Mają po 30 lat. Od trzech są małżeństwem. Kiedy ponad pół roku temu nerki pana Marka odmówiły posłuszeństwa życie pary zmieniło się.
- Trzy razy w tygodniu na kilka godzin musiałem przyjeżdżać na dializy do szpitala przy ul. Arkońskiej. Zamiast nerek, to maszyna oczyszczała krew z toksyn. - opowiada pan Marek, mąż pani Natalii (na prośbę pacjentów imiona zostały zmienione). - Prowadzę własną działalność, więc jakoś godziłem to z pracą, ale nie mogliśmy żyć jak do tej pory.
Pan Marek miał czekać na nerkę od zmarłego dawcy. W Polsce trwa to ok. dwóch lat.
- Kocham go, nie mogłam patrzeć jak cierpi - tłumaczy pani Natalia. - Po wielu informacjach znalezionych w internecie i rozmowach ze specjalistami zdecydowałam, że oddam mężowi nerkę.
Genetycznie małżonkowie są dla siebie obcymi osobami. Dostępne są jednak leki, które umożliwiają przeszczep narządu.
- Zabieg preparowania nerki wykonaliśmy przez cztery małe nacięcia w okolicy lędźwiowej. Umieściliśmy w nich porty - tzw. trokary - które umożliwiły wprowadzenie narzędzi laparoskopowych - wyjaśnia dr n. med. Tomasz Śluzar, kierownik zespołu transplantacyjnego nerek w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Szczecinie. - W sposób mało inwazyjny, bardzo precyzyjny, z niewielką utratą krwi przez dawcę, można było przygotować do wyciągnięcia całą nerkę.
Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu "Głosu Szczecińskiego" lub e-wydaniu
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?