- Można tu znaleźć przede wszystkim pierwszowojenne "śmieci": amunicję, odznaki, guziki, patki z pagonów i dystynkcje - mówi.
Używa tzw. "smętka" - bardzo dobrego - czułego o dużym zasięgu - polskiego wykrywacza metalu HS 3, który kosztuje około tysiąca złotych.
To nie była jego pierwsza wyprawa z wykrywaczem. Używa go już od dłuższego czasu. Wiosną i jesienią rzadziej - raz w tygodniu. Ale za to częściej latem. Wtedy na plaży jest prawie codziennie. Do tej pory jego najcenniejsze znalezisko to mała skrzyneczka z żołnierskimi pamiątkami i z listami. Ma też butelkę po piwie, starą klamrę od pasa z czasów Napoleona, kilka monet z XVIII wieku. Do tej pory nie sprzedał żadnego swojego znaleziska. Pracuje zawodowo, ale nie może powiedzieć, gdzie, bo boi się ujawnić.
- Gdy wykopałem pierwsze trzy monety i zobaczyłem na nich chińskie znaki, nie miałem wątpliwości, że są stare. Wtedy skoczyła mi adrenalina - opowiada. - Kopałem dalej. Zajęło mi to chyba z pół godziny. Przeczesałem najbliższą okolicę, ale nic więcej już nie znalazłem. Gdy kopałem i wyciągałem kolejne monety, to zastanawiałem się skąd się tu wzięły. Co chwilę przez głowę przelatywały mi obrazki jakichś chińskich karawan kupieckich.
Przyznaje, że przez chwilę myśłał o tym, aby zatrzymać skarb dla siebie. Później jednak zaczęła dojrzewać w nim myśl, aby monety gdzieś przekazać. Tak, aby mogli zobaczyć je także inni.
- Niech ludzie zobaczą, że wśród poszukiwaczy są ludzie uczciwi, pomyślałem - mówi. - Boję się jednak ujawnić. Wiem, jaka jest ustawa. Ale ona jest absurdalna. Czy ktoś by te monety kiedyś odnalazł? Na przykład jakiś archeolog? Wątpię. Pewnie by tam w tej ziemi zgniły. A ja słyszę, że jestem przestępcą. To bardzo boli, widocznie uczciwość nie popłaca. A ja liczyłem tylko na jakieś dobre słowo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?