Wszyscy krytykują polskich skoczków za występ w zawodach drużynowych. Faktycznie, Polacy zajęli najniższe miejsce od lat na ważnej imprezie. Widać regres, bo po piątym miejscu w Pragelato nasi spadli o jedną pozycję. Oddaje jednak ona prawdziwą siłę polskiej drużyny. Dlaczego? Konkurs w Whistler stał na bardzo wysokim poziomie i odbywał się w świetnych warunkach do dobrych, długich lotów.
Przeanalizowaliśmy ostatnie występy Polaków w zawodach i zawsze, gdy były takie warunki, nasi przegrywali. Sukcesy, np. drugie miejsce w zawodach Pucharu Świata w Planicy i inne, przychodziły, gdy na skoczni hulał wiatr. W loteryjnych warunkach zawsze któryś z konkurentów zepsuł skok.
W poniedziałek na olimpiadzie nic takiego nie miało miejsca. Wszyscy latali, aż miło było popatrzeć. Łączna nota Austriaków to rekordowe 1107,9 pkt, Niemców - 1035,8, Norwegów - 1030,3 pkt. Na tym tle nie mieliśmy co szukać, choć też mieliśmy wysoką łączną notę - 996,7 pkt.
Dla porównania piąte miejsce cztery lata wcześniej dała Polakom nota 894,4. Ta uzyskana w Whistler jest o tyle wyższa, że cztery lata temu dawała srebro.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Otóż, w poniedziałek nawet przeciętnie spisujący się na olimpiadzie skoczkowie latali niczym orły, a nasi nie. W pierwszej serii zawiedli Kamil Stoch i Łukasz Rutkowski. W zasadzie tylko Adam Małysz latał daleko, ale było kilku skoczków, którzy prezentowali się lepiej od niego. Po prostu konkurenci byli za silni. Na pewno sprężyli się w walce w drużynie, czując szansę na medal. Nasi nie.
Pokazała to rozmowa na skoczni z Łukaszem Rutkowskim. Pytany przez Bartosza Hellera z TVP pokazał brak woli walki, tak jakby jemu i kolegom nie zależało na sukcesie.
Podsumował to Leszek Blanik, nasz złoty medalista olimpijski z Pekinu, w studiu telewizyjnym: - Koledzy z drużyny Małysza przechodzą obok zawodów, brak w nich sportowej złości, a taka postawa nie może dać medalu.
Tak jakby młodzi skoczkowie nie rozumieli, że niedługo w składzie nie będzie Małysza, więc nie będą mieli już więcej szans na medal. Jak trudno zdobyć medal na olimpiadzie, najlepszym przykładem jest Małysz, który walczył z całych sił o złoto. Innym jest Janne Ahonen, kontuzjowany utytułowany Fin wczoraj nie wystąpił. Nie ma on w dorobku żadnego indywidualnego krążka olimpijskiego, choć trzy razy był czwarty. Na pocieszenie ma tylko medal w drużynie.
Nawet Apoloniusz Tajner, szef Polskiego Związku Narciarskiego, bez ogródek powiedział dziennikarzom, że szóste miejsce to porażka naszych, a skoczkom zabrakło woli walki.
Teraz Adam Małysz i spółka wracają do kraju, przed nimi kolejne zawody pucharowej karuzeli, a przed trenerami rozmowy o przedłużeniu umów z PZN. Ciekawe, czy będą zmiany?
Obwinianie Łukasza Kruczka za klęskę podopiecznych w konkursie drużynowym nic nie da bez zmiany ich mentalności, bo to, że nie zdobyli medalu, można im wybaczyć, lecz to, że nie starali się o niego ze wszystkich sił, już nie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?