Nasz Czytelnik zastrzegł anonimowość, w liście który skierował do redakcji. Anonimowość jest zrozumiała biorąc pod uwagę to co się dzieje w bloku.
- Mam problem z rezydentami na klatce - zaczyna swój list. - Sprawa wygląda tak że, codziennie odwiedza moja klatkę schodową od kilku do kilkunastu przyjemniaczków imprezujących, dewastujących klatkę schodową i będących głośno do późnych godzin. Na klatce czasami czuć nie tylko dym tytoniowy... Na początku "goście" ci przychodzili do dwóch chłopaków tam mieszkających jednak oni się wyprowadzili a pielgrzymi pozostali. Przychodzą ludzie z całej okolicy jak do siebie, czasami jest ich tylu że czasami trudno przedostać się przez korytarz. Na całym osiedlu jest święty spokój, tylko u mnie "utarło się", że można przyjść , coś wybić, zapalić a po wszystkim oddać mocz bezpośrednio przy klatce co w ciepłych miesiącach daje nieprzeciętne wrażenia węchowe.
Czytelnik pisze, że przybysze znają kod do domofonu, który najwyraźniej dostali w spadku po wyprowadzających się kolegach. Ostatnio została znowu wybita szyba, ale spółdzielnia spokojnie ja wymieniła. Nikt z całego pionu nawet nie zwraca im uwagi, ciężko określić dlaczego. Klatka schodowa jest regularnie malowana i potem niszczona, jednak spółdzielnia nie reaguje. Goście przesiadują wieczorem codziennie, a w weekendy zaczynają spotkania przed południem. Czytelnik mówi, że osiedle jest czyste i spokojne ale "szkodniki" znalazły sobie miejsce spotkań za cichym przyzwoleniem spółdzielni.
- Władze spółdzielni otrzymały nawet list informacyjny, jednak list został wywieszony chłopakom na klatce, żeby mogli go od razu zniszczyć z oburzeniem - dodaje Czytelnik. - Temat nie jest sezonowy ponieważ rezydenci chronią się na klatce zarówno przed mrozem, deszczem jak i przed upałem. Proszę o pomoc w sprawie. Nasz Czytelnik wskazuje, że wystarczy, żeby na patrol przechodzący przez osiedle zaszedł 2-3 razy w tygodniu i zainteresował się sytuacją. To powinno wystarczyć.
Blokiem administruje Szczecińska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Postanowiliśmy wyjaśnić sprawę. Kierownik administracji przyznaje, że faktycznie list trafił do spółdzielni, ale było to w maju.
- Wywiesiliśmy informacje w tej sprawie do mieszkańców - mówi Ewa Łojewska, kierownik administracji osiedla. - Od tego czasu nie było sygnałów o tym co się dzieje w bloku. Jeśli ktoś jest świadkiem takich powinien zawiadomić policję. Poprosimy dzielnicowego, żeby pojawił się w bloku.
Nasza redakcja poprosiła także o interwencję straż miejską.
- Wyślemy patrol, żeby sprawdził sytuację na miejscu - zapewnia Joanna Wojtach, rzecznik straży miejskiej.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?