Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiceprezes Pogoni Szczecin krytyki się nie boi

Marcin Dworzyński
- Trzeba sobie stawiać cele. Trudno znów mówić, że mamy znów grać o utrzymanie - twierdzi Grzegorz Smolny, wiceprezes Pogoni.
- Trzeba sobie stawiać cele. Trudno znów mówić, że mamy znów grać o utrzymanie - twierdzi Grzegorz Smolny, wiceprezes Pogoni. Andrzej Szkocki
- Niektórzy zarzucają mi, że jestem słaby. Być może w niektórych sprawach mają rację. Wydaje mi się jednak, że droga którą obraliśmy jest właściwa. Widać w naszych poczynaniach progres, ale to nie tylko moja zasługa, ale całego klubu. Czasami może brakuje zrozumienia dla nas. Obracamy się w ograniczonych realiach finansowych, a oczekuje się od nas niemożliwego - mówi Grzegorz Smolny, wiceprezes Pogoni Szczecin.

- Ostatnio trochę pan wyluzował.

- Ja wyluzowałem? W sensie?

- Nie doszukuje się pan w rozmowach personalnych ataków, jakby po utrzymaniu w ekstraklasie zeszło z pana ciśnienie...

- Nie wiem. Wydaje mi się, że wciąż pozostaję taki sam. Gdybyśmy spadli, prawdopodobnie nie byłoby klubu w takim wydaniu jak teraz.

- A czy pan by był?

- (po chwili ciszy) Myślę, że nie. Tylko my od środka wiemy, ile to wszystko nas kosztowało. Gigantyczny stres, nakłady finansowe. Oczywiście zakładając, że po spadku byłby plan awansu, co jest bardzo trudną sprawą. Myślę, że nie byłoby także prezesa Mroczka, chociaż za niego nie mogę mówić.

- Czuje pan ulgę po utrzymaniu?

- Żal mi Bełchatowa, uważam, że zasłużył na pozostanie w lidze i gdybym miał wybierać kogoś z dolnych rejonów, to GKS byłby tym zespołem, który najbardziej zasłużył na utrzymanie. Nie licząc oczywiście Pogoni, która jesienią zdobyła 21 pkt i później miała komfort grania, momentami zbyt duży. Nie wiem czy wyluzowałem. Nie lubię gdy ktoś mnie idiotycznie atakuje, zarzucając w Pogoni wszystko co złe, zapominając o tym dobrym. Człowiek ma prawo oczekiwać większego zrozumienia podchodząc do tematu. Nie ma takiego klubu na świecie, którego wszystkie transfery byłyby udane. W Pogoni obracamy się wśród nazwisk dostępnych na naszą kieszeń, stąd takie wybory.

- Czy postawa i pozycja Pogoni nie świadczy o słabości naszej ligi? Słynne trzy punkty więcej i klub zająłby miejsce w środku tabeli.

- No tak, ale czy akurat to świadczy o słabości? Generalnie liga nie jest silna. Często się słyszy, że piłkarze są przepłacani. W Polsce, gdyby wziąć pod uwagę wszystkie kluby w ekstraklasie, zarabiają średnio 30 tys. zł. Część zarabia 10 tys., ktoś inny 150 tys. Gdyby porównywać się z tymi ligami, które przyjemnie się ogląda, to niestety widoczna jest przepaść. Pieniądze są ważne, jak w każdym sporcie zawodowym. Stąd wielomilionowe transfery w silniejszych ligach, a w Polsce, kiedy mamy okno transferowe, za określone pieniądze przychodzi zaledwie kilku zawodników. Właśnie to świadczy o słabości ligi, ale moim zdaniem za 5-7 lat, kiedy stadiony się zapełnią, będzie inna kultura chodzenia na mecze i zwiększy się zainteresowanie sponsorów, to przełoży się na lepszą jakość rozgrywek.

- Mówił pan, że gdyby Pogoń była lepiej przygotowana, to mogłaby być na miejscu Piasta Gliwice.

- Pewnie tak. Runda jesienna pokazała, że dobrze wyglądając fizycznie możemy osiągać dobre wyniki. Akurat odnosimy się do Piasta, bo dzielił nas tylko jeden punkt. Chyba nikt nie mówi teraz, że jesienią Pogoń grała brzydziej od Piasta.

- Czyli żeby znaleźć się w europejskich pucharach nie jest potrzebny skuteczny napastnik, tylko trener od przygotowania fizycznego?

- W Polsce trochę tak. To brzmi tragicznie, ale tak. Drużyna dobrze przygotowana fizycznie, ma szansę pograć o puchary. Pytanie tylko co dalej? Każdemu polskiemu klubowi kibicuję w Europie, ale będzie im trudno przebrnąć kilka faz.

- Mówimy o przygotowaniu, a pan nie lubi nieprzygotowania, często zarzucając to pytającym. Dużo czasu poświęca pan na analizy?

- Żyję tym. Nic innego nie robię. Uważam, że wiedzę mam sporą i dlatego oczekiwałbym przygotowania od dziennikarzy. Każda krytyka jest dopuszczalna i jej się nie boję. Bawimy się w sport masowy, na którym wszyscy uważają że się znają. Po meczach robimy dokładną analizę gry zespołu, na której wszystko widać. Czasami być może brzmi to arogancko, ale mamy lepszą wiedzę, niż większość kibiców. Powiem więcej, oglądamy mecz na żywo, później z odtworzenia i to są dwa różne mecze. Często na gorąco wyciąga się błędne wnioski.

- Któraś sfera szczególnie pana irytuje?

- Jak ktoś zadaje mi pytanie wprost, staram się wprost odpowiadać. Niektórzy zarzucają mi, że jestem słaby. Być może w niektórych sprawach mają rację. Wydaje mi się jednak, że droga którą obraliśmy jest właściwa. Widać w naszych poczynaniach progres, ale to nie tylko moja zasługa, ale całego klubu. Czasami może brakuje zrozumienia dla nas. Obracamy się w ograniczonych realiach finansowych, a oczekuje się od nas niemożliwego. Mówi się, że Hernani zarabia olbrzymie pieniądze. Dla mnie ksywka Milioner jest skandaliczna. Powstaje wtedy ferment, czytają to sponsorzy, kibice i ciężko to potem odkręcić. Wszystkim wydaje się, że za te pieniądze chłopak powinien grać nadzwyczajnie, a on jest tylko człowiekiem. Nie wszystkie transfery są trafione, ale nie uważam, by do tego grona zaliczać akurat jego. Może się okazać, że będzie z nim jak z Emilem Nollem, który był niesamowicie krytykowany, a teraz gra dobrze. Wiele czynników decyduje o tym, jak zawodnik się prezentuje.

- Skoro tak ważne są pieniądze, to czy jest sens wykosztować się na obozy w Turcji?

- To nie jest widzimisię trenera i piłkarzy. Trudno jest przygotować się na śniegu czy sztucznej murawie. Na pewno jest ogromna różnica w trenowaniu na dobrych obiektach niż w mrozie. Jak nie będzie bazy w postaci namiotów z boiskami, to wszyscy wciąż będą wyjeżdżać. Zresztą cała Europa tak czyni. Koszt jest, ale to piłka zawodowa.

- Usłyszeliśmy odważne zapowiedzi ze strony klubu, który chce zająć miejsce w pierwszej ósemce. Wychodzi na to, że oczekujecie lepszego wyniku za mniejsze pieniądze. Wasz cel nie jest przesadnie optymistyczny?

- Trzeba sobie stawiać cele. Trudno znów mówić, że mamy znów grać o utrzymanie. Oczekujemy lepszej gry od piłkarzy przez cały sezon, a nie tylko przez jedną rundę. Wydaje mi się, że w zasięgu każdego zespołu z ekstraklasy jest znalezienie się w ósemce. Dla Pogoni także.

- Od nowego sezonu po 30. kolejce dzielimy tabelę na pół. Czy wiadomo jaka będzie różnica w przychodzie między ósmym, a dziewiątym miejscem?

- Tego nikt nie wie. Musimy to przerobić. W teorii może wyglądać tak, że ludzie będą przychodzić tylko na zespoły w pierwszej ósemce, a w praktyce, będą chcieli oglądać walkę o przetrwanie i tam nie musi przychodzić mniej widzów.

- Artur Skowronek przychodził do klubu z łatką trenera stawiaj­ącego na młodzież. Później zarzucał, że ci młodzi nie dają takiej jakości jaką by oczekiwał. Tymczasem za Dariusza Wdowczyka zadebiutowało trzech nastolatków.

- Trzeba oddać sprawiedliwość dziejową, w którym momencie chłopcy zadebiutowali. Chłopcy zagrali wtedy, kiedy Pogoń mogła sobie na to pozwolić. Taki był plan też za Skowronka. Ten nie wypalił, bo wydawało się, że wiosną szybko zdobędziemy 10 punktów i na ostatnie kolejki młodzi więcej pograją i pokażą swój potencjał. W przyszłym sezonie tej młodzieży ma być więcej. Z pierwszym zespołem przygotowywać się będzie ich około dziesięciu.

Kiedy decyzja o odmłodzeniu zespołu została przypieczętowana? Jeszcze za kadencji Skowronka?

- To nie ma nic wspólnego z trenerami.

- Ale przyczyniły się do tego finanse.

- Oczywiście, że tak. Komuś zawsze kończy się kontrakt. Jeśli to postać wiodąca, przedłużamy umowę. Jeśli to zawodnik do zastąpienia, to oczywiste, że lepiej zamienić 30-latka na 20-latka, który nie będzie gorszy. Należy pamiętać, jak wyglądał poprzedni sezon. Żaden zawodnik nie chciał do nas przyjść na jednoroczny kontrakt. Tak samo Arkadiusz Aleksander, który podpisał z Flotą dłuższy kontrakt niż półroczny. Taki był warunek Adriana Budki i Hernaniego, by podpisać kontrakt trzyletni i na to się zgodziliśmy. Hernani bardzo przyczynił się do awansu, grał w wyjściowym składzie. Zmiana pokoleniowa musi trwać. Mówiliśmy o trzech latach, po których będziemy oczekiwać od zespołu czegoś więcej. Najpierw utrzymajmy się, ustabilizujemy a dopiero w trzecim sezonie, grajmy o coś więcej.

- Przejdźmy może do personaliów. Co z bramkarzami?

- Jest Radek Janukiewicz. Dusanowi Pernisowi kończy się kontrakt i jeśli odejdzie, będziemy potrzebować drugiego bramkarza. Mamy Krystiana Rudnickiego i zastanawiamy się nad tym, czy jest już gotowy do tego, by być drugim bramkarzem, a nawet kimś więcej, bo na tej pozycji musimy mieć równorzędnych zawodników. Rozmawiamy z różnymi menadżerami i zawodnikami, ale nie ma jeszcze konkretów, bo karuzela dopiero zaczyna się kręcić.

- Pomija pan Bartosza Fabiniaka.

- Bartkowi akurat też kończy się kontrakt.

- Jego pozostanie związane jest z odejściem Pernisa?

- Jeżeli uznamy, że szukamy kogoś lepszego, to pewnie dla Bartka miejsca zabraknie, ale nic nie jest przesądzone.

- Obrona. Emil Noll zostaje?

- Niewiele mogę teraz powiedzieć, bo o wszystkich personaliach będzie wiadomo za dwa, trzy tygodnie. To się wiąże z finansami. Byłem zwolennikiem ściągnięcia go do Pogoni. Kibice często są niewyrozumiali, krytykując pojedyncze błędy, ale faktycznie rundę wiosenną miał bardzo dobrą. No ale ma 35 lat. Jeżeli mówimy o zmianie pokoleniowej, musimy mieć na uwadze jego wiek. Zobaczymy. Samą młodzieżą nie da się grać i doświadczeni ludzie też są potrzebni.

Druga część wywiadu z Grzegorzem Smolnym w środę, w papierowym wydaniu Głosu Szczecińskiego oraz w

Będzie można w nim przeczytać m.in.o:

- (nie)sportowym trybie życia Akahoshiego

- przydatności Bartosza Ławy

- największej bolączce zespołu

- wieku Mohamadou Traore

- prawdzie o Piaście Gliwice.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński