Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uratował dziecko przed zagryzieniem przez psy

Hanna Nowak - Lachowska
25-letni strażak Łukasz Lisiecki uratował chłopca, którego na podwórku przed blokiem gdzie mieszka, brutalnie napadły dwa wałęsające się owczarki.

- Stałem przy oknie w kuchni i rozmawiałem z żoną przez komórkę - opowiada pan Łukasz. - Widziałem, jak chłopiec idzie przez podwórko, widziałem też, jak na podwórko weszły te psy. Skończyłem rozmowę z żoną i jeszcze chwilę patrzyłem przez okno.

Rzuciły się bez powodu

W pewnej chwili zobaczył, że chłopiec schylił się. Wyglądało, jakby mu coś upadło na ziemię i chciał to podnieść. Wtedy owczarki z wściekłością rzuciły się na niego. Chłopiec zaczął strasznie krzyczeć.

- Nie miały powodu. On ich absolutnie nie prowokował. Wiem to na pewno, bo przecież widziałem wszystko przez okno - dodaje pan Łukasz. - Jeden z tych psów zaczął się chłopcem strasznie szarpać.

Nie wystraszył się

Na podwórku nie było nikogo. Pan Łukasz co sił w nogach wybiegł z mieszkania, aby ratować chłopca.

- Na szczęście mieszkam na parterze, więc błyskawicznie byłem na podwórku - dodaje.

Odważnie zaczął odganiać psy. Jak mówi, jeden z owczarków zjeżył się na niego, zaczął warczeć i szczerzyć kły. Ale pan Łukasz nie przestraszył się, był stanowczy.

- Tak trzeba z psami. Jak wyczują, że człowiek się boi, to nie ma szans - tłumaczy dzielny strażak.

Wdzięczna do końca życia

Podniósł przerażonego chłopca z błota, wziął na ręce i zaniósł do domu.

- Ten człowiek uratował mi syna. Nigdy mu tego nie zapomnę - mówi mama chłopca. - Gdyby nie on, to nie chcę nawet myśleć, jak to by się skończyło.

Pamiętał, jak uczyli w szkole

Chłopiec ma poszarpane ręce i nogi. Lekarz w szpitalu mówił, że miał dużo szczęścia. Rany są co prawda głębokie, ale niewiele brakowało, aby psy przegryzły żyły, tętnicę. Chłopcu udało się też uratować przed pogryzieniem twarz.

- Pamiętał, jak pani w szkole uczyła ich, co robić w razie ataku psa - opowiada mama chłopca. - Skulił się i zasłonił twarz rękoma. Tak, jak uczyła ich pani.

Bolesne zastrzyki

Zaraz po wypadku nie udało się złapać psów. Nie wiadomo też było do kogo należą, czy były szczepione przeciwko wściekliźnie. Dlatego jeszcze tego samego dnia chłopiec trafił do szpitala w Szczecinie. Tam dostał pierwszy zastrzyk przeciwko wściekliźnie. To bolesne.

- Psy już złapali, wiadomo też do kogo należą. Nadal nie wiem jednak, czy były szczepione - mówiła nam wczoraj mama chłopca. - Jeśli okaże się, że tak, to jest szansa, że skończy się na trzech zastrzykach. Ale jeśli nie, to syn będzie musiał dostać całą serię.

Obrażenia fizyczne to jedno. Pozostaje jeszcze psychika 10-latka. Chłopiec bardzo przeżywa, to co go spotkało.

- Nie obejdzie się bez pomocy psychologa - mówi jego mama. - Boję się, że będzie miał uraz do końca życia.

Właściciel na urlopie

W ustaleniu właściciela psów pomógł m.in. zastępca burmistrza Golczewa Waldemar Bartniczuk. Jeden z owczarków nie na łapy. To bardzo pomogło.

- Pan Bartniczuk zadzownił do mnie i na podstawie opisu tych psów, powiedział do kogo prawdopodobnie należą - mówi mama chłopca.

Jego przypuszczenia potwierdziła policja. Okazało się, że właścicielem psa jest jeden z przedsiębiorców Wiesław Ż. W tej chwili jest na urlopie. Psy prawdopodobnie były na terenie jego zakładu. Policja ustala, kto się nimi opiekował i dlaczego wałęsały się bez kagańców same po mieście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński