Ryszard Markow, były wicedyrektor Opery, który zawarł z Kuncem umowę twierdzi, że wszystko odbyło się właściwie za zgodą marszałka.
Warcisław Kunc z funkcji dyrektora Opery i Operetki odszedł pod koniec roku, przy ostrym konflikcie z zarządem województwa. Według słów marszałka, w ostatnim dniu urzędowania Kunc podpisał umowę, która gwarantuje mu dobre warunki finansowe i gwarancję zatrudnienia do lipca, jako dyrygenta i reżysera spektakli.
- Cenię kunszt artystyczy pana Kunca i iskrę bożą, ale postąpił wbrew temu, co zapowiadał, a mówił, że nie widzi w Szczecinie swojej przyszłości - przypomniał marszałek. - Teraz zarząd województwa będzie miał kłopot, chcąc rozwiązać umowę.
Ryszard Markow dziwi się wypowiedzi marszałka.
- Przecież pan marszałek nie kazał panu Kuncowi przerwać pracy i iść do domu, tylko polecił na piśmie przygotować plany teatralne na rok 2005 - mówi. - To logiczne, że pan Kunc zaplanował repertuar na pół roku, a program na kolejne miesiące przygotuje już nowy dyrektor artystyczny Opery i Operetki. Podpisane umowy dotyczą nie tylko pana Kunca, ale również artystów angażowanych do przedstawień. Można je zerwać, ale w takim przypadku trzeba będzie wypłacić 50 procent przewidywanych honorariów.
Markow potwierdził, że Kunc nie wiąże swojej przyszłości ze Szczecinem jako dyrektor Opery i Operetki.
- Niemniej zamierza występować tu jako dyrygent. I pan marszałek nie może mu tego zabronić - twierdzi Markow stanowczo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?