Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędniczka przyszła do garażu

Anna Miszczyk, 9 marca 2005 r.
W myśliborskiej prokuraturze jest już akt oskarżenia przeciwko Gizeli S. Prokuratura zarzuca jej, że obiecała zniszczyć dokumenty podatkowe w zamian za obietnicę przyjęcia łapówki.

O zdarzeniu powiadomił policję Roman R., mieszkaniec Sarbinowa. Mężczyzna mieszka w budynku po dawnej mleczarni. Do kwietnia ub.r. w przylegającym do niej garażu prowadził warsztat samochodowy. Według danych urzędów skarbowych w Dębnie i Gorzowie, nie miał uregulowanych wszystkich zobowiązań podatkowych za 2 lata. Chodziło o ok. 200 zł.

29 października 2004 r. Roman R. pracował w swoim garażu. W pewnej chwili syn powiedział mu, że czeka na niego jakaś kobieta. Roman R. wyszedł na podwórze. Zobaczył nie znaną mu wtedy jeszcze Gizelę S. Za bramą stał jej fiat 126p. Za kierownicą auta siedział jakiś mężczyzna. Kobieta zaproponowała Romanowi R. rozmowę w garażu. Gdy zostali sami, Gizela S. miała mu się przedstawić jako pracownica urzędu (nie sprecyzowała jakiego).

Według zeznań Romana R., kobieta stwierdziła, że nie płaci on podatków. Ten wyjaśnił, że wyrejestrował swoją działalność gospodarczą, a samochody naprawia dorywczo, bo musi z czegoś utrzymać rodzinę. Gizela S. miała wtedy wyjąć jakieś dwie kartki.

Pokazała je mężczyźnie. Następnie zrobiła gest, jakby chciała je przedrzeć. Schowała je jednak do torebki. Później Roman R. miał usłyszeć, że jeśli zapłaci kobiecie 300 zł, ta zniszczy obciążające go dokumenty. Mężczyzna powiedział wtedy, że w tej chwili nie ma pieniędzy. Umówili się na następny dzień na godz. 16.

Powiadomił policję

Następnego dnia rano, Roman R. zgłosił się na komisariat w Dębnie. Nieoznaczonym radiowozem pojechał z policjantami do Sarbinowa. Auto ukryto w garażu. Dokładnie o godz.16 pojawiła się Gizela S. Roman R. wskazał policjantom kobietę jako swego wczorajszego gościa. Gizelę S. przeszukano. Podobnie jak jej samochód. Za kierownicą fiata siedział mąż kobiety. Z tyłu zaś - jej córka.

Sprawą zajęła się prokuratura. Ustalono, że do końca 2004 r. kobieta pracowała jako inspektor do spraw wymiaru podatków w wydziale finansowo-budżetowym Urzędu Miasta i Gminy w Dębnie. Do jej obowiązków należało gromadzenie dokumentów, na których bazowano przy obliczaniu podatków na terenach wiejskich, weryfikacja i ustalanie wysokości podatku, kontrolowanie rzetelności składanych informacji. Gdy sprawa wyszła na jaw, na polecenie burmistrza, skontrolowano też pracę urzędniczki.

- Były zalecenia pokontrolne - mówi burmistrz Piotr Downar. - Ich realizacją zajmie się już jednak ktoś inny, bo ta pani przeszła na emeryturę.

Była zadłużona

Gizela S. nie przyznała się do zarzucanego jej czynu. Według ustaleń prokuratury, była zadłużona w kilku bankach.

- Jak widać, nawet w przypadku, gdy mamy sytuację jeden na jeden, a więc, gdy nie ma świadków, sprawa może mieć taki finał - mówi Mieczysław Partyński, myśliborski prokurator rejonowy. - To, że mamy akt oskarżenia, świadczy o tym, jaki skutek przynosi zawiadomienie obywatela.

Prokurator dodaje, że każda osoba, która zawiadomi organ ścigania, że wręczyła komuś łapówkę, nie poniesie konsekwencji prawnych. Jest tylko jeden warunek: zrobi to wcześniej, niż dowie się o tym prokuratura.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński