W schronisku dla bezdomnych w Świnoujściu zmarł podopieczny. Szpital odmówił przyjęcia pacjenta. Kierownik schroniska złożył doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Oskarża urząd miasta o nieudolną politykę socjalną. Urzędnicy zasłaniają się przepisami i dokumentami.
Mieszkaniec schroniska był ciężko chory. Miał raka płuc. Choroba postępowała. Pierwszy raz do szpitala trafił na początku stycznia. Po jakimś czasie wrócił do schroniska. - 18 stycznia znów uskarżał się na silne bóle - opowiada Roman Oczoś. - Wezwaliśmy pogotowie. Lekarz skonsultował się z ordynatorem oddziału wewnętrznego szpitala i powiedział nam, że nie ma miejsca w szpitalu i musi zostawić go w schronisku. Byliśmy przerażeni. Lekarz polecił nam czuwać przy chorym, zwilżać wargi i czekać...
Kierownik pogotowia tłumaczy, że pacjent był w stanie terminalnym. Oznacza to, że choroba jest w stanie nieodwracalnym. - Lekarze nie są wówczas w stanie nic zrobić - mówi Zdzisław Nowak. - Możemy tylko podać leki przeciwbólowe. To nie jest odosobniony przypadek. Różnica jest tylko taka, że zwykle chorzy są w domu, wśród rodziny.
Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?