Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wciąż słyszę umierających

Agnieszka Tarczykowska, 31 stycznia 2006 r.
Jan Kosikiewicz na katowickich targach był już po raz piętnasty. - Straciłem bardzo dużo w sobotniej katastrofie, a ponieważ życie toczy się dalej, muszę się trzymać. Przeżyłem to ogromnie.
Jan Kosikiewicz na katowickich targach był już po raz piętnasty. - Straciłem bardzo dużo w sobotniej katastrofie, a ponieważ życie toczy się dalej, muszę się trzymać. Przeżyłem to ogromnie. Agnieszka Tarczykowska
Hodowca z Goleniowa Jan Kosikiewicz wyszedł cało z sobotniej tragedii w Katowicach. Uratował życie koledze. - Najgorsze było, gdy wiele poranionych osób biegało wokół siebie, jak w amoku. Nie zapomnę tego - mówi. W katastrofie ucierpiała jego córka. Trafiła do szpitala.

- To trwało około ośmiu sekund - wspomina Jan Kosikiewicz, hodowca gołębi z Goleniowa. - Patrzę, a dach łamie się pośrodku i z hukiem wpada do środka. Wielki podmuch ciepłego powietrza powalił wszystkich na podłogę. Ci, którzy byli w samym środku, prawdopodobnie zginęli od razu. Moje stanowisko miało 16 metrów. Połowa została zgnieciona, ja odskoczyłem jak najdalej. To mnie uratowało.

Po paru sekundach słychać było krzyki rannych i umierających ludzi. Krzyki tłumiła głośna muzyka, która grała jeszcze przez kilkanaście następnych minut. Jak na Titanicu... Dlatego trudno było usłyszeć wołających o pomoc. Zorientowałem się, że trzeba ratować innych. Pojechałem do Katowic z córką i sąsiadem. Na oddzielnym stanowisku był także mój syn. Nic mu się nie stało. Mnie część konstrukcji lekko uderzyła w nogę, mam drobną ranę. Córka z rozbitą głową trafiła do szpitala w Siemianowicach. Najgorszy był ten szok. Wiele poranionych osób nagle biegało wokół siebie, wchodzili i wychodzili z hali, jak w amoku. To straszny widok.

Pan Jan wydostał się z hali o własnych siłach. Chwilę potem wrócił ratować innych. Kiedy zorientował się, że nie ma kolegi, z którym pojechał do Katowic, rozpoczął poszukiwania.

Więcej o katastrofie w papierowym wydaniu "Głosu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński