Większość za strajkiem

Pracę ma stracić około 4 tys. osób, czyli około 12 proc. wszystkich zatrudnionych. Z regionu zachodniopomorskiego, gdzie w TP pracuje 677 osób, na bruk ma pójść 100 pracowników.

- Pracodawca złamał prawo już na wstępie - komentuje działania zarządu TP SA Kazimierz Sikora przewodniczący Krajowej Sekcji Telekomunikacji Solidarność '80, której centrala mieści się w Szczecinie. - Najpierw powinny odbyć się negocjacje, na których związki i pracodawca powinny rozmawiać o tym, czy są możliwości odejścia od zwolnień. Tego nie zrobiono i od razu ogłoszono zwolnienia grupowe.

W referendum, które odbyło się po lutowych protestach związkowców przed ambasadą francuską i siedzibą zarządu France Telecom (inwestor strategiczny TP SA) w Warszawie ogłoszono referendum na temat strajku generalnego. Wzięło w nim udział ponad 17 tysięcy pracowników firmy na około 30 tys. zatrudnionych. Z tej liczby za strajkiem opowiedziało się 95,1 proc. Przeciwko wydzieleniu z firmy kolejnych spółek, co zdaniem związków jest działaniem na szkodę klientów i pracowników TP SA, było 91,6 proc. głosujących.

- Próbowalismy negocować z pracodawcą, ale słyszeliśmy te same argumenty: trzeba zwalniać, bo firma upadnie - powiedział Kazimierz Sikora. - Jutro zakładowe organizacje związkowe powołają międzyzakładowy komitet. To on ustali, czy i kiedy odbędzie się strajk generalny.

Teoretycznie, według zapisów ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, do akcji strajkowej może dojść już za 19 dni.