Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więcej szkody niż pożytku...

stez, 16 grudnia 2004 r.
Dariusz Wdowczyk (w środku) z Emmanuelem Olisadebe (z lewej) i Arkadiuszem Bąkiem (z prawej) jeszcze za czasów pracy w Polonii Warszawa. Teraz jest nadal w centrum zainteresowania mediów, tyle tylko, że sam jest na rozdrożu...
Dariusz Wdowczyk (w środku) z Emmanuelem Olisadebe (z lewej) i Arkadiuszem Bąkiem (z prawej) jeszcze za czasów pracy w Polonii Warszawa. Teraz jest nadal w centrum zainteresowania mediów, tyle tylko, że sam jest na rozdrożu... Fotorzepa
Na trenerze X nie pozostawiają suchej nitki, zawodnik Y jest do niczego, ten działacz jest be, a ten cacy. Jest ostro i jednoznacznie, bo tak lubi opinia publiczna. Jednak przedwczesne osądy mediów bywają nietrafione.

Czasami trzeba wrzucić kamyczek do swojego ogródka. Szczytne hasło, że "dziennikarz to zawód zaufania społecznego" brzmi pięknie, jednak nie zawsze udaje się nam zająć obiektywne oraz racjonalne stanowisko. Niektóre działania mediów przynoszą więcej szkody niż pożytku i choć są to wyjątki, to właśnie na nich się skupimy.

Wdowczyk na rozdrożu

Ostatnio głośnym echem odbiła się sprawa Dariusza Wdowczyka. Trener Kolportera Kielce chciał przejść do Legii Warszawa, jednak miał wciąż ważny długoterminowy kontrakt z wiceliderem II ligi.

Wprawdzie sam kiedyś deklarował, że póki nie wprowadzi Kolportera do ekstraklasy - nie ustąpi, ale propozycja z Legii była bardzo kusząca. I nie chodziło wcale o pieniądze. Tych akurat Wdowczyk ma pod dostatkiem. Sentyment plus nobilitacja - tym kierował się pan Darek. Były reprezentacyjny pomocnik zaczynał swoją karierę właśnie w Legii, a dla trenera to, po pierwsze - nie lada zaszczyt, a po drugie - krok w kierunku reprezentacyjnego stołka.

No i Legia kusiła, dziennikarze przyklaskiwali namaszczając na szkoleniowca stołecznych, tylko sprawa tego kontraktu... Pismaki zaczęli nagłaśniać sprawę "odkupnego", co byłoby precedensem na skalę światową (trenerów nie sprzedaje się), zaczęli rozwodzić się nad atutami szkoleniowca, wreszcie nad koniecznością odpuszczenia Kolportera.

Właściciel Kolportera w końcu ustąpił, chcąc m.in. zamknąć głośną na całą Polskę sprawę, która nie sprzyjała atmosferze w jego drużynie. Piłkarze walczą przecież o awans do ekstraklasy, po co im niepewność? Jednak wtedy Legia podziękowała Wdowczykowi!

Człowiek, który był kuszony wte i wewte - znalazł się na rozdrożu. Wszyscy znają jego sprawę, ale w efekcie facet przegrał. Trzymał dwie sroki za ogon - obie mu uciekły. Nie pracuje ani tu, ani tam. Ot, pech.

Dziurowicz kontra Dębski

Pod koniec lat 90-tych głośny był konflikt na linii Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki - Polski Związek Piłki Nożnej. Ówczesny prezes UKFiT Jacek Dębski za wszelką cenę chciał wysiudać ze stanowiska prezesa PZPN Mariana Dziurowicza.

Dziennikarze w znacznej większości wzięli stronę młodszego i bardziej medialnego Dębskiego, a nagonka na Dziurowicza przypominała polowanie.

Nawet w sprawę została zamieszana europejska federacja piłkarska UEFA, ale otoczony zewsząd i zaszczuty w medialnej nagonce prezes, postępując zgodnie z literą prawa, nie ustępował. W końcu dotrwał do wyborów, w których sromotnie uległ jedynemu kontrkandydatowi Michałowi Listkiewiczowi.

Kto wie czy nie zapłacił najwyższej ceny...? Serce byłego prezesa nie wytrzymało i przedwcześnie zmarł. Warto zaznaczyć, że do ostatnich dni pełnił związkowe funkcje na Śląsku, gdzie zawsze miał największe poparcie. Jednak przeżył swojego adwersarza.

Niedługo po zamknięciu sprawy UKFiT kontra PZPN Dębski został zdymisjonowany ze swojego stanowiska. Wcześniej udzielił "Gazecie Wyborczej" kompromitującego premiera Jerzego Buzka wywiadu. Potem o nim słuch zaginął, choć w większości miast był owacyjnie witany przez tłumy kibiców. Potem krajem wstrząsnęła informacja, że został zastrzelony w wyniku porachunków mafijnych.

O zmarłych nie powinno się źle mówić. Być może dlatego dziennikarze przestali zabierać stanowisko w tej sprawie. Jednak w świetle późniejszych wypadków osoba Jacka Dębskiego, tak wychwalana przez media, znacznie straciła na swojej wiarygodności.

Zamiast podsumowania

Przykładów można mnożyć na pęczki. Wystarczy skupić się na samym futbolu. Od prozaicznych złych decyzji personalnych trenerów (dzień po przegranym meczu dziennikarze zastanawiają się czemu nie zagrał w miejsce Kowalskiego Nowak), po znacznie poważniejsze (jak np. wymuszanie dymisji na selekcjonerze piłkarskiej kadry).

W ostatnim 20-leciu mieliśmy tych szkoleniowców kilkunastu. Każdy z nich przeżył przetaczające się w mediach fale krytyki na swój temat, łącznie z tymi, którzy osiągnęli największy sukces (awans do finałów mistrzostw świata) - Piechniczkiem i Engelem. Co najmniej dwa "sztormy" przetrwał również obecny - Paweł Janas. Tyle tylko, że z tych kolejnych zmian nie za wiele wynika...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński