Co dalej z uzdrowiskiem
Co dalej z uzdrowiskiem
Uzdrowisko w Kamieniu Pomorskim w najbliższych miesiącach ma zostać sprzedane. Nabyciem całego obiektu zainteresowane są dwie firmy. Pracownicy obawiają się o swój los. Związki zawodowe i władze uzdrowiska zapewniają, że będą walczyć o jak najlepsze warunki dla nich. To jednak nie wszystkich uspokaja.
Do dzisiaj pracują tam ludzie, którzy pamiętają te lepsze i gorsze lata. Twierdzą, że uzdrowisko bardzo się zmieniło, gdy stało się spółką skarbu państwa. Najbardziej chwalą prezesa Paśnickiego.
- Mówiliśmy o nim, że jest jak Armia Czerwona. Pracownicy żartowali, że Paśnicki był, jest i będzie - śmieje się Krystyna Zaborowska. - Był dyrektorem przez 28 lat. Nam młodym wtedy jeszcze pracownikom wydawało się, że nigdy od nas nie odejdzie. Był bardzo stanowczy, ale wszyscy go podziwiali, że jest w stanie taki moloch udźwignąć. To były jednak inne czasy. Łatwiej było pozyskać pieniądze. Kuracjusze też mieli łatwiejszy dostęp do usług.
Było czym zarządzać
Teraz uzdrowisko zatrudnia jedynie 150 pracowników. W latach 70 i 80 było ich ponad tysiąc. Było również więcej budynków.
- Mieliśmy domy uzdrowiskowe także nad morzem. Teraz tylko w Kamieniu. Szkoda, że po zmianach sprzedano te nad morzem. Teraz byłyby pewnie rajem dla kuracjuszy - mówi Janina Bubnowicz.
Samowystarczalni we wszystkim
Firma w latach swojej największej świetności miała własny wydział budowlany, kuchnię, a nawet małe gospodarstwo rolne. Była całkowicie samowystarczalne.
- To było niesamowite. Nawet pracownicy biurowi byli angażowani na przykład do wykopków ziemniaków. Nikogo to wówczas nie dziwiło - mówi Krystyna Zaborowska. - Na remonty nie było przetargów. Był cały wydział remontowy, który od początku do końca robił wszystko. Nie trzeba było zatrudniać fachowców z zewnątrz. Tak było w każdej dziedzinie.
Całymi rodzinami
Dla uzdrowiska wówczas pracowało prawie całe miasto. Każdy miał pracę.
- Śmiejemy się nawet, że tu się wychowały nasze dzieci i wychowają się też nasze wnuki - mówi pani Janina. - Do dzisiaj pracuje tutaj kilka osób z jednej rodziny. Kiedyś to nie było wcale dziwne. To miasto żyło dzięki uzdrowisku.
Po zmianach zaczęły się masowe zwolnienia personelu. Władze firmy zmuszone były do sprzedaży budynków.
- Do końca życia tego nie zapomnę - opowiada pani Krystyna. - Od 30 lat pracuje w kadrach. Osobiście bardzo to przeżyłam. Musiałam wręczyć kilkaset wypowiedzeń. Tego się nie zapomina. Nikomu, nawet największemu wrogowi, tego nie życzę. Nigdy nie wiedziałam, co mam powiedzieć zwalnianej osobie.
Janina Bubnowicz dodaje, że mimo iż uzdrowisko w tej chwili kwitnie i dużo jest prowadzonych nowych inwestycji, to nigdy nie będzie już tak jak przed zmianami.
Nie ma skarg na usługi
Kiedyś do uzdrowiska przyjeżdżało kilka tysięcy kuracjuszy jednocześnie. Obecnie jest ich kilkuset.
- Bywa różnie. Tylu ludziom na razi nie da się dogodzić. Każdy jest inny - mówi pani Janina. - Z reguły chodzi o warunki mieszkaniowe. Nie pamiętam, żeby kiedyś były skargi dotyczące jakości naszych zabiegów.
Jakość usług medycznych uzdrowiska zachwala również pani Krystyna. Jak mówi, odkąd pamięta zawsze pracowali dobrzy lekarze.
- Tu przyjeżdżali profesorowie z całej Polski - mówi pani Krystyna. - Pamiętam, jak kiedyś postawili na nogi sparaliżowaną dziewczynę. Nie rokowała dobrze. Miała złamany kręgosłup. A u nas proszę wstała. Do tej pory to wydarzenie się u nas wspomina.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?