Przed tym, jak znalazł zatrudnienie na poczcie, Andrzej Sawa pracował w Przedsiębiorstwie Transportu Samochodowego Łączności. Tam poznał też swoją żonę. Siedziała w okienku kasowym i uszczęśliwiała go wypłatą.
- Chodziłem tam coraz częściej, aż wreszcie zaiskrzyło miedzy nami - wspomina listonosz.
Na poczcie rozpoczął pracę 1 kwietnia 1979 roku. Niemal od razu dostał służbowy samochód i został oddelegowany do okolicznych miejscowości. Dostarczał przesyłki adresatom z Polic, Dobrej Szczeciń-skiej a nawet Trzebieży. Spodobało mu się zajęcie, tym bardziej, że z wykształcenia jest mechanikiem samochodowym. W tym zawodzie również pracował. Największą nagrodą było jeżdżenie autem.
- Zdarzały się różne niebezpieczne sytuacje, choć nigdy nie zostałem napadnięty. Ustrzegła mnie przed tym przezorność. Wielokrotnie widziałem, jak ktoś czaił się w bramie, dziwnie obserwował. Zdawałem sobie sprawę, że nie mogę ryzykować, bo na utrzymaniu mam wspaniałą rodzinę. Klienci są bardzo różni. W tym zawodzie nie mogę się jednak do nikogo zrażać - podkreśla.
Zdecydowanie więcej jest przyjemnych i zabawnych momentów.
- Przed laty spotykałem w domach wiele dzieci. Dzisiaj są już dorosłymi ludźmi. Często się kłaniają, ale ja ich czasami niestety nie rozpoznaję, bo się bardzo zmienili. Zdarzyła się raz śmieszna sytuacja: szedłem z żoną przez wioskę i mijały nas dwie młode i zgrabne kobiety. Nagle krzyknęły: "dzień dobry, panie Andrzeju". Nie poznałem, kim są. Żona od razu zapytała podejrzliwie, skąd je znam. Nie pamiętałem. Z pewnością musiały to być dzieci moich klientów. To miłe, że mnie rozpoznają.
Listonosz mieszka na osiedlu Słonecznym, do pracy dojeżdża do Zdrojów. Zawsze po godzinie 7 jest w urzędzie. Przed trzema laty, jak mówi "dla zdrowotności", przejął obsługę pieszego rejonu doręczeń i rozstał się ze służbowym samochodem.
- Roznoszę szybko, co mam do rozniesienia i wracam do domu. Nie wcześniej niż o godzinie 15. Czeka na mnie żona. Mieszka ze mną jeszcze dwójka dzieci. W sumie mam ich siedmioro. Wszystkich wykształciłem, większość ma już własne rodziny. Synowie mieszkają w Norwegii i w Wietnamie. Kolejny pracuje na poczcie, podobnie jak synowa. Jeden przy elektrowniach wiatrowych. Jedna z dwóch córek i jej brat mieszkają jeszcze z nami. Już tacy są, że lubią się wszyscy uczyć. Czasami trzeba ich było do tego pogonić, ale na ogół nie było z tym problemów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?