Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulicze występy na promenadzie. Dzienne zarobki to nawet 240 złotych

Bogna Skarul [email protected]
Człowiek-ogień czeka aż zapadnie zmierzch, bo dopiero wtedy jego występy są najbardziej widowiskowe.
Człowiek-ogień czeka aż zapadnie zmierzch, bo dopiero wtedy jego występy są najbardziej widowiskowe. Bogna Skarul
Występy zespołów muzycznych, pokazy tańca czy wreszcie zbierający na piwo młodzieniec. Takich atrakcji możemy się spodziewać na promenadach.

W Międzyzdrojach już od kilkunastu lat na promenadzie w pobliżu wejścia na molo wieczorami gra zespół Pati. Ten zespół to rodzinna inicjatywa. Pati gra na akordeonie, jej syn na perkusji a mąż na innych instrumentach.

Syn czasami wybywa znad morza, bo jedzie do swojej rodziny. Zespół Pati gra melodie sentymentalne, ale właśnie takich chcą słuchacze bo wokół zespołu zawsze zbiera się spory tłumek. Czasami ktoś bardziej odważny nawet zatańczy ku uciesze publiczności.

Dalej swoimi umiejętnościami chwalą się miłośnicy tańca breake dance. Oni też skupiają swoją publiczność, ale to widzowie głównie młodsi. Obok występuje człowiek-ogień. Ale on czeka aż zapadnie zmrok, bo pokazy jak z ust zieje ogniem właśnie wtedy wyglądają najbardziej widowiskowo. Na ławkach w przejściu koło amfiteatru swoich sił próbują amatorzy, i to raczej piwa. Grają na akordeonie, czasami na skrzypcach, czy gitarze. Nie mają specjalnych słuchaczy, od czasu do czasu ktoś im wrzuci złotówkę do kapelusza.

Ale największa widownię ma Peruwiańczyk, który zaklepał sobie mały placyk koło ogrodu angielskiego przy Promenadzie Gwiazd. Swój sprzęt wystawia tam już w południe. Daje publiczności prawdziwe show. Ubiera się w strój Indianina, ma wystawione głośniki i swój mały sklepik, gdzie obok płyt z muzyką peruwiańską (przynajmniej tak ją reklamuje) sprzedaje też biżuterię.

- Niestety, tylko na tym zarabiamy - podkreśla i tłumaczy, że raczej z tego co ludzie wrzucają do kapelusza nie dałoby rady przeżyć. Za to człowiek-ogień musi namawiać, aby widzowie więcej wrzucali do czapki, bo to jedyny jego zarobek. - Żyję tylko z tych występów - tłumaczy publiczności. Tymczasem turyści nie są zbyt hojni. Szczególnie teraz pod koniec sezonu. Z jednego wieczornego występu udaje się do kapelusza zebrać zaledwie kilkadziesiąt złotych.

W szczycie było lepiej. Codziennie udawało się zebrać nawet 200 zł. Na brak klienteli nie narzekali nawet mimowie, którzy poubierani w dziwne stroje najczęściej z XVIII wiecznej Francji i pomalowani farbami na twarzy występowali dla publiczności robiąc dziwne miny lub pozując do zdjęć z dziećmi. Takie jedno zdjęcie, które robiła mama lub tata z dzieckiem kosztowało rodziców 5 zł. Ale teraz mimowie znikli. Nie ma już ich na promenadach. Nie ma też chłopca, który przez kilka sezonów grał na keybardzie.

- Pewnie przenieśli się do innych miejscowości na wybrzeżu - twierdzi pan Heniek, który pracuje w smażalni ryb i niemal cały sezon obserwuje co się dzieje na promenadzie. W Świnoujściu natomiast nadal wieczorami pracują mimowie. Przyjeżdżają aż z Karkowa, aby bawić publiczność. Trochę z boku swoje umiejętności sprzedają studenci szkół plastycznych i artyści portretując przechodniów.

- To są portrety na zamówienie - podkreślają. - Albo ktoś mi musi pozować, albo daje mi zdjęcie i ja na tej podstawie rysuję portret. Koszt takiego indywidualnego portretu to 80 zł. Dziennie uda się w szczycie sezonu zarobić nawet 240 zł, ale teraz to najwyżej jest jeden klient dziennie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński