Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wilki Morskie: Efektywność i efektowność, czyli wrócił Mróz - rywale drżą

Przemysław Sierakowski
Paweł Mróz (z piłką) wraca do gry po kontuzji.
Paweł Mróz (z piłką) wraca do gry po kontuzji.
Pięć tygodni temu uraz mięśnia łydki wykluczył z gry Pawła Mroza. Center wraca w bardzo dobrym stylu, a Wilki Morskie Szczecin ponownie znalazły się na miejscu gwarantującym grę w play off.

Mróz to jeden z bardziej doświadczonych graczy Wilków. W swoim dorobku ma występy w polskiej ekstraklasie, ale i w zespołach z najwyższych lig Słowacji, Czech, Skandynawii czy Włoch. Jego przyjście do szczecińskiej drużyny było traktowane w kategoriach wielkiej niespodzianki i sporego kalibru wzmocnienia. W pierwszym meczu sezonu, z Sokołem Łańcut, Mróz spisał się bardzo dobrze. Dzięki niemu ekipa trenera Marka Żukowskiego odniosła zwycięstwo. Środkowy zaliczył 17 punktów i 6 zbiórek. Kilkanaście godzin po zakończeniu starcia, Mróz nabawił się kontuzji, która wykluczyła go z gry na pięć tygodni. Miesiąc temu center zaczął stopniowo wracać do treningów i gry w spotkaniach ligowych.

- Było bardzo trudno zacząć się ruszać po pięciu tygodniach pauzy - mówi Mróz. - Miałem taką kontuzję, która uniemożliwiała mi jakikolwiek ruch. Teraz jest o wiele lepiej. Mój mięsień łydki był naderwany i sprawił, że nie mogłem biegać, ani nic podobnego. Powoli wracam do formy. Forma centra Wilków jest ostatnio bardzo wysoka. Mróz był jednym z architektów zwycięstwa ze Zniczem Basket Pruszków w minionej kolejce. Szczecinianie wygrali przed własną publicznością 82:62, a środkowy zanotował double-double (13 punktów, 12 zbiórek). Był bardzo efektywny i efektowny. Swoje akcje kończył wsadami.

- Przede wszystkim zawsze bardzo satysfakcjonuje mnie sukces zespołu - zaznacza Mróz. - Nie skupiam się na indywidualnych osiągnięciach. Najważniejsze jest dla mnie dobro zespołu. Mróz ma 29 lat. Z czego przynajmniej ponad połowę spędził na graniu w koszykówkę. Można by podejrzewać, że środkowy miał podczas swojej kariery problemy z podobnymi urazami. Nic bardziej mylnego.

- Najśmieszniejsze jest to, że podczas trwania swojej przygody z koszykówką nie miałem poważniejszych urazów - twierdzi. - Ten był najdłuższy. Dodatkowo, wszystko złożyło się tak, że opuściłem początek sezonu. Oby był to taki pierwszy i ostatni raz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński