Dorobek ligowy ŁKS mógł imponować. W dziewięciu meczach komplet wygranych, w tym zwycięstwo po tie-breaku z Developresem Rzeszów, którego notowania przed startem sezonu stały zdecydowanie wyżej. Nic więc dziwnego, że z każdym tygodniem w ekipie trenera Alessandro Chappiniego zaczęto upatrywać mocnego kandydata do mistrzostwa Polski.
Chemik inaczej rozpoczął sezon. W grze naszego zespołu nie było widać determinacji, by wygrywać wszystko i najlepiej do zera. Szkoleniowiec Marek Mierzwiński wiele razy sygnalizował, że jego ekipa jest na etapie rozwoju i ten szczyt formy ma dopiero przyjść. Tyle, że niedzielny mecz był jednym z tych, które będą decydować o rozstawieniu przed play-offami. Skoro Chemik pogubił punkty np. w Opolu, to przed starciem z liderkami tracił trzy oczka w tabeli. Tylko wygrana 3:0 lub 3:1 niwelowała tę stratę, ale przede wszystkim dawała psychologiczną przewagę przed następnymi tygodniami.
Obiektywnie to pierwszy set powinien zakończyć się wygraną łodzianek. Grały kombinacyjniej, skuteczniej i w końcówce prowadziły nawet różnicą czterech punktów. Chemik walczył, szukał swojej szansy i ją znalazł. Gdy na zagrywkę poszła Maira Cipriano to policzanki z sytuacji kiepskiej (18:21) przedarły się na prowadzenie 23:21. Brazylijska raz zaserwowała w boczną linię, raz pod końcową, a raz jej zagrywkę źle przyjęła Paulina Maj-Erwardt (była libero Chemika). W szeregi przyjezdnych wkradła się nerwowość i ten set został przejęty przez Chemika. Po fatalnym ataku Jovany Brakocević-Canzian był remis 24:24, ale po chwili źle serwowała Valentina Diouf, a następnie skutecznie zaatakowała Martyna Łukasik.
Drugi set wyrównany, ale to Chemik był częściej na prowadzeniu (15:12). Moment dekoncentracji i łodzianki odrobiły straty. Przy stanie 20:20 ŁKS zdobył dwa punkty i trener Mierzwiński poprosił o przerwę. Chemik znów mógł wyrwać seta przy mocnym wsparciu rywalek. Te nie kończyły ataków (np. Diouf trafiła w antenkę), a Lana Scuka pomyliła się na przyjęciu. Chemik miał cztery piłki setowe, przynajmniej dwie szanse na zakończenie partii, ale ŁKS walczył. Przy stanie 27:27 łodzianki wykorzystały kontrę (Zuzanna Górecka), a przy pierwszym setbolu Łukasiak nie podbiła zagrywki Roberty Ratzke.
Trzeci set to ciąg dalszy zaciętej rywalizacji, ale mocno obniżył się poziom gry. Chemik nie miał liderki, która pociągnęłaby atak, ale i łodzianki sporo psuły ataków. Momentami gra wyglądała tak, jakby drużyny chciały sobie udowodnić, że można wygrać bez skuteczności. Przy stanie 20:21 sędziowie długo analizowali jedną z akcji, którą zakończyła Agnieszka Korneluk. Po paru minutach wideoweryfikacji uznali jednak, że środkowa Chemika chwilę wcześniej popełniła błąd i punkt przyznali łodziankom. To je uskrzydliło i wygrały odsłonę spokojniej.
IV set był ostatnim. Chemik nie znalazł dobrego rytmu mimo dokonanych zmian w składzie, a ŁKS przy stanie 8:8 przejął inicjatywę, bez reakcji mistrzyń odjechał na 11:15. Wystarczyło, by łodzianki nabrały większego luzu i tego seta pewnie wygrać.
Porażka z ŁKS nie jest dobrym sygnałem przed kolejnymi meczami Chemika. W środę mistrz Polski zagra na parkiecie Eczacibasi Stambuł w 3. kolejce Ligi Mistrzyń, a w kolejny weekend naszą drużynę ugości wicemistrz Polski Developres Rzeszów.
Grupa Azoty Chemik Police – ŁKS Łódź 1:3
Sety: 26:24, 27:29, 22:25, 20:25.
Chemik: Oveckova, Łukasiak, Cipriano, Korneluk, Wasilewska, Brakocević-Canzian oraz Stenzel (libero) – Sikorska, Połeć, Fabiola, Czyrniańska.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?