Sołtys Wapnicy Stanisław Tylisz od niedzieli leży w stargardzkim szpitalu. Lekarze najpierw podejrzewali u niego zawał, okazało się, że miał lekki udar. Pan Stanisław nie ukrywa, że tak przejął się konfliktem z proboszczem, że serce tego nie wytrzymało.
(fot. Fot. Emilia Chanczewska)
Pod kościołem chwyciłem go za wsiarz, w kościele mówiłem, że dokucza ludziom, ale takich słów na "ch" to ja nie używam! - odpowiada na to proboszcz.
Stanisław Tylisz, który od 2 lat sprawuje funkcję sołtysa Wapnicy, kierował zbiórkami pieniędzy na kościelne inwestycje. Wspólnie z mieszkańcami zdecydował, że kolejną, po pięknym, kutym ogrodzeniu, kosztującym 30 tys. zł, miało być położenie płyt granitowych w prezbiterium. Proboszcz uważa, że lepiej wymienić okna. Panowie się umówili, że przygotują kosztorysy do swoich pomysłów i będą dalej negocjować.
Ciągnął za kołnierz
2 kwietnia do Wapnicy przyjechała na pomiary firma kamieniarska. Do kościoła wpuściła ich starsza pani, która ma klucze.
- Ksiądz wpadł, zaczął krzyczeć - opowiada Stanisław Tylisz, sołtys Wapnicy. - Powiedziałem, że powinien się wstydzić, a on krzyczał, że się szarogęsimy. Chwycił mnie za kołnierz i zaczął ciągnąć w kierunku plebanii aż się przewróciłem. Krzyczał "chodź, ty chu..!".
- Mąż był opanowany, prosił tylko, by ksiądz go puścił - mówi Ewa Tylisz, która była przy zajściu. - Nie spodziewałam się czegoś takiego. To dla nas bardzo bolesna i ciężka sprawa.
Sołtys wezwał policję, złożył zeznania. Policja sprawę przekazała do sądu grodzkiego.
- Chwyciłem go za wsiarz, za marynarkę - mówi ks. Ryszard Schreiber, proboszcz parafii p.w. św. Jana Kantego w Wapnicy. - Chciałem, żeby szedł na plebanię zobaczyć dokumenty. Takich słów nigdy nie używałem. On mnie za to od Niemców wyzwał.
Grzmiał z ambony
Dalsze wydarzenia rozegrały się na mszy w rocznicę śmierci Jana Pawła II, 4 kwietnia. Mieszkańcy jak jeden mąż potwierdzają, co wtedy z ambony powiedział proboszcz.
- Sołtys jest konfidentem i donosicielem, wszystkich wykańczał - miał mówić ks. Ryszard. - Został nielegalnie wybrany przez grono pijaków. Życzę mu, by jego syn został księdzem i trafił na takiego sołtysa.
Proboszcz mówił też, że zwrócił się do policji z prośbą o ochronę. W kościele podniósł się szum.
- Myślałem, że dostanę zawału - mówi Stanisław Tylisz. - To był cios poniżej pasa. Zacząłem odpowiadać na te zarzuty, ale proboszcz nie dopuścił mnie do głosu.
Ksiądz nie przeprosił
O incydencie została powiadomiona kuria.
- Doszło do konfliktu między sołtysem a księdzem, zarówno do sporu o wykorzystanie pieniędzy, jak i do szarpaniny - potwierdza ks. dr Sławomir Zyga z Kurii Metropolitalnej w Szczecinie. - Podjęliśmy działania, by wyjaśnić sytuację i doprowadzić do zgody. Trwają rozmowy, mediacje. W życiu nieporozumienia się zdarzają, to cecha naszej codzienności...
Na mediatora wyznaczony został ksiądz dziekan z Suchania. Prosił sołtysa, by wycofał zarzuty.
- Honor nie pozwoli mi się wycofać - mówi sołtys. - Będę żądał przeprosin dla siebie i rodziny i pieniędzy na cele charytatywne.
- Nie boję się sądu, nie mam sobie nic do zarzucenia - mówi na to proboszcz. - Ale jak wyjdą wszystkie sprawki sołtysa, będzie się musiał stąd wyprowadzić. On nadużywa władzy i unika tego konsekwencji. Ze wszystkimi wchodzi w konflikt. Zbieram na niego dokumenty.
Sołtys nie wycofa pozwu, bo proboszcz nie przeprosił go podczas mszy. Miał to zrobić po Wielkanocy, nie zrobił. Sołtys sprawę przeżywa, trafił do szpitala.
- Udaru można dostać siedząc na słońcu, na dachu - mówi ks. Ryszard. - Sam też jestem schorowany.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?