Pani Beata była zaskoczona. Dowiedziała się o inwestycji dopiero gdy w budynku przy ul. Tarczyńskiego pojawili się pracownicy, którzy mieli montować maszt. Zdaniem mieszkańców, zarządca budynku BOM-7 nie zorganizował w tej sprawie żadnego zebrania.
- Wszystko było zrobione tajnie. Za naszymi plecami - twierdzi Beata Tworska, lokatorka. - Inwestor nawet nie wywiesił nawet tablicy informacyjnej, choć powinien, bo rozpoczął budowę.
Przyszli do domu i załatwili
Mieszkańcy nie wiedzieli, że w 2001 roku została wydana uchwała wspólnoty mieszkaniowej, która pozwala na postawienie masztu. Zarządca nie zapytał wszystkich właścicieli mieszkań o zdanie, ale podjął uchwałę w drodze indywidualnego zebrania głosów.
- Zarządca nas przechytrzył - twierdzi właścicielka mieszkania. - Przyszedł do mieszkania jednego właściciela i poprosił o zgodę. Kto to widział, żeby tak ważne decyzje podejmować w domu. W domu to można razem kawę wypić, ale nie podejmować uchwały.
Zdaniem Doroty Koteckiej, dyr. ds. technicznych w spółce BOM-7 uchwała w sprawie masztu przy ul. Tarczyńskiego została podjęta zgodnie z prawem.
- Nie ma sensu rozmawiać teraz o formie uchwały podjętej w 2001 roku - mówi Dorota Kotecka. - Prawo dopuszcza podejmowanie uchwały w drodze indywidualnego zebrania głosów. Interesów najemców lokali powinna bronić gmina, a ona nie miała nic przeciwko tej inwestycji.
Kasa na remonty
Pani Kotecka podkreśla, że z badań przeprowadzonych przez inwestora wynika, że mieszkańcom domu, na którym stanęła antena oraz okolicznych budynków nic nie grozi.
- To bezpieczna inwestycja - przekonuje Kotecka. - Żaden budynek w sąsiedztwie nie ma ponad 20 metrów, a z badań wynika, że maszt działa 21 metrów nad terenem. Poza tym mieszkańcy budynku, na dachu którego stanęła antena będą z tego czerpać korzyści. Inwestor miesięcznie będzie płacił 1500 zł. Ta kwota będzie przeznaczona na remonty i bieżące naprawy tylko w tym budynku. To duży zastrzyk gotówki.
Stary budynek
Mieszkańcy zastanawiają się, jak kilkutonowe obciążenia zniosą drewniane, stare stropy budynku.
- Gdy montowali skrzynię na strychu zniszczyli sufit w jednym z mieszkań - opowiadają mieszkańcy. - Obiecali, że szkody naprawią. Ale jestem ciekawa kto będzie płacił, gdy więcej ścian się zawali.
Administracja budynku uspokaja, że lokatorzy nie mają podstaw do obaw.
- Inwestor zrobił ekspertyzy budowlane - mówi pani Kotecka. - Można je obejrzeć w naszym biurze. Zamontowanie masztu nie stwarza żadnego zagrożenia. Jeżeli w trakcie prac dojdzie do jakiś drobnych szkód, to za ich usunięcie zapłaci inwestor.
Maszt reaktywacja
Pisaliśmy już kiedyś, że w podobnej sytuacji znaleźli się mieszkańcy ul. Jagiełły 1. Tam ten sam zarządca, czyli BOM-7 wydał uchwałę pozwalającą na budowę masztu i bez konsultacjami z ze wspólnotami mieszkaniowymi.
Zgodnie z prawem budowlanym mieszkańcy powinni być poinformowani o planach dotyczących postawienia anteny. Żadne informacje jednak do nich nie dotarły. Magistrat przyznał rację mieszkańcom. Wydział, który wydał pozwolenie na budowę masztu, postanowił wznowić postępowanie w sprawie stacji telefonii komórkowej na dachu przy ul. Jagiełły 1.
Magistrat uwzględnił to, że wspólnota mieszkaniowa z nieruchomości przy ul. Jagiełły 2 oficyna nie uczestniczyła w postępowaniu administracyjnym, choć miała do tego prawo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?