Ustawa wprowadzona przez ekipę Jerzego Buzka w marcu 2000 roku miała ograniczyć astronomiczne zarobki szefów państwowych i samorządowych firm. Sejm postanowił, że ich pobory od tej pory nie będą przekraczać sześciokrotnego przeciętnego wynagrodzenie. Dziś to około 15 tys. zł brutto.
Szefowie dorabiają
- Powinno zostać jak teraz - twierdzi Elżbieta Romero, posłanka Socjaldemokracji. - Ustawa kominowa nie wzięła się znikąd. Rady nadzorcze, które w firmach państwowych miały pilnować m.in. wzrostu wynagrodzeń, nie były w stanie tego robić. To nie jest moment na uwolnienie zarobków.
Argumenty rządu są dwa: muszą zniknąć różnice w poborach szefów spółek państwowych i prywatnych, a także pole do nadużyć. Wielu szefów państwowych firm umiało bowiem dorobić - zasiadali w radach nadzorczych albo otrzymywali dodatkowe pieniądze za "doradztwo".
- Tłumaczenie, że musi być równość w wynagrodzeniach w firmach prywatnych i państwowych, jest demagogiczne - ocenia poseł Jacek Sauk z Prawa i Sprawiedliwości. - Prywatne mają swoje pieniądze i nic nam do tego. A szefowie państwowych wynagradzani są z naszych pieniędzy.
Hulaj dusza...
- Poprę pomysł rządowy. Chcę, by firmy państwowe były dobrze zarządzane przez wybitnych menedżerów - deklaruje Elżbieta Piela-Mielczarek, posłanka SLD.
- Tymczasem najlepsi odchodzą do firm prywatnych, a w konkursach do władz zarządów firm państwowych startują tylko ci, którzy zostają na rynku. Niedługo czeka nas jeszcze konkurencja z firmami europejskimi.
Podobnie, ale ostrożniej, wypowiada się Krzysztof Zaremba z Platformy Obywatelskiej.
- Skarb Państwa nie może tracić najzdolniejszych menedżerów na rzecz firm prywatnych. Ale dyrektorzy państwowych firm nie mogą też zarabiać trzy-cztery razy więcej niż prezydent Rzeczpospolitej. Trzeba znaleźć złoty środek.
Przeciw uwolnieniu zarobków jest Samoobrona.
- Pomysł z wycofaniem ustawy kominowej to jakiś dziwny ruch - komentuje poseł Jan Łączny. - Ekipa rządząca widzi, że jest u kresu, więc doprowadza do tego, że kolesie partyjni będą mieli wolną rękę w naliczaniu sobie pensji i hulaj dusza, piekła nie ma.
To niemoralne
Różne stanowiska w tej kwestii zajmują związki zawodowe.
- Ze strony społecznej powinniśmy być przeciw, ale trzeba patrzeć jeszcze od strony ekonomicznej - waha się Gerard Kuligowski, szef zachodniopomorskiej struktury OPZZ. - Nie może być takich jak dziś dysproporcji między zarobkami w firmach państwowych i prywatnych. Dla dobra firmy zarobki zarządu powinny być wysokie.
- Każdy ma swoje racje, ale to niemoralne, że szefostwo wypłaci sobie niebotyczne kwoty, a pracownikom minimum krajowe - uważa Mieczysław Jurek, przewodniczący NSZZ "Solidarność" na Pomorzu Zachodnim. - Niech zarobki zarządów będą zależne od wyników ekonomicznych firm.
Rząd chce, by zarobki szefów firm były ogłaszane w Biuletynie Informacji Publicznej. Jeśli kwoty będą kosmiczne, z odwołaniem będą musieli liczyć się członkowie rady nadzorczej, czy nawet zarządu. Ograniczenie płac ma zostać zniesione w 1,5 tysiąca firm państwowych. Od kiedy - zdecyduje Sejm.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?