Wierzą w swoją stocznię

Wierzą, że znajdą się chętni, którzy zainwestują swoje pieniądze w ich spółkę. Zgromadzenie przebiegało w burzliwej atmosferze i uczestniczyło w nim 301 akcjonariuszy, trzykrotnie więcej niż na poprzednich walnych odbywających się w spokojniejszych czasach.
Walne odbyło się zgodnie z przyjętym porządkiem obrad, mimo że były wnioski o zmianach programu i 14-dniowej przerwie w obradach. Złożyła je Ewa Haraszkiewicz ze szczecińskiej delegatury Ministerstwa Skarbu Państwa.
-Interes stoczni, a przede wszystkim pracowników wymaga istotnych zmian - powiedziała Haraszkiewicz. - A rozpocząć je należy od punktu poświęconego zmianom w radzie nadzorczej.
Wniosek, by przesunąć ten punkt z końca na początek obrad nie został przegłosowany. Podobnie akcjonariusze nie zgodzili się na ogłoszenie 14-dniowej przerwy w obradach walnego. Przegłosowali natomiast obniżenie nominalnej wartości akcji z siedmiu do jednego złotego oraz decyzję, że członkowie rady nadzorczej nie będą wynagradzani do czasu odzyskania przez stocznię płynności finansowej.
- Mamy informacje o próbach przejęcia stoczni za śmieszne pieniądze i nie możemy do tego dopuścić - mówił w swoim wystąpieniu Prezes Porty Holding, Krzysztof Piotrowski. - Dlatego chcemy podwyższyć jej kapitał. Mija pół roku od kiedy banki zaprzestały kredytowania stoczni i nie mogą podjąć decyzji o jego wznowieniu.
Tymczasem banki w anonimowym piśmie niedawno przysłanym do stoczni domagały się m.in. obniżenia kapitału zakładowego spółki z obecnych 87,5 mln do 12,5 mln zł.
Przypomniał o tym uczestniczący w walnym Przemysław Majka, dyrektor zarządzający z banku PKO BP aktualnego lidera bankowego konsorcjum domagającego się zmian w zarządzie i radzie nadzorczej stoczni.
- Obniżenie kapitału akcyjnego umożliwiłoby bankom bardzo szybkie objęcie akcji kolejnej emisji. To co robicie dzisiaj na walnym nie zapewni stoczni pieniędzy - przestrzegał Majka.
-Po tym co tu słyszałem już nie mam żadnych wątpliwości, że ani bankom ani skarbowi państwa nie zależy na ratowaniu stoczni, za dużo w tym polityki - powiedział zdenerwowany jeden z akcjonariuszy.

Prokuratura wszczęła śledztwo

Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu wszczęła wczoraj śledztwo w sprawie Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA. Ma ono odpowiedzieć na wątpliwości jakie budzą umowy kupna-sprzedaży, zawierane przez firmę z innym podmiotem gospodarczym. Śledztwo ma wyjaśnić także kwestie pożyczek, udzielanych przez SSPH SA.
- Wątpliwości budzą umowy zawierane w latach 1999-2000 przez stocznię w sprawie sprzedaży bądź kupna akcji spółek, lub udzielania przez nią pożyczek - powiedziała Małgorzata Wilkosz-Śliwa, rzecznik Prokuratury Krajowej. - W wyniku tych umów mogło dojść do szkody na rzecz stoczni na kwotę ok. 24 mln zł.
Prokuratura twierdzi, że w dwóch przypadkach "inny podmiot gospodarczy" korzystając z pożyczki udzielonej przez stocznię zakupił akcje pewnej spółki, po czym odsprzedał je stoczni. Różnica cen wyniosła około 11 mln zł na niekorzyść pożyczkodawcy.
Śledztwo prowadzone jest jak dotychczas "w sprawie", nie zaś przeciwko konkretnym osobom - podkreśliła rzeczniczka. Za przestępstwo, w sprawie którego zostało wszczęte śledztwo, grozi do 10 lat więzienia.
Podmiotem gospodarczym, który był stroną w umowach ze stocznią jest Grupa Przemysłowa - spółka powiązana z kierownictwem stoczni. Tworzą ją jej menedżerowie. Grupa ma około 50 proc. udziału w holdingu, w skład którego wchodzi około 30 spółek, w tym Stocznia Szczecińska S.A.