Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Pyrzycach spłonął budynek komunalny. 14 rodzin straciło dorobek życia

Grzegorz Drążek [email protected]
- W pożarze straciliśmy wszystko i teraz wszystkiego potrzebujemy – mówi Leszek Makowski. – Dziękujemy każdemu, kto nam pomaga
- W pożarze straciliśmy wszystko i teraz wszystkiego potrzebujemy – mówi Leszek Makowski. – Dziękujemy każdemu, kto nam pomaga Grzegorz Drążek
Po spłonięciu budynku komunalnego w Pyrzycach stracili dorobek życia. 14 rodzin potrzebuje dosłownie wszystkiego. Od żywności, poprzez środki czystości i meble, po lodówki, pralki, kuchenki i zabawki dla dzieci.

Lokatorzy parterowego bloku komunalnego przy ulicy Niepodległości w Pyrzycach, który w sobotnie południe doszczętnie spłonął, nie mieli czasu, żeby zabrać rzeczy z mieszkań. Ogień tak szybko się rozprzestrzeniał, że ludzie ledwo zdążyli uciec. Tak jak stali, wybiegli na ulicę.

Jeden z mężczyzn akurat przebudził się z drzemki. W samych slipach przyglądał się, jak ogień niszczy dorobek jego życia. W płonących mieszkaniach pozostały dowody osobiste, portfele z pieniędzmi, rozmaite dokumenty, jak choćby praca magisterska młodego mężczyzny, ubrania, no i te większe rzeczy, jak meble, telewizory, lodówki, komputery, pralki, kuchenki.

- Nie było czasu, żeby coś ze sobą zabrać - mówią zgodnie pogorzelcy. - Budynek płonął i ludzie obawiali się, że zaraz wybuchnie gaz.

Czternaście rodzin, w sumie 64 osoby, w tym dziesięcioro dzieci do lat 6, pozostało bez dachu nad głową i swojego dobytku. Mieszkańcy Pyrzyc, ich sąsiedzi, natychmiast ruszyli z pomocą. Krótko po wybuchu pożaru, kiedy trwała jeszcze akcja strażaków, rozpoczęła się pierwsza zbiórka na rzecz poszkodowanych.

Wszystkiego pilnowała Katarzyna Strep. Ona i inni mieszkańcy Pyrzyc gromadzili rzeczy, które niebawem na pewno przydadzą się osobom, które straciły dach nad głową. Przynoszono ubrania, sprzęt gospodarstwa domowego, żywność, wózki dziecięce, zabawki.

W internacie pyrzyckiego zespołu szkół, do którego tymczasowo przeprowadzono pogorzelców, gromadzono dary. Ludzie przynosili je w sobotę i niedzielę. Najwięcej było odzieży. Jej na razie więcej nie trzeba. Poszkodowani przebierają to wszystko i dzielą się rzeczami między sobą. Cały czas bardzo potrzebne są środki czystości, żywność z długim terminem przydatności, pościel, koce, meble. Każda rodzina ma też swoje własne potrzeby.

- Kuchnia gazowa, garnki, talerze, robot kuchenny - wylicza potrzeby swoich najbliższych Kazimierz Sancewicz. - Wszystko straciliśmy i tak naprawdę wszystko jest potrzebne. Jesteśmy wdzięczni za każdą pomoc.

Podobnie mówią inni pogorzelcy. Każda z tych czternastu rodzin wszystko musi zaczynać od nowa. Najbardziej potrzebują mieszkań, które gmina obiecuje im przekazać za kilka miesięcy. Na razie będą przebywać w tymczasowych mieszkaniach i gromadzić rzeczy na czas, kiedy znowu będą na swoim.

- Zostaliśmy z niczym, więc wszystko jest nam potrzebne - mówi Leszek Makowski. - Na razie dostaliśmy sporo odzieży. Niebawem będą nam potrzebne te większe rzeczy, jak lodówka, kuchenka, pralka i te mniejsze, jak garnki, talerze, sztućce, środki czystości. Potrzebujemy tego i dziękujemy wszystkim, którzy nam pomogą.

Poszkodowani w pożarze próbują się nie załamywać, ale nie jest to łatwe. Ich przyszłość jest nieznana.

- Mamy trójkę chłopców w wieku siedem, pięć i dwa lata - mówi Wiesław Czajkowski. - Potrzebujemy dla nich wszystkiego, od ubrań po zabawki. Wierzymy, że dostaniemy nowe mieszkanie, ale co do niego wstawimy? Potrzebne są meble, artykuły gospodarstwa domowego, w zasadzie wszystko. Tym, którzy już nam pomogli i tym, którzy pomogą, dziękujemy.

Od dzisiaj dary dla pogorzelców przyjmowane są w Urzędzie Miasta i Gminy w Pyrzycach przy Placu Ratuszowym 1. Także dzisiaj ma zostać uruchomione specjalne konto, na które będzie można wpłacać pieniądze dla poszkodowanych.

- Numer konta będzie w poniedziałek na stronie internetowej gminy - zapowiada Jerzy Marek Olech, burmistrz gminy Pyrzyce. - Akcję będzie nadzorował pyrzycki ośrodek pomocy społecznej. Mieliśmy w sobotę spotkanie, na którym był przedstawiciel wojewody zachodniopomorskiego, Piotr Gubinowski. Zapowiedział, że wojewoda przekaże dla każdej z czternastu rodzin do 6 tysięcy złotych.

Pogorzelcy obawiają się, że nie dostaną całej obiecanej zapomogi.

- Już słyszymy głosy, że będziemy otrzymywać pieniądze w ratach i że prawdopodobnie musimy opłacić posiłki, które dostajemy w internacie - mówią poszkodowani w pożarze. - My naprawdę nie mamy teraz z czego żyć. Nie chcemy być żebrakami, ale bez pomocy innych nie damy sobie rady.

Pożar w Pyrzycach:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński