Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki pożar zabrał wszystko. Rodzina potrzebuje pomocy

Marek Rudnicki [email protected]
Słup dymu z palącego się domu  był dostrzegalny w całej okolicy. Rodzina straciła wszystko
Słup dymu z palącego się domu był dostrzegalny w całej okolicy. Rodzina straciła wszystko Sebastian Wołosz
Gdy prowadzili firmę, pomagali innym, teraz potrzebują wsparcia. Rodziną zainteresowała się fundacja pomagającą pogorzelcom

26 marca kilka minut przed godziną 13 służby pożarnicze i policja otrzymały informację o pożarze domu przy ul. Dworcowej w Płotach.

Na miejsce wysłano 11 jednostek straży pożarnej. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Mimo uczestniczenia w akcji aż tylu jednostek straży państwowej i ochotniczej, domu nie udało się uratować.

Władze: będzie pomoc

Mieszkało tu byłe małżeństwo, państwo Małgorzata i Kazimierz. Przed laty, gdy prowadzili znaną w Polsce firmę zajmującą się drewnem z jej pomocy korzystało wielu potrzebujących ludzi i instytucji.

Teraz, gdy dom spłonął, ze strony władz padały obietnice wszechstronnej pomocy. Rodzina straciła bowiem wszystko i została praktycznie bez środków do życia.

- Nie pozostawimy tej rodziny samej sobie i udzielimy wszechstronnej pomocy - deklarował burmistrz Płot, Marian Maliński. - Nawet większej, niż ta oferowana systemowo przez służby rządowe.

Tyle deklaracji zaraz po pożarze. Pomoc społeczna, gdy została poinformowana, że pan Kazimierz mieszka w garażu, był zaskoczony informacją. Obiecywano pomoc, ale Magdalena Walukiewicz, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej stwierdziła: - Możemy dać tylko zasiłek celowy.

Po interwencji dziennikarzy, m.in. naszego współpracownika Adama Wójcika, pani Małgorzata otrzymała 1500 zł, a pan Kazimierz - 800 zł.

Dwa odmienne zdania

- Pani Małgorzacie zaproponowaliśmy lokal socjalny, a panu Kazimierzowi wynajem mieszkania w Gryficach - mówi burmistrz. - Gmina nie ma mieszkań, które mogłaby oferować. Gdy się ociepli w byłym zamku, który pełni rolę internatu, zaoferujemy pokój. Obiekt nie jest obecnie ogrzewany.

Burmistrz dodaje też: - Gmina odzyskuje rocznie od dwóch do czterech mieszkań socjalnych po osobach, które zmarły. A w kolejce są rodziny wielodzietne, osoby opuszczające dom dziecka, młodzi ludzie itd.

- Nie wiem, co mówi pan burmistrz, ale na nasze prośby o pomoc było zero reakcji - komentuje pani Małgorzata. Mąż nadal mieszka w garażu, a ja u siostry. A ten niby pokój w zamku to miejsce niezamieszkałe, zaszczurzone. To nie są warunki do życia. Nie żądamy z mężem Bóg wie czego, ale pomocy człowiekowi, który naprawdę stracił wszystko i nie ma z czego żyć.

Burmistrz mówi, że docelowo mogą dostać od gminy do sześciu tysięcy złotych. Pierwotnej deklaracji, o pomocy "większej, niż ta oferowana systemowo przez służby rządowe", dziś nie komentuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński