Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie Gry Martiny

Krystyna Pohl, 3 grudnia 2004 r.
Marcin Bielecki
Kiedy jeszcze była dzieckiem zapowiedziała, że wystąpi w telewizyjnej Wielkiej Grze. Słowa dotrzymała. Wystąpiła i zdobyła najwyższe trofeum.

Martina Grabowska na co dzień jest tłumaczem przysięgłym z języka angielskiego i rosyjskiego. Pracuje w Stoczni Szczecińskiej Nowa, studentów uczy angielskiego. W każdej wolnej chwili oddaje się swojej największej pasji, czytaniu, zdobywaniu i pogłębianiu wiedzy.
Przyznaje, że bardzo lubi się uczyć i gdyby nie musiała pracować, to nadal by studiowała i najchętniej od razu dwa fakultety.

Jest bardzo skromna i trochę czasu zajęło namówienie jej na rozmowę. Spotkałyśmy się w jesienne popołudnie i przy aromatycznej herbacie zaczęłyśmy rozmowę

o babci...

Martina podkreśla, że babcia Maria Kwiecień była bardzo ważna w jej życiu. Miała artystyczną duszę, tkała piękne gobeliny, biegle mówiła po niemiecku co dziewczynce bardzo imponowało. Opowiadała bajki, czytała książki, odkrywała świat Przekonywała, że trzeba być ambitną. Powtarzała, by nie bać się marzeń, mierzyć wysoko i sięgać do gwiazd.

Gdy rodzice pracowali, babcia zawsze była blisko. W każdą sobotę całą rodziną oglądali telewizyjny teleturniej Wielka Gra.

- Byłam zachwycona wiedzą tych ludzi - przyznaje Martina. - Odpowiadali na trudne pytania, znali tyle szczegółów z życia historycznych postaci. Uczestnicy tego teleturnieju byli dla mnie prawdziwymi bohaterami. Może dlatego któregoś dnia zapowiedziałam, że kiedyś też tam będę siedziała.

... o malarzu, królu i królowej...

Mama widziała w córce lekarza, a ona wybrała lingwistykę stosowaną na Uniwersytecie Warszawskim. Wykorzystała swoją łatwość uczenia się języków obcych. Kiedy tylko mogła nadal oglądała Wielką Grę. Była na trzecim roku studiów gdy usłyszała, że są eliminacje do tematu życie i twórczość Toulouse -Lautreca.

Zawsze interesowała się historią sztuki a okres postimpresjonizmu jest jej szczególnie bliski. Na przygotowanie się miała trzy tygodnie. Całe dni spędzała w bibliotece i czytelni obłożona albumami, biografiami, opracowaniami. To były najmilsze chwile.

W budynku telewizji przy Woronicza zaskoczył ją tłum ludzi, którzy przyjechali i przyszli na eliminacje. Taki tłum był za każdym razem. Pochodzili z całej Polski, byli w różnym wieku, ale łączyła ich pasja nauki.

- To takie budujące widzieć, że tylu ludziom chce się uczyć, zdobywać wiedzę - mówi Martina.

Wszyscy dostali test z 15 pytaniami. Życiorys malarza znała na wylot, ale na jedno pytanie nie odpowiedziała. Nie pamiętała kiedy powstało Towarzystwo Przyjaciół Toulouse-Lautreca. Regulamin jest bezlitosny. Jeden błąd i do widzenia. Ale nie na długo.

- Wielka Gra jest jak choroba zakaźna, jak nałóg - śmieje się Martina. - Jest dopingiem do pogłębiania wiedzy. Ponieważ malarstwo i historia to moje największe pasje, więc w niedługim czasie zgłosiłam się na eliminacje z tematu poświęconego życiu Marii Stuart. Pierwszy etap odpowiedzi na15 pytań przeszłam gładko. W drugim też z 15 pytaniami, nie znałam odpowiedzi na jedno.

Potem był August Mocny i Maria Antonina. Za każdym razem dochodziłam do drugiego etapu, w którym popełniałam jeden błąd. Pytania są bardzo szczegółowe, wymagają rozległej wiedzy.

... o królu Ludwiku XIV...

który okazał się dla Martiny szczęśliwy, bo dzięki niemu znalazła się na podium. Dwa etapy testu przeszła jak burza i została zaproszona na nagranie. Tremę miała ogromną. Ścisk w gardle, pustka w głowie. Wszystko przeszło po pierwszym pytaniu.

Najpierw była seria pytań czytanych przez panią Stanisławę Ryster a potem dziewięć zadawanych przez ekspertów. Po nich pytania znajdujące się w kopertach, kolejno za dziesięć i dwadzieścia tysięcy złotych. I wreszcie wielki finał. Jak przez mgłę dotarło do niej, że wygrała, zdobyła najwyższą nagrodę w Wielkiej Grze, czterdzieści tysięcy złotych.

- Pieniądze są ważne, ale dla mnie najważniejsze było to, że zwyciężyłam, doszłam do finału i tak jak kiedyś zapowiedziałam, znalazłam się w Wielkiej Grze - mówi Martina. - Żałowałam tylko, że moja kochana babcia już nie żyje i nie może tego oglądać.

O tym, że jedzie na finał nie wiedział nikt z rodziny. Nie chciała aby się denerwowali. Gdy już opuściła studio zadzwoniła do męża Roberta, mamę poinformowała osobiście po powrocie.

... o Molierze i podróżach

Myli się ten kto sądzi, że to koniec zmagań Martiny z Wielką Grą. W październiku wygrała eliminacje z tematu życie i twórczość Moliera. W styczniu przyszłego roku ma nagranie telewizyjne, gdzie będzie odpowiadać na kolejne pytania.

- Codziennie staram się zarezerwować trochę czasu dla pana Moliera - śmieje się Martina. - Przeczytałam już wszystkie jego utwory. Wybór Moliera to nie przypadek. Żył w epoce Ludwika XIV, pisał dla niego, a ja bardzo lubię tę epokę.

Martina zapowiada, że Molier to nie ostatni jej temat w Wielkiej Grze. Chętnie odpowiadałaby na pytania dotyczące Dostojewskiego, bo ma słabość do rosyjskiej literatury, odpowiadałaby też z historii Wielkiej Brytanii, bo lubi ten kraj.

Pasją dzieloną z mężem Robertem stały się podróże. Do każdej przygotowują się bardzo starannie. Kupują przewodniki, mapy, dużo czytają. Niedawno byli w Jordanii, Syrii i Libanie. Teraz marzą o Izraelu i RPA. Lubią poznawać wszystko co inne, nowe, lubią rozmawiać z ludźmi i chłonąć świat ze świadomością, że tych wrażeń nikt im nie zabierze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński