Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Turzyn. Aleja Piastów w Szczecinie była kiedyś deptakiem

Marek Rudnicki [email protected]
Skrzyżowanie dzisiejszej alei Piastów i ul. Krzywoustego.
Skrzyżowanie dzisiejszej alei Piastów i ul. Krzywoustego. archiwum Marka Łuczaka
Młodszym szczecinianom pewnie trudno to sobie wyobrazić, ale jeszcze wiele lat po wojnie aleja Piastów wyglądała zupełnie inaczej niż dziś. - Środkiem można było swobodnie spacerować - mówi historyk Marek Łuczak.
Skrzyżowanie dzisiejszej alei Piastów i ul. Krzywoustego.
Skrzyżowanie dzisiejszej alei Piastów i ul. Krzywoustego. archiwum Marka Łuczaka

Skrzyżowanie dzisiejszej alei Piastów i ul. Krzywoustego.
(fot. archiwum Marka Łuczaka)

Środkiem alei Piastów biegła szeroka arteria spacerowa wyłożona drobną, granitową kostką w dwóch kolorach. Jak wyglądała ta kostka można dziś zobaczyć tylko przed urzędem miasta. Ta z alei Piastów znikła, gdy urzędnicy postanowili w jej miejscu poprowadzić tramwaj. A gdzie kostka? Na prywatnych posesjach co bardziej obrotnych, a spora część w dziwny sposób zamieniona na szeleszczącą mamonę.

To była wieś pod Szczecinem

Turzyn, to scheda po wsi pod tą samą nazwą (Torney), w skład której wchodził obszar obejmujący dzisiejsze ulice Narutowicza, Potulicką, Bohaterów Warszawy i Sikorskiego.

W skład miasta została włączona w 1243 r., przy czym część gruntów dostała się magistratowi na własność, a część księciu Barnimowi I.

- Na polach turzyńskich organizowane były w średniowieczu turnieje rycerskie - opowiada historyk Marek Łuczak, autor wydanej niedawno książki pt. "Szczecin - Turzyn - Torney".

- Ślad po nich znajdujemy chociażby w dokumentach opisujących ślub pieczętujący związek Pomorza z Polską, Bogusława X z Anną Jagiellonką, gdzie opisano zorganizowany z tej okazji w 1490 r. wielki turniej rycerski.

Duża część zabudowy dawnego Turzyna spłonęła w czasie wojny trzydziestoletniej. W 1720 r. po zachodniej stronie spalonej wsi rozpoczęto budowę Fortu Prusy, a wieś przeniesiono (to asumpt do współczesnych władz, które mają kłopot z przenosinami jednej willi Grüneberga, aby rozpocząć budowę linii szybkiego tramwaju) dalej na północny zachód, w rejon dzisiejszych ulic Kordeckiego i Bohaterów Warszawy.

Koedukacja i szkolnictwo

1 października 1910 r. oddano do użytku Turzyńską Szkołę dla Dziewcząt i Chłop ców. To ten duży gmach przy dzisiejszej ulicy Jagiellońskiej 41.

Po wojnie powstało tu 1 września 1949 r. Liceum Pedagogiczne Towarzystwo Przyjaciół Dzieci. Do gmachu na przełomie lat 1951-52 przeniesiono szkołę podstawową i liceum ogólnokształcące nr 6 z ulicy Wielkopolskiej 15. - Nie był to koniec przeprowadzek i zmian - przypomina Marek Łuczak.

- W 1954 r. klasy podstawowe umieszczono w innym budynku, przy Jagiellońskiej 62. Tym samym w starym budynku pozostały tylko klasy licealne. Dopiero jednak w 1961 r. rozdzielono formalnie liceum i podstawówkę, a sławna "szóstka" trwa tu do dziś.

Jednym z najnowocześniejszych budynków początku XX wieku było znane dziś liceum nr 1 przy al. Piastów 12. Budowano je (jako Gimnazjum Miejskie) tylko dwa lata., tj. od 1901 r. do 1903 r.

- Rzeczywiście, w tym okresie był to najnowocześniejszy budynek szkolny w Szczecinie - potwierdza Ma - rek Łuczak. - Doskonale przemyślany, przestrzenny, piękny architektonicznie i wykonany z niezwykłą dbałością o szczegóły i detale.

Na parterze znajdowało się mieszkanie dla woźnego oraz sala gimnastyczna o wysokości dwóch kondygnacji. Lekcyjne sale umieszczono na pierwszym piętrze. Tam też było mieszkanie dyrektora, sala konferencyjna i biblioteka. Drugie piętro mieściło tylko sale wykładowe oraz dużą aulę, w której można było podziwiać malowidło Eduarda Gaertnera "Zmierzch bogów".

Być może ze względu na mównicę w stylu kościelnym, po wojnie sądzono, że w przeszłości w budynku mieścił się klasztor.

- Trzecie piętro było przeznaczone do nauki rysunków oraz zajęć technicznych - dodaje Łuczak. - Te pogłoski o klasztorze mogły też wziąć się z tego, że w czasie wojny działał tu lazaret. Po wojnie w 1945 r. Janina Szczerska otworzyła tu pierwsze w mieście, I Liceum Ogólnokształcące, koedukacyjne (wówczas była to mała rewolucja w szkolnictwie). W niecały rok później wydzielono ze szkoły liceum dla chłopców i przeniesiono je do budynku przy ulicy Henryka Pobożnego 2 (tak powstał słynny "Pobożnak").

W 1948 r. szkołę "Szczerskiej" (tak popularnie przez kilka dziesięcioleci nazywano ogólniak) przekształcono w 11- letnią I Szkołę Żeńską. - Do systemu koedukacyjnego wrócono dopiero w 1963 r. - przypomina Łuczak.

Nasikali mu do śmietany

Okres wojny, to czas zniszczeń dużej części zabudowy Szczecina. Przybysze z Polski i ci, których wyrzucono tu z naszych terenów wschodnich, zaczęli tworzyć nową społeczność miasta.

- Od samego początku ludzie wykazywali dużą inicjatywę - opowiada Marek Łuczak. - Przykładem powstała 23 grudnia 1945 r. piekarnia przy ulicy Bolesława Krzywoustego 54, założona przez czeladnika piekarskiego Jana Graczyka. Wykorzystał stary wiejski piec chlebowy, który służył z powodzeniem aż do 1955 r. Obecnie piekarnią kieruje jego wnuk, Sebastian Graczyk. Tuż przy dzisiejszym Turzynie znajduje się cukiernia, którą po wojnie otworzył pan Siudy.

- Gdy żył opowiadał mi, jaką miał przygodę z Rosjanami - ciągnie historyk. - Wpadli kiedyś żądając chleba i wódki. Nie miał, zaczęli więc przeszukiwać pomieszczenia. W jednym z nich stało wiadro świeżo kupionej śmietany. Rosjanie nie wiedzieli, co to jest. Nigdy śmietany nie widzieli. Potraktowali ją, jako mydliny, a pomieszczenie, jako ubikację. I po prostu do niej nasikali.

Lody i delikatesy

W rok po wojnie, w 1946 r. w piwnicy przy al. Piastów otwarto (starzy szczecinianie z pewnością ją pamiętają) pierwszą powojenną szczecińską lodziarnię o nazwie "Mors". Słynęła z przepysznych lodów, w tym wielosmakowych cassatów.

Do lodziarni co sobota ustawiała się długa kolejka. Warto dziś młodym ludziom to powiedzieć - kupowano lody nie na sztuki, a do kanek blaszanych. Wafle dostawało się osobno i dopiero w domach porcjowano lody.

De facto - wytwórnia wafli znajdowała się na rogu ulicy Krzywoustego i Piastów. Można tu było za przysłowiowe grosze dostać ścinki wafli, co było ulubionym przysmakiem całej okolicznej dzieciarni.

- Przy al. Piastów 8, na rogu z ulicą Żółkiewskiego swój słynny powojenny sklep spożywczy otworzył Stanisław Roguszczak - przypomina Łuczak. - Warto też wspomnieć o charakterystycznym, znanym wielu pokoleniom Szczecina barze "Bambino", który uruchomiono przy skrzyżowaniu ulic Krzywoustego i Sikorskiego. Nawet w stanie wojennym można tu było doskonale zjeść i to za bardzo małe pieniądze.

Dopiero duch nowych czasów po 1989 r. sprawił, że w latach 90. ubiegłego wieku miejsce to zostało przekształcone w wypożyczalnię filmów Beverly Hills.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński