Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki Brat u strażaków

Hanka Lachowska, 18 marca 2005 r.
Od kilku dni świnoujscy strażacy rozmawiają ze sobą szeptem. Okazało się, że ich rozmowy - także prywatne - mogą być nagrywane.

O całej sprawie szeregowi strażacy mówią dość chętnie. Jedynie pełniący obowiązki komendanta Kazimierz Lesisz pytanie na temat podsłuchu ucina krótko: - Ja nic nie wiem. Była taka rozmowa między panem Boratyńskim a Morawiakiem, ale ja nie znam jej szczegółów. Proszę spytać pana Morawiaka.

Szeregowi strażacy są bardziej rozmowni. Proszą jedynie o anonimowość. I trudno im się dziwić, bo temat jest drażliwy, a o pracę dziś trudno.

Tak, ale...

Nasi rozmówcy mówią, że bomba wybuchła, gdy Kazimierz Lesisz w obecności kilku z nich ogłosił, że przewodniczący związku zawodowego "Florian" wyznał mu, iż od roku podgląda i podsłuchuje strażaków.

- Miał nawet pokazać mu dyktafon, na którym nas nagrywał - mówi jeden ze strażaków. - Ale Lesisz nie mówił, co na nim było nagrane. Nie wiem nawet, czy odsłuchali taśmę.

- Rzeczywiście nagrywałem - przyznaje Waldemar Boratyński. - Ale nie od roku i nie wszystkich strażaków, a tylko raz i była to rozmowa służbowa z panem Morawiakiem. Zaraz też o wszystkim poinformowałem pełniącego obowiązki komendanta Kazimierza Lesisza.

Na pytanie, dlaczego to zrobił, odpowiada, że w ten sposób chciał udowodnić, że były komendant kłamie. Nie powiedział jednak konkretnie, czego to kłamstwo miałoby dotyczyć. Dodał za to, że od roku stara się udokumentowywać swoje rozmowy z byłym komendantem.

- Ale nagrałem na dyktafon tylko tę rozmowę - zaznacza powtórnie.

Cyrk na kółkach

Informacja o nagrywaniu lotem błyskawicy obiegła całą komendę. Najpierw wszyscy pukali się w czoło. Przypuszczali, że to żart. Potem niektórzy zaczęli dyskretnie przeszukiwać pomieszczenia w poszukiwaniu ewentualnych "pluskiew". Część pracowników już do końca dnia mówiło do siebie szeptem. W komendzie zapanowała cisza, przerywana tylko od czasu do czasu śmiechem.

- No bo nikt nie wiedział, czy przypadkiem nie jest w tym momencie podsłuchiwany. Istny cyrk! Jak w tym programie "Big Brother" - opowiada jeden ze strażaków. - Bezpiecznie można było pogadać tylko na zewnątrz.

Większość strażaków od początku była przekonana, że sprawa z podsłuchem, to efekt wojny jaką od jakiegoś czasu prowadzi przewodniczący zarządu terenowego związku zawodowego "Florian" Waldemar Boratyński z wieloletnim komendantem Andrzejem Morawiakiem. To właśnie po zarzutach związków - mimo, że nie zostały potwierdzone - Morawiak został odwołany ze stanowiska. Pełniącym obowiązki został Kazimierz Lesisz.

- Nie prowadzę żadnej walki - mówi zdecydowanym głosem przewodniczący Boratyński.

Dla władzy

Ci, którzy popierają byłego komendanta, nie mają wątpliwości - komendant wojewódzki zwolnił z funkcji Andrzeja Morawiaka, bo ugiął się pod presją związkowców.

- Pan Lesisz jest od listopada cały czas tylko "pełniącym obowiązki" komendanta - mówią. - Wygląda to tak, jakby komendant wojewódzki nie wiedział, co teraz zrobić. Co miesiąc przedłuża tylko z nim umowę na "p.o". Ostatnio do końca marca.

Dodają też, że prawdopodobnie najczęściej podsłuchiwanym był właśnie odwołany komendant. On sam nie chce na ten temat rozmawiać.

- Nie chcę się w to mieszać - ucina krótko.

Być może dlatego, że stara się o posadę komendanta zakładowej straży pożarnej w Zakładach Chemicznych w Policach.
Strażacy z którymi rozmawialiśmy mówili też, że cała sprawa może mieć również podtekst polityczny. W końcu zbliżają się wybory. Przewodniczący Boratyński jest już radnym, ale...

- On lubi władzę - mówią jego koledzy z pracy. - To przecież on założył u nas w komendzie związki zawodowe.

- Teraz najłatwiej jest powiedzieć, że to kampania przedwyborcza - ripostuje Waldemar Boratyński. - Każdemu można to przypisać.
Dodają też, że Boratyński może także próbować w ten sposób wstrzymać odchodzenie strażaków ze związku. Jeszcze niedawno należało do "Floriana" ponad trzydziestu. Dziś jest ich już tylko dwudziestu siedmiu.

Przewodniczący Waldemar Boratyński przyznaje, że w ostatnim czasie odeszło z "jego" związku kilka osób.

- W tym miesiącu jedna - mówi i dodaje. - Odeszli, bo w komendzie powstał drugi związek zawodowy, a wraz z tym zaczęły się "przetasowania".

Chce konkretów

Informacja o podsłuchiwaniu w świnoujskiej komendzie dotarła też do komendanta wojewódzkiego Straży Pożarnej.

- Rzeczywiście, mamy takie sygnały - przyznaje rzecznik prasowy komendanta Agnieszka Beśka. - W czwartek (wczoraj. dop. red.) komendant ma rozmawiać na ten temat z pełniącym obowiązki komendanta w Świnoujściu. Dopiero po dokładnym zbadaniu sprawy podejmie konkretne decyzje.

Strażacy przyznają, że to co od jakiegoś czasu dzieje się w świnoujskiej komendzie (zamieszanie wokół Andrzeja Morawiak, a teraz nagrywanie) nie służy ani dobrej atmosferze, ani pracy.

- Kiedyś to była spokojna komenda - mówią. - A dziś co? Przykro na to wszystko patrzeć. We wszystkich sondażach strażacy cieszą się dużym zaufaniem społeczeństwa. A my co? Afera za aferą. To jak my teraz wyglądamy w oczach ludzi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński