Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W oczekiwaniu na cud

Piotr Pawłowski
Świdwin to ładne miasteczko, z którego coraz więcej ludzi ucieka.
Świdwin to ładne miasteczko, z którego coraz więcej ludzi ucieka.
Stopa bezrobocia w regionie świdwińskim sięgnęła już 38 proc. Za liczbami stoją bardzo konkretne ludzkie dramaty. Gdyby nie jednostka wojskowa - 21. Baza Lotnicza i siedziba I Brygady Lotnictwa Taktycznego - w Świdwinie już w ogóle nie byłoby gdzie pracować.

Wojsko zatrudnia tysiąc osób, żołnierzy i pracowników cywilnych, co przemnożone przez statystyczną trzyosobową rodzinę daje trzy tysiące osób. W mieście liczącym 17 tys. mieszkańców.
Wojsko zadbało o nowoczesną infrastrukturę. Dotychczas uchodziło za jednego z zamożniejszych sponsorów.
- Ministerstwo Obrony Narodowej jest u nas największym pracodawcą - żartują bezrobotni. - Ale wszystkich świdwinian w mundury nie zapakuje.

Z bólem serca

- Przyjechałam do Świdwina za mężem, z Kujaw - mówi Teresa Majewska. - Żyliśmy z jednej pensji. Mąż w grudniu stracił pracę. Teraz wszędzie szukamy pomocy.
- Jeżeli do marca nie znajdę roboty, pojedziemy w żony rodzinne strony - dodaje Robert Majewski.
- Eeee, tam też bieda - wzdycha Teresa Majewska. - Jeszcze gorsza niż w Świdwinie. Byłam, widziałam.
Bezrobotni świdwinianie mówią wprost: - Bez kapitału zewnętrznego, a najlepiej dużego kapitału zagranicznego, nic się nie zmieni.
Dla młodych jedynym wyjściem jest ucieczka do większego miasta, nawet nie Koszalina czy Szczecina, lecz - jak sami powiadają - w Polskę; do Warszawy, Poznania, Łodzi.
- Moja córka po studiach została we Wrocławiu - tłumaczy Joanna Pawłowicz. - Nie sprzeciwiałam się, co by tu robiła? Po dyplomie przyjechała do Świdwina, szukała pracy, ale po dwóch - trzech rozmowach kwalifikacyjnych wróciła do Wrocławia. Tutaj córce proponowano pracę w handlu, za 600 zł, a tam ma etat w biurze nieruchomości; za 2, 2 tys. zł
- Dlaczego wyjechałem ze Świdwina? Bo przez ostatnie cztery lata z bólem serca patrzyłem na ojca, który nie może odnaleźć się na zasiłku - opowiada 24-letni Łukasz, student bydgoskiej WSP. - Nie chciałem tak żyć. Wieczorami dorabiam w pubie. Pomagam rodzicom.

Bez pracy i bez zasiłku

Statystyki są przerażające. Z liczb wynika, że w Świdwinie systematycznie powiększa się grupa osób pozostających jedno-cześnie bez pracy i bez prawa do zasiłku, czyli - jak mówi Łukasz, przyszły nauczyciel - "zupełnie wyautowanych".
Sytuacja w Świdwinie staje się tak poważna, że parlamentarzyści chcą objąć powiat parasolem specjalnej troski. Postarają się, aby do miasta dotarły programy pomocowe.
- Z przerażeniem dowiedziałam się, zresztą dopiero za po-średnictwem telewizyjnych "Wiadomości", o wysokości stopy bezrobocia w Świdwinie, Białogardzie i Drawsku - przyznaje poseł Zofia Wilczyńska z SLD (posłanka sąsiedniej ziemi połczyńskiej). - Eksperci mówią, że to już patologia. Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że nie dostrzegam zbyt wielu reakcji na te doniesienia.
Posłanka rozmawia o bezrobociu z samorządowcami, zwłaszcza starostami. W ostatnich tygodniach była w Wałczu i w Białogardzie. Natomiast powiat świdwiński nie wysyła sygnałów o kłopotach.
- Trochę to dziwne - podkreśla Zofia Wilczyńska. - Na starostach spoczywa ciężar podejmowania lokalnych inicjatyw samorządowych. Jako jedyny parlamentarzysta ziemi koszalińskiej zwróciłam się do ministra pracy i polityki społecznej z pytaniem, jak pomóc powiatom najbardziej dotkniętym bezrobociem. Minister zaproponował konkretne rozwiązania, m. in. źródła pozyskania pieniędzy przez urzędy pracy. Odpowiedź ministra rozesłałam do wszystkich starostw. Reakcji nie znam.
Burmistrz Świdwina, Józef Pietraszek, który kilka tygodni temu z entuzjazmem otworzył supernowoczesny miejski basen - wodny raj, bezradnie rozkłada ręce: - Jak pomóc bezrobotnym? Sądzi pan, że to takie proste? - pyta. - Przy obecnej polityce makroekonomicznej problemem staje się nawet nie tworzenie nowych miejsc pracy, lecz utrzymanie już istniejących. Jakie mamy perspektywy? Otwarcie granic zniszczy producentów. Większość z nich zbankrutuje. Nasze podmioty nie mogą skutecznie konkurować z bogatymi firmami z Unii Europejskiej. Czekają nas trudne lata.

Pomoc doraźna

Współwłaściciel zakładu usługowego relacjonuje: - Mieliśmy ze wspólnikiem do wyboru - rozwinąć albo zwinąć działalność. Wyliczyliśmy, że musimy zainwestować 12 tys. zł. 12 tys. zł! - podnosi głos. - Moja żona zarabia tyle rocznie! Pojechaliśmy do banku po pożyczkę. "Wszyscy na tym zyskają - tłumaczyliśmy. - Bank nie straci. Mamy solidne zabezpieczenie. Damy pracę, sami zarobimy". Wtedy okazało się, że to, co robimy nie ma przyszłości, więc nie może być kredytowane. Młody urzędnik poradził nam, żebyśmy... zmienili branżę.
- Znam mnóstwo takich przykładów - potwierdza burmistrz. - Wielu przedsiębiorców tylko czeka na lepszą koniunkturę, ma dobry produkt, świetny plan rozwoju, ale boi się inwestować. Stosowaliśmy, oczywiście, pomoc doraźną. Przed trzema laty 200 osób zatrudniliśmy przy robotach publicznych, a 100 przy interwencyjnych.
Teraz Powiatowy Urząd Pracy, wysunięte w teren ramię Krajowego Urzędu Pracy, nie ma pieniędzy na łagodzenie skutków bezrobocia. Nie ma pieniędzy na aktywizację bezrobotnych, roboty interwencyjne, pożyczki na rozpoczęcie działalności gospodarczej.
Na wszystkie te cele PUP miał pod koniec lat 90. nawet po 8 mln zł rocznie, a w 2000 r. - już tylko 1, 7 tys. zł, by w ub. r. spaść do poziomu niespełna 400 tys. zł. W 2001 r. z kredytów na dobry początek skorzystało zaledwie siedem osób, a w latach poprzednich nawet po kilkadziesiąt.
Pracodawcy, których nie stać na finansowanie praktyk uczniowskich i przerosty kadrowe, robią, co muszą, by przetrwać bez szkody dla firm - poszerzają plany zwolnień.
- W grudniu wypowiedziałem pracę dwóm osobom - mówi szef małej spółki produkcyjnej. - Myślałem, że na tym koniec. W styczniu usiedliśmy z księgowa nad rachunkami, no i teraz mamy wybór - zawiesić działalność jednego z zakładów i posłać ludzi na urlop albo od razy zwolnić całą brygadę.

Zapaść rynku lokalnego

Nie można spodziewać się, że mając do wyboru np. Świdwin, Międzyzdroje i Kołobrzeg, potencjalny inwestor przyjedzie akurat do Świdwina, gdzie jedynymi udogodnieniami są położenie (blisko do Szczecina i Koszalina, bliżej do Piły i Poznania) oraz ulgi podatkowe. Różnica polega przede wszystkim na skali siły nabywczej.
- Cały czas liczymy na pojawienie się kapitału inwestycyjnego - oświadcza jednak burmistrz Pietraszek. - Przygotowaliśmy ofertę inwestycyjną, plan zagospodarowania wolnych obiektów i działek, bierzemy udział w rozmaitych targach i giełdach. Do Krajowego Urzędu Pracy wystąpiliśmy ze specjalnym autorskim programem pomocy bezrobotnym. Jak dotąd, nie dostaliśmy odpowiedzi. Czekamy.
Problemy z pracą pojawiły się na początku lat 90., ale jeszcze w 1998 r. stopa bezrobocia wynosiła (w mieście) tylko 14 proc. Teraz - 21 proc.! Pierwsza fala przekształceń i zmian w gospodarce przeszła łagodniej. Poziom zatrudnienia dostosował się do potrzeb rynku. Druga fala - w tym reformy - doprowadziła do zapaści rynek lokalny.
Najpierw, co najważniejsze, zlikwidowano okoliczne pegeery, kombinat rolniczy oraz niemal wszystkie gospodarstwa Pojezierza Drawskiego. Pracę straciło kilka tysięcy osób. Nie otrzymali wystarczających osłon socjalnych,
W latach świetności, Piastchem zatrudniał 400 osób, teraz - 40. W POM pracowało także 400 osób, po likwidacji syndyk masy upadłościowej przedsiębiorstwa dał pracę 12. Niemiecki Regateks zwolnił 200 osób. Właściciel uznał, że koszt produkcji jest zbyt niski i wycofał się na pozycję obserwatora. Szuka kupca na firmę.
W Lukspolu pracowało 200 - 300 osób. W spółdzielni krawieckiej Zgoda (współpracowała z Regateksem) - 150. Firmy wygasiły produkcję.

Nowe miejsca pracy

Przez kilka ostatnich dekad systematycznie rosła liczba mieszkańców Świdwina, np. o 2 tys. w latach 60. i 70., o 1, 8 tys. w latach 80. Teraz przyrostu nie ma. Liczebność spada. Na razie, wobec 700-letniej historii miasta, to zjawisko ma wymiar sym-boliczny, ale jest już zauważalne.
Nowo otwarty park wodny dziennie odwiedza ponad tysiąc osób, w tym żołnierze, uczniowie świdwińskich szkół, mieszkańcy sąsiednich miejscowości. Podczas ferii zimowych przy kasach tworzyły się kolejki.
W pływalni zatrudnienie znalazło 40 osób. Kwitnie okoliczny handel. Być może uda się znaleźć inwestora na małą działkę przy basenie. Tam powstanie hotel na kilkadziesiąt łóżek i 20 nowych miejsc pracy.
W obiektach POM rusza przetwórstwo tworzyw sztucz-nych. Właściciel chce dać pracę 20 osobom. W uruchamianej właśnie fabryce okien też potrzeba 20 pracowników. 12 osób znajdzie zatrudnienie przy przetwarzaniu i uszlachetnianiu złomu. W tym roku ma ponadto ruszyć zakład produkcji mebli jednej z firm szczecińskich.
W powiecie świdwińskim jest zarejestrowanych aż 1, 1 tys. podmiotów gospodarczych, w większości małych firm ro-dzinnych. 10 z nich zatrudnia powyżej 50 pracowników. Najgorzej jest na wsiach, zwłaszcza popegeerowskich. Miasto jeszcze jakoś radzi sobie z bezrobociem.
- Mam u klientów 1,5 tys. zł. Czekam aż dostaną zasiłek. Przecież jedziemy na wspólnym wózku - twierdzi sprzedawczy-ni w spożywczym. Wyciąga zeszyt z krechą. - Proszę spojrzeć - kładzie na ladzie kolumny liczb. - Ludzie ludziom pożyczają pieniądze, bo państwa na to nie stać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński