Zdarzenie miało miejsce na dworcu PKP w Szczecinie.
Jechali na badania
Nasz komentarz
Marek Rudnicki
- Niezaprzeczalnym faktem jest, że opiekun i jego podopieczny przebiegli przez tory w miejscu do tego nie przeznaczonym. Czy jednak w imię ślepego trzymania się prawa opiekun powinien pozwolić swojemu podopiecznemu błąkać się po dworcu? Podczas gdy on sam korzystałby - zgodnie z prawem - z podziemnego przejścia na drugi peron? Kto odpowiadałby za kalectwo lub śmierć, gdyby Ryszardowi B. w tym czasie coś się stało? Moim zdaniem, funkcjonariusze SOK w tym przypadku mogliby ograniczyć się do pouczenia, a nie karania mandatem.
Opiekun i jego podopieczny udawali się do Drawska, a później do Szczecinka na badania lekarskie, które miał przejść Ryszard B.
- Zapowiedziano, że pociąg do Drawska odchodzi z peronu trzeciego - opowiada Krzysztof Błąkała. - Gdy weszliśmy zorientowałem się, że pociąg stoi, ale na peronie drugim. Powiedziałem Ryszardowi, że musimy szybko zmienić peron, bo pociąg stoi na innym peronie i zaraz odchodzi. Nim zdążyłem zareagować, on rzucił się na drugi peron. To ja za nim.
Przebiegających tory mężczyzn zauważyli funkcjonariusze SOK. Ukarali obu mandatami.
- Trzymali nas, taki niedobry człowiek, on krzyczał na mnie - skarży się wyrzucając z siebie słowa jak dziecko Ryszard B.
Nie wiadomo, co by zrobił
W orzeczeniu lekarskim Ryszarda B. lekarz prowadzący napisał, że jest on "bezkrytyczny w ocenie swego postępowania".
W stanie zdrowia zapis:
- Ogólnie spokojny, poprawny w zachowaniu, wielomówny, wypowiedzi chaotyczne, rozwlekłe. Nie zdradza ostrych objawów psychotycznych w sensie omamów i urojeń. Pierwsza grupa inwalidzka. Częściowo ubezwłasnowolniony z powodu choroby psychicznej. Wielokrotnie hospitalizowany w szpitalach psychiatrycznych.
- Trzeba zwracać nań uwagę, bo czasami reaguje bardzo impulsywnie. Jak wówczas na dworcu - mówi o podopiecznym Krzysztof Błąkała. - Dla niego fakt, że pociąg może nam odjechać, był najważniejszym na świecie. Nie mogłem go tak zostawić.
Umorzenie tylko w sądzie
- Nic już nie można poradzić, skoro ktoś przyjął mandat - twierdzi Grzegorz Pawlak ze Straży Ochrony Kolei. - To tak, jakby przyznał się do winy. Teoretycznie można zwrócić się jedynie do Urzędu Wojewódzkiego o umorzenie mandatu.
W UW twierdzą jednak, że nie jest to możliwe.
- Jedyna droga, to zwrócić się do Sądu Grodzkiego o umorzenie - twierdzi Janina Sinicka-Barańska kierownik oddziału ds. dochodów, mandatów i grzywien Wydziału Finansów i Budżetu UW. - Wojewoda nie ma upoważnienia do takiego działania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?