Wielkie Święto Cykliczne w Szczecinie - 9 czerwca 2013
Na Jasne Błonia w Szczecinie przyjechało około czterech tysięcy rowerzystów.
- Trzy lata temu złapałem bakcyla i powiedziałem sobie, że w końcu trzeba dbać o zdrowie - mówi Jarosław Stańczyk. - Teraz do pracy jeżdżę rowerem, oszczędzam na paliwie i mam lepszą kondycję.
- Pięć lat pracowałem w górzystej Irlandii i tam nie było okazji na jeżdżenie rowerem - przyznaje Michał Kamieniecki. - Gdy wróciłem do kraju, wróciłem też do roweru, bo jeździłem od przysłowiowego dziecka.
Święto Cykliczne, to akcja ogólnopolska organizowana w 12 miastach w kraju. W tym roku po raz pierwszy do punktu startu na Jasnych Błoniach zjechali rowerzyści z kierunków Skolwina, Widuchowej, Stargardu Szczecińskiego i Goleniowa oraz dwóch niemieckich - Löcknitz i Gartz nad Odrą.
Cykliści z Jasnych Błoni wyjechali na ulice około 12.30 i wrócili na nie około godz. 15. Pogoda dopisała, jak również nastroje. Przejazd niósł ze sobą też apel do samorządowców województwa zachodniopomorskiego, a szczególnie Szczecin, aby bardziej starali się o europejskie fundusze na budowę tras rowerowych.
- Tata nas zdopingował i dlatego jesteśmy tu - mówi uśmiechnięta Agnieszka Ptak. - Chcę pokazać zmotoryzowanym, że jest nas dużo i trzeba nas szanować na ulicy.
Jej siostra Dorota dodaje, że lubi jeździć na rowerze, a bakcyla odziedziczyła po ojcu. A on sam zdradza, że codziennie dojeżdża do pracy pokonując dokładnie 36 km.
- Kiedyś pracowałem w Gdańsku i spostrzegłem, że rośnie mi brzuch - tłumaczy Zdzisław Ptak. - Zmieniłem pracę i środek lokomocji z auta na rower i teraz dopiero czuję, że żyję. Dowiedziałem się o Święcie Cyklicznym, wziąłem córki i jesteśmy.
Teraz rowerzyści są na Jasnych Błoniach. Biora udział w licznych konkursach i cieszą się dobrą muzyką. Czeka na nich jeszcze rower składany ufundowany przez marszałka województwa. Będzie losowanie.
Natomiast w Alei Fontann skrzyknęli się ci, którzy chcieli wziąć udział w czterogodzinnym maratonie na rowerach stacjonarnych. Na czterdziestu takich maszynach dzielnie pedałowali wyciskajac siódme poty pod dyktando Piotra Bąkowskiego i Alicji Sieradzkiej, instruktorów fitness z klubów Pure i Universum.
- Chciałam zobaczyć, jak to jest na powietrzu, bo zazwyczaj ćwiczę w zamkniętych pomieszczeniach - mówi Anna Ogar ze szkoły Fitness Club Monte Cassino. - Jest inaczej i chyba lepiej, gdyby tylko to słońce tak nie prażyło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?