Dziewięć ofiar w wodzie - to tegoroczny wynik, odnotowany przez szczeciński oddział Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Przyczyny? Brak wyobraźni, działania pod wpływem alkoholu, stany depresyjne.
- Szczecińska statystyka się pogarsza - mówi Witold Szadokierski, prezes WOPR-u w Szczecinie. - Przed paroma laty mieliśmy 4 do 5 ofiar rocznie, w ubiegłym roku było ich aż 11, w tym roku, choć sezon jeszcze trwa w najlepsze, już 9 osób utopiło się w Odrze lub jej odnogach. Na szczęście kąpieliska na razie nie zanotowały ofiar.
Niestrzeżone plaże
Jak każdego roku, wiele osób korzysta z niestrzeżonych plaż. Na przykład w rejonie Gocławia i Golęcina albo na Kanale Kurowskim, choć w pobliżu jest strzeżone kąpielisko na Dziewokliczu.
- A przecież tu jest tor wodny, po którym kursują barki, teren jest niebezpieczny, głęboki - mówi Witold Szadokierski. - Pomimo to nasi ratownicy, którzy zauważyli dwoje dzieci płynących na pontonie, zostali zwymyślani przez ich tatusia.
Amatorzy żeglowania po jeziorze Dąbskim w miniony weekend nie liczyli się z warunkami pogodowymi. Płynęli na kajaku pneumatycznym, spychani przez wiejący z przeciwka wiatr. Nie mieli szans na dopłynięcie. Bez kapoków mogli utonąć. Amator nart wodnych nie miał wymaganych dokumentów. Zapomniał też, iż w pobliżu kąpieliska należy zachować odpowiednią odległość.
Podpłynął w pobliże kąpiących się dzieci. Nakryła je fala. Delikwent otrzymał wysoki mandat.
Szok termiczny
- Niebezpieczne są skoki do wody, gdy temperatura wody wynosi około 20 stopni, a powietrza o dziesięć więcej - przestrzega bosman Bogdan Fordey, od kilkunastu lat w WOPR-e. - Im głębiej, tym woda zimniejsza. Nurkujący może doznać szoku termicznego, zasłabnąć i utopić się.
Do wielu wypadków i utonięć dochodzi z powodu alkoholu.
Było 11 kąpielisk
Teraz jest ich w Szczecinie tylko pięć. Te dane zna prezes Szadokierski. Chwali gminę Police, która zorganizowała kąpielisko na swoim terenie.- Powstało też kąpielisko zwane Paprotką na Golęcinie - mówi Witold Szadokierski. - To dobrze, może dzieci przestaną się kąpać w miejscach niestrzeżonych.
Gdyby tak jeszcze szczeciński WOPR otrzymywał z magistratu więcej pieniędzy i mógł częściej patrolować pobliskie akweny, może nie doszłoby do wzrostu liczby ofiar. Na razie szczecińscy ratownicy dokładają do paliwa z własnej kieszeni.