprawami, jak cenią to, co zrobiliście.
– Cieszą te słowa uznania, cieszy wsparcie kibiców i ja osobiście też bardzo mocno doceniam pracę całego mojego sztabu. Tylko, że staram się też patrzeć na wszystko chłodnym okiem i chcę podkreślić, że my jeszcze nic wielkiego nie osiągnęliśmy. Dzisiaj podsumowujemy rok, ale wykładnikiem całej pracy jest dla mnie sezon. I już zastanawiam się, co można poprawić, co można zrobić lepiej.

– Co było najtrudniejsze w ostatnich miesiącach? Przekonywanie zawodników, żeby jeszcze wytrzymali trochę czasu bez wypłat i dobrze wykonywali swoją pracę?
– Na pewno sytuacja w klubie to było coś, w czym zawodnicy musieli się odnaleźć. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że jeśli tak długo piłkarz nie dostaje wynagrodzenia za swoją pracę, to ma prawo myśleć o różnych rzeczach. To były trudne momenty, ale też nie brakowało ich z czysto sportowego punktu widzenia. Jak choćby pod koniec roku, gdy wypadło nam kilku zawodników ze względu na urazy. Możemy powiedzieć, że dobrze, że w lidze przyszła przerwa, bo to jest czas na wyleczenie urazów. Ponad dwadzieścia meczów, licząc z Pucharem Polski dało nam mocno w kość.

– Ale i tak długo udawało się wam unikać kontuzji, co może świadczyć o dobrym przygotowaniu drużyny.
– Staraliśmy się ze sztabem trenerskim, ale też medycznym tak prowadzić zespół, żeby ograniczyć zagrożenie kontuzjami. To nam rzeczywiście długo się udawało.

– Jak dotarł Pan do głów zagranicznych piłkarzy, choćby Vullneta Bashy czy Jesusa Imaza, którzy jeszcze latem chcieli odchodzić z Wisły, a później nie marudzili, tylko grali ofiarnie dla drużyny?
– Oni sami znaleźli w sobie motywację do gry w Wiśle. To wynikało jednak z tego, że udało nam się stworzyć grupę ludzi, która dobrze się ze sobą czuje. To jest ważne, bo w trudnych momentach każdy potrzebuje czuć wsparcie. A każdy z piłkarzy miał je ze strony swoich kolegów w szatni. Trzeba rozumieć obcokrajowców, bo oni tutaj przyjechali grać w piłkę, ale również zarabiać pieniądze. A skoro ich nie dostawali, trzeba było trafić do nich, przekonać, że warto się poświęcać dla drużyny. I dzisiaj, z perspektywy ostatniego półrocza, nie mogę na tych chłopaków powiedzieć złego słowa. Nie dali mi najmniejszych powodów, żebym mógł narzekać na ich profesjonalizm, podejście do treningów, czy meczów.

– W Wiśle zachodzą zmiany. Wszystko wskazuje na to, że za sprawy sportowe odpowiadał będzie Adam Pietrowski. Pan znał tego menadżera wcześniej?
– Być może gdzieś przelotnie się spotkaliśmy, ale większych kontaktów nie mieliśmy. Teraz dopiero poznajemy się lepiej. Wierzę, że ta współpraca będzie układała się dobrze, przede wszystkim z korzyścią dla Wisły.

– Adam Pietrowski mówi, że Pan dalej ma prowadzić zespół po zmianie właściciela. Jak Pan odbiera tego typu zapewniania?
– Nie chcę wychodzić przed szereg. Zobaczymy, jaki będzie plan na klub nowych właścicieli. To jeszcze nie jest pora, żeby mówić o tym, co nas czeka w najbliższej przyszłości.

– Pan przez całą jesień powtarzał praktycznie na każdej konferencji prasowej, że wierzy w to, że Wisła wyjdzie z tych wszystkich swoich problemów obronną ręką.
– I nadal w to wierzę. To jest taki klub, który po prostu na to zasługuje.

– Jest coś szczególnego, co zapamięta Pan po tym półroczu?
– Wiele jest takich rzeczy. Wspomniałem choćby o tej klubowej wigilii, na której zespół dostał oklaski od całej wiślackiej rodziny. To są momenty, które zostają w pamięci. Moim zdaniem to było w jakimś stopniu pokłosie naszego ostatniego meczu w Płocku, gdzie pokazaliśmy, że nie jesteśmy tylko zwykłą drużyną piłkarską, ale czymś znacznie więcej.

– Jest Pan w stanie w ogóle powiedzieć, jak będzie wyglądała wiosną Wisła?
– Chyba nikt tego nie wie. Czekamy tak naprawdę, co się wydarzy. Są zapewnienia nowych właścicieli, że będzie dobrze. I ja mocno w to wierzę, że wszyscy spotkamy się w styczniu i że będzie lepiej, bardziej stabilnie.

– To czego życzyć Maciejowi Stolarczykowi w nowym roku?
– Tego, żebym mógł spokojnie pracować nad ulepszaniem gry Wisły. Żebyśmy mieli dobry zespół. Chyba wszyscy liczą na to, że ten klub z taką tradycją, potencjałem wróci wreszcie na dobre na swoje miejsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Maciej Stolarczyk: To było szalone pół roku, mocno energetyczne - Gazeta Krakowska

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński