- Problemy mamy od czterech lat. Zaczęła się wtedy budowa ulicy Europejskiej, pobliskiego osiedla i tego nieszczęsnego cmentarza - wspomina Barbara Ignalewska, jedna z poszkodowanych.
- Na początku myśleliśmy, że to może przypadek, więcej deszczu i śniegu.
Zalania zaczęły się jednak powtarzać. Zimą działki skuwa lód, wiosną po roztopach stoi na nich woda. Jej poziom sięga kilkunastu centymetrów.
- Nie da się tam wejść. Woda nie ma gdzie wsiąkać i później robi się z tego wielkie bagno - mówią sąsiadki pani Barbary, które przyszły sprawdzić "swoje jeziorka".
Wszystko gnije, a przecież niedługo będą musiały rozpocząć porządki.
- Po działkach pływają kaczki, od czterech lat je fotografuję - próbuje żartować pani Barbara. - Wcale jednak nie jest nam do śmiechu. Na nasze działki możemy się dostać dopiero na przełomie kwietnia i maja. Zamiast zbierać warzywa, wszystko wykopujemy i wyrzucamy. Od kilku lat nie jadłam swoich truskawek. Jesienią sadzę, a na wiosnę nic z tego nie ma. Później muszę kupować te sztuczne, pompowane.
Działkowcy twierdzą, że jak tylko pojawiły się problemy, zaczęli interweniować w magistracie i Zakładzie Usług Komunalnych. Nie doczekali się żadnej odpowiedzi, pomocy nie dostają też w zarządzie działek.
- Była tutaj pani z ochrony środowiska i powiedziała, że nigdy czegoś takiego nie widziała. Pisałam niedawno do wiceprezydenta Kądziołki. I ciągle cisza, przerzucają się odpowiedzialnością - mówi pani Barbara.
- Te zalania to wina złego drenażu terenu. Tam jest sama glina, woda nie ma gdzie wsiąkać. Kto w ogóle zezwolił na budowę cmentarza w tym miejscu?
Po naszych pytaniach urzędnicy z magistratu skontaktowali się z ZUK-iem, by wyjaśnić sprawę.
- Zalewania ogródków działkowych przy ul. Bronowickiej nie należy w żaden sposób łączyć z budową nowego cmentarza - usłyszeliśmy od Dariusza Wołoszczuka z biura promocji i informacji urzędu miasta.
Ale działkowcy zapowiadają, że się nie poddadzą. Jeśli miasto nie chce się nimi zainteresować, to mają na to jeden sposób. - Zobaczymy w takim razie, co będzie, jak przestaniemy płacić. Termin mija w maju. Płacimy za działki 200 złotych rocznie - mówi Barbara Ignalewska.
- Uzgodniliśmy solidarnie, że przestajemy płacić. Pewnie wtedy zaczną nas nękać pismami. Chcę wystąpić o odszkodowanie. Jak będzie trzeba, to pójdę z nimi do sądu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?