Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy zabraniają im stworzyć rodzinny dom dziecka

Emilia Chanczewska [email protected]
Barbara i Jacek Marachowie z najmłodszą wychowanką, 7-letnią Emilką. Chcieliby jej i rodzeństwu zapewnić lepsze warunki, tworząc rodzinny dom dziecka
Barbara i Jacek Marachowie z najmłodszą wychowanką, 7-letnią Emilką. Chcieliby jej i rodzeństwu zapewnić lepsze warunki, tworząc rodzinny dom dziecka Emilia Chanczewska
Małżeństwo z Niedźwiedzia siódmy rok jest rodziną zastępczą. Opiekują się piątką przysposobionych dzieci. Chcą być rodzinnym domem dziecka, ale urzędnicy im na to nie pozwalają.

Barbara i Jacek Marachowie z Niedźwiedzia w gminie Kobylanka wychowali dwójkę własnych dzieci, które są już dorosłe i usamodzielnione. Od siedmiu lat w domu mają inne dzieci, w zawodowej rodzinie zastępczej. Obecnie to 19-letni Mateusz, 16-letnia Ilona, 12-letni Łukasz, 11-letni Kewin i 7-letnia Emilka.

Rodzina cieszy się dobrą opinią. Pani Barbara pracuje jako nauczycielka nauczania początkowego w szczecińskiej podstawówce, pan Jacek zrezygnował z pracy zawodowej, by zajmować się dziećmi. Szczególnie najstarszym Mateuszem, chorującym na zanik mięśni. Wozi go na zajęcia, bo studiuje na wydziale teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego.

Zanim chłopak skończył 18 lat, rodzice zwrócili się do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie z prośbą o dalsze sprawowanie nad nim opieki jako rodzina zawodowa. Spotkali się z odmową. Nie mogą się z tym pogodzić.

- Jako zawodowy rodzic zastępczy dostawałem pensję od powiatu - mówi Jacek Marach. - Nasz prawnik jest przekonany, że umowa powinna zostać przedłużona. Wystąpiliśmy do sądu przeciw starostwu o zaległe pieniądze. Wcześniej w naszej sprawie interweniował wójt Kobylanki, dyrektor Caritasu, posłanka Magdalena Kochan, poseł Sławomir Preiss.

Niestety, nikt nie potrafił pomóc rodzinie.

- Tymczasem pani dyrektor PCPR nas dyskredytuje, grozi odebraniem dzieci, bardzo źle się o nas wyraża - opowiada Barbara Marach. - Zadzwoniła do sołtysa wsi z pytaniem, czy to prawda, że nasze dzieci chodzą zaniedbane, a mąż bywa pod wpływem alkoholu? Sołtys wszystkiemu zaprzeczył. Pani dyrektor przed starostą wyparła się tej rozmowy.

Dyrektorka PCPR odmawia komentarza. - Nie chcę się wypowiadać do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd - mówi Irena Nawrocka, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Stargardzie. - Nie rozumiem zarzutu... - dodaje jedynie.

Państwo Marachowie mówią, że najbardziej boli ich to, że chcą i mogą być rodzinnym domem dziecka, ale w powiecie przewidziano utworzenie tylko jednego, gdzie indziej.

- Według nowych przepisów, rodzina zawodowa nie może mieć więcej niż troje dzieci, a my mamy obecnie czworo dzieci i piątego pełnoletniego wychowanka - podkreśla Jacek Marach.

Małżeństwo uważa, że odmowa wzięła się stąd, że ostatnie przysposobione dziecko pochodzi nie z powiatu stargardzkiego, a ze Szczecina. Powód odmowy może być jednak prozaiczny: pieniądze.

Koszty utrzymania rodzinnego domu dziecka są dla samorządu znacznie wyższe, niż rodziny zastępczej. Starosta ma obowiązek pokryć koszty jego utrzymania, remontów.

- Każdy samorząd ma teraz obowiązek przygotować 3-letni program rozwoju rodzicielstwa zastępczego - mówi Grażyna Klukowska, kierownik działu opieki zastępczej w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Szczecinie. - To, ile w nim przewidzianych będzie rodzinnych domów dziecka, zależy wyłącznie od powiatu, od jego budżetu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński